Pewien relatywnie młody mężczyzna przyszedł do starszego brata w wierze, ze swoim głębokim zaniepokojeniem dotyczącym jego własnej relacji z Panem. Ten młody człowiek zobowiązał się wstawać każdego ranka i zaczynać dzień modlitwą i czytaniem Biblii. To godna pochwały dyscyplina życia duchowego! Jednak pewnego dnia obowiązki życia codziennego sprawiły, że nie miał czasu na społeczność z Panem. A, że sytuacja powtórzyła się klika razy w ciągu miesięcy, przyszedł z wielkim smutkiem do starszego brata z pytaniem: „Drogi T, czy myślisz, że Bóg będzie na mnie zły, bo nie skupiłem się na Nim w czasie swoich poranków?”
Być może wielu z was
uśmiecha się czytając te słowa, ale dla wielu chrześcijan jest to bardzo
poważna sprawa. Brat T odpowiedział: „To wielka rzecz, że cenisz dyscyplinę w
swoim życiu duchowym. Większość chrześcijan nie dba o takie rzeczy. Ale musisz
wiedzieć, w jaki sposób Ojciec na ciebie patrzy. Musisz poznać Jego serce. On
również widzi ciebie. Zna cię tak
bardzo mocno i doskonale wie co się dzieje w twoim życiu. Wie bo sam
zaprojektował te sytuacje dla twojego dobra i Swojej chwały. Nie musisz martwić
się, że w tych dniach zaniedbałeś swoje poranki. Dalej kocha cię tak samo.
Ciesz się Nim i żyj w tej świadomości, że w Chrystusie zostałeś bezwarunkowo i
na zawsze przyjęty do Jego rodziny”.
Wiele osób w ciele
Chrystusa wierzy, że ich akceptacja przez Boga zależy od tego jak wiernie Mu
służą. Tak wielu myśli, że poprzez swoją służbę, oddanie, uczynki itd. Są w
stanie zasłużyć sobie na przyjęcie przez Ojca. Jednak biblijna prawda jest
taka, że nie możesz zrobić nic, aby zyskać Jego aprobatę. On cię kocha,
ponieważ postanowił cię kochać.
Jesteś w pełni akceptowany przez Ojca, ponieważ jesteś w Chrystusie. Łaski nie
można spłacić czy odpracować. Ona nie ma żadnej ceny – nie dlatego, że jest
bezwartościowa, ale dlatego, że jest bezcenna.
Wiele braci i sióstr wciąż
ma problem z przyjęciem Bożej miłości i akceptacji. Wierzą, że „dobry”
chrześcijanin to osoba, która chodzi do zboru, czyta Biblię, modli się,
ewangelizuje, płaci dziesięcinę, a w skrajnych przypadkach nie korzysta z
mediów społecznościowych czy nawet nosi odpowiednie ubrania. Te rzeczy
oczywiście mogą być integralną częścią doświadczenia chrześcijańskiego, ale
nigdy nie powinny określać naszej intymnej relacji z Ojcem; nigdy nie mogą być
środkiem do uzyskania Jego akceptacji.
Dyscyplinowanie siebie w dyscyplinach
chrześcijańskich nigdy nie przyniesie trwałej radości w twoim życiu. Zbyt wielu
z was robi rzeczy z obowiązku, a nie z radości. Modlicie się i czytacie Biblię
z rutyny, a nie z relacji. Żyjecie z ciągłym poczuciem winy, czując, że nie
robicie wystarczająco dużo dla Boga. Wstajecie wcześnie każdego ranka i
staracie się spędzać jakościowy czas z Panem, ale to nigdy nie wystarczy.
Zapamiętujecie fragmenty Pisma Świętego, zwiastujecie Ewangelię,
przygotowujecie usługi, czynicie dobre rzeczy dla innych, ale zawsze zostajecie
z uczuciem, że nie dokonaliście wystarczająco dużo. Jesteście pochłonięci tym,
co myślicie, że jesteście winni Bogu i poświęcacie mnóstwo energii, próbując
zrobić więcej.
Marcin Luter powiedział
kiedyś, że większość chrześcijan ma wystarczająco dużo religii, aby czuć się
winnymi za swoje grzechy, ale nie tyle dużo, aby cieszyć się życiem w Duchu.
Wiem jak to jest próbować
żyć życiem chrześcijańskim w oparciu o własne osiągnięcia (wiem również jak to
jest żyć z ciągłą świadomością własnych grzechów, upadków, zadanych krzywd,
niewłaściwych słów, grzesznych postaw itd.), ale wiem również (choć wciąż w
niewielki sposób) jak to jest żyć w poddaniu miłości Ojca.