Zacznę w sposób bardzo ortodoksyjny, właściwy i chrześcijańsko poprawny. Chciałbym również prosić cię, abyś pomodlił się za mną drogi czytelniku. Nigdy nie poproszę cię o dofinansowanie na Patronite, ale błagam cię o modlitwę, aby moje słowa nie były podobne do mądrości głoszonej przez przyjaciół Hioba, poprawnego zrozumienia teologii i praktycznych błędów w jej zastosowaniu. Wiedz, że dobra biblijna, ortodoksyjna teologia może czasami mocno skrzywdzić ludzi, jeśli będzie podana przez człowieka pozbawionego wrażliwego serca. Stąd módl się proszę o moją wierność i nadzieję. A tak w ogóle jeśli chodzi o przyjaciół Hioba, wybacz mi dygresję, to zauważyłeś, że zmagając się z problemem cierpienia ci mężczyźni bardzo często nie zgadzają się ze stwierdzeniami Hioba. Ale wszyscy z nich, nigdy nie kwestionują jednego: absolutnej suwerenności Boga. To bardzo ważne, bo Księga Hioba, podobnie jak nasze życie, ukazuje nam szatana, który jest na smyczy. Ma ograniczoną moc zadawania bólu. Moc przyznaną przez PANA, który jest jego Władcą i nad wszystkim sprawuje kontrolę. To bezcenna wiedza w kontekście prób i doświadczeń nie tylko Hioba, ale i naszych.
Jako wierzący mamy wszelkiego rodzaju próby traktować (przyjmować) z radością (Jk 1). Nie samo przechodzenie próby się liczy, ale to jak przez tę próbę przechodzisz, decyduje o jej końcowym rezultacie i o tym czy przyniesiesz Bogu chwałę. Czy wierzysz w to bracie i siostro, że Bóg Ojciec działa w tobie i przez okoliczności nawet w najtrudniejszych momentach twojego życia? Bo przecież jak pisał Jerry Bridges: „Jeśli mamy zaufać Bogu, to musimy dostrzegać, że On nieustannie działa w każdym aspekcie i w każdej chwili naszego życia”.
Tak, zaufanie Bogu
jest kluczem do satysfakcjonującego i radosnego życia pośród cierpienia, bo i sam
apostoł Paweł pisał, że zadowolenia w najtrudniejszych sytuacjach można się po
prostu nauczyć (Flp 4:11). Słowo „nauczyć” oznacza nauczenie się czegoś przez
doświadczenie; coś co wykracza poza wiedzę intelektualną. Jego zadowolenie z
pewnością nie opierało się na rzeczach zewnętrznych, ani na tym co działo się
wokół niego! Biblia naucza, że możemy również przyjąć taki styl życia, każdego
dnia będąc posłuszni Chrystusowi, niezależnie od okoliczności w jakich się znajdujemy!
Częścią tego uczenia się zadowolenia jest posłuszeństwo PANU poprzez patrzenie
na wystarczalność Chrystusa Jezusa we wszystkich sprawach; „Chrystus sam
wystarczy mi”. Ale drodzy, żyjemy w upadłym, przeklętym świecie i jak
stwierdził Cornelius Plantinga „nic nie jest tak, jak powinno”. Więc jak sobie z tym radzisz?
Ostatnie
kilka dni sprawiło, że niespokojne troski całkowicie odwróciły moją duszę od
trzymania się Boga. Zapomniałem, że Ojciec niebiański zna wszystkie moje
potrzeby i kocha mnie bardziej, niż jestem w stanie to zrozumieć (Mt 6:25-34;
Rz 8:32). Przestałem pamiętać o tym, że Jezus jest wiernym Arcykapłanem, który
sprawuje święte posługiwanie przed tronem Ojca, w moim imieniu, dla mojego
dobra (Hbr 7:25). Zapomniałem o słowach Roberta Murraya M’Cheyne’a, który
kiedyś stwierdził: „Gdybym mógł tylko usłyszeć Chrystusa modlącego się za mnie
w pokoju obok, nie bałbym się miliona wrogów. Wiem jednak, że odległość nie
czyni żadnej różnicy. On zawsze modli się za mnie”.
