Kilka
dni wcześniej byłem niesamowicie podekscytowany możliwością zwolnienia. Teraz, gdy
rozwiały się moje nadzieje zacząłem płakać i skarżyć się Bogu.
Nagle,
w jednym momencie, którego nigdy nie zapomnę, stanął mi przed oczami obraz twarzy
chłopca o imieniu Danjuma.
28 stycznia 2015 roku islamscy fanatycy napadli na małą chrześcijańską wioskę Nunkwo w opanowanej wojną północnej Nigerii. Trzynastoletni chłopiec Danjuma Shakara przebywał w wiosce, gdy zaczął się atak. Danjuma był zwykłym nigeryjskim nastolatkiem. Mieszkał z owdowiałą matką, a wolnym czasie chodził na ryby i bawił się z kolegami.
W
pewną środę o szóstej rano jego życie zmieniło się raz na zawsze. Obudził go odgłos
strzałów. Na jego wieś napadło około tysiąca przebranych za pasterzy i wspieranych
przez Boko Haram ekstremistów, którzy zaczęli podpalać domy i mordować chrześcijan.
Danjuma próbował ratować się ucieczką, ale na niewiele się to zdało. Uzbrojeni w
maczety napastnicy zmasakrowali mu twarz, wyłupili prawe oko, zranili w ramię i
odcięli genitalia.
W
wyniku bestialskiego ataku zginęły dwadzieścia trzy osoby, a trzydzieści osiem zostało
rannych. Rany Danjumy wyglądały tak strasznie, że wiele osób po prostu mijało jego
okaleczone ciało, myśląc, że nie żyje. Wykopano mu nawet grób. Danjuma jednak jakimś
cudem przeżył. Kiedy odzyskał przytomność, zaczął płakać i wzywać pomocy. Mieszkańcy
wioski pośpiesznie przetransportowali go do najbliższego miasta oddalonego o około
25 kilometrów. Tam chłopiec uzyskał pomoc medyczną.
Po
upływie trzech miesięcy, mimo że został oślepiony i okaleczony, jego twarz promieniała
uśmiechem. Ten młody chrześcijanin nie żywił w sercu nienawiści do swoich oprawców.
-
Przebaczam im – powiedział – bo nie wiedzą, co czynią.
Po
wielu operacjach i z pomocą Voice of the Martyrs Danjuba mógł wrócić do domu matki.
Jego życie wyglądało inaczej niż kiedyś. W podbrzuszu miał umieszczony na stałe
cewnik odprowadzający mocz do woreczka, który chłopiec miał zawsze ze sobą. Zamiast
zginąć w pogromie, Danjuma ocalał, aby mówić innym o Jezusie. Jego grób był wciąż
pusty – tak samo jak grób jego Zbawiciela.
Gdy
tak stałem w mojej celi, ujrzałem Danjumę. Uśmiechał się. Takiego miał ducha. Kiedy
myślałem o potwornościach jakie zniósł, zawstydziłem się z powodu skarg, które chowałem
w głębi duszy. Wcześniej czy później wyjdę do domu. Wrócę do mojego wygodnego życia,
podczas gdy Danjuma prawdopodobnie już do swojej śmierci i zmartwychwstania pozostanie
niewidomy. Od tamtej pory zacząłem się o niego codziennie modlić.
Petr Jasek