Antoni Ricetti, mieszkaniec Wenecji, został skazany ze względu na swoją wiarę. Kiedy wydano już wyrok, w tamtejszej rzeczywistości, przyczepiono do danej osoby żelaznej łańcuch, który opasywał również wielki kamień. Układano ją potem twarzą do góry na desce, którą transportowano za pomocą dwóch łódek na pewną odległość w głąb morza. Kilka dni przed terminem planowanej egzekucji, odwiedził go syn i błagał, by ojciec zaparł się wiary, by matka i on nie zostali sami.
Antoni odpowiedział, że dobry chrześcijanin musi być
gotów wyrzec się dla chwały Zbawiciela nie tylko ziemskich dóbr i dzieci, ale również
własnego życia. Dlatego gotów jest wyrzec się wszystkiego, co może mieć w przemijającym
świecie doczesnym, na rzecz zbawienia w świecie, który będzie trwał wiecznie. Wysłali
mu również wiadomość weneccy panowie, którzy napisali, że gdyby zdecydował się
przyjąć wiarę katolicką, nie tylko ujdzie z życiem, ale zostanie zań spłacony dług,
który obciąża hipotekę jego posiadłości. Więzień odmówił zdecydowanie; odpisał szlachcicom,
że ceni sobie ponad wszystko swą duszę. Gdy powiadomiono go o tym, że jego współwięzień
Francis Sega, zaparł się wiary, odpowiedział, że jeśli wyrzekł się Boga, to mu współczuje,
ale on wytrwa do końca. Kiedy upewniono się, że żadnym sposobem nie są w stanie
sprawić, by porzucił swą wiarę, zabito go zgodnie z wyrokiem. Umarł szczęśliwy,
powierzając swą duszę Najwyższemu. To, co powiedział mu wcześniej o Franciszku Sega,
nie było prawdą. Nie wyrzekł się on wiary, ale wytrwał w niej niezłomnie i został
zabity kilka dni po Antonim”.
Historia Antoniego Ricettiego jest tylko jednym z ogromnej
mnogości przykładów chrześcijańskiego męczeństwa, z których każdy jest na swój własny
sposób inspirujący. To co wydaje mi się motywujące w historii Ricettiego, to jego
niezłomna wierność w wierze i miłość do Pana, wykraczająca ponad przywiązanie do
czegokolwiek innego, nawet własnego życia. Był w stanie przeniknąć spojrzeniem zasłonę
uroków tego śmiertelnego świata i dostrzec chwałę, która czekała go po drugiej stronie.
Spoglądał bowiem oczami wiary (Hbr 11:1). Opis męczeństwa Antoniego Ricettiego wzbudził
we mnie niepokój, ponieważ sprawił, że nasunęło mi się podstawowe, a jednak dręczące
pytanie: „Dla kogo ja żyję?”.
Floyd
A. Brobbel