W
ostatnim czasie naprawdę dokonałem kilku złych wyborów. Moja uwaga była
skupiona na wszystkim poza prawdą, że PAN jest Bogiem (Ps 46:10). Trudno o
wewnętrzny spokój w duszy, kiedy centralnym punktem naszego odniesienia jesteśmy my sami, nasze troski, zmartwienia i perspektywa przyszłości, która w
naszej ocenie jest tak diametralnie różna od tego czego pragnęliśmy.
Świadomość tego, że Bóg wykorzystuje próby, aby przynieść uświęcające rezultaty dla naszej korzyści duchowej, powinna pozwolić nam cieszyć się nawet w centrum największego bólu. U mnie tak nie było. Przynajmniej nie w ostatnim czasie. W zasadzie, to i dzisiaj tak nie jest.
Jeśli
mowa jest oknem, przez które Bóg patrzy i widzi stan naszych serc, to co
właściwie mówią o mojej kondycji duchowej, słowa wypowiadane przez usta?
Jeśli
PAN mówi „Nie troszcz się” (Mt 6:31), co odpowiada moje serce? Jakie słowa
wypowiadają moje usta? Czy wskazuję, że jako dziecko Boże mogę zaufać
opatrznościowej opiece Ojca? A może artykułuje słowa pełne niewiary,
kwestionujące dobroć i moc Ojca?
Dezintegracja
myślenia i wewnętrzny chaos. Jakbym zgubił się w wielkim mieście, w samym jego
centrum i niezliczoną liczbą połączonych ze sobą uliczek, starał się dotrzeć do
domu. Miejsce jest obce, pora późna, świadomość bezradności i mijającego czasu
nie pozwala na skuteczne skupienie w celu odnalezienia właściwej drogi. Tak
mniej więcej wygląda eksploracja mojej własnej psychiki. Dodaj do tego jakąś
formę eskapizmu oraz bierności połączonej z lękiem i otrzymasz konglomerat
dający pewną ramę, będącą krajobrazem mojego świata z ostatnich dni.
Zmiany
nie są łatwe. Świadomość odpowiedzialności za to co robimy, jak się czujemy,
także nie jest proste. Wiele niesamowitych rzeczy w tym świecie zostało
dokonanych przez ludzi, którzy sięgnęli dna. Którzy nie dawali już rady i w
stanie najgłębszego cierpienia nie mieli już innej możliwości jak tylko
podnieść swoją głowę i zacząć zbierać fragmenty swojego poniszczonego życia,
aby przekuć je w coś niezwykłego.
Nasza wiara nie rozwija się pośród wielkich, duchowych przeżyć i ekscytacji. Dojrzałość w Chrystusie i jej progres ma miejsce w czasie zwyczajnego, przyziemnego życia. A zwykłe życie wiąże się z problemami. Kiedy wszystko nam się układa, wiara wydaje nam się tylko dodatkiem do życia. Podobnie jak Chrystus. Kilka lat temu usłyszałem jak John Piper mówił, że nie zna nikogo, kto nauczyłby się najważniejszych rzeczy o Chrystusie w czasie gdy wszystko w jego życiu układało się bardzo dobrze. Wtedy nie rozumiałem o czym on mówił. Dziś wiem, że gdy sprawy się komplikują, ból i cierpienie wydaje się nas pochłaniać, to wtedy zaczynamy naprawdę szukać pomocy. Dziś również wiem, że przychodząc do Chrystusa, przychodzisz, aby cierpieć. Nie ma innej drogi do Nieba. Pamiętam jak Stephen Neil mówił, że w czasach Cesarstwa Rzymskiego chrześcijanie nie mieli prawa do istnienia. Każdy z nich wiedział, że prędzej czy później będzie musiał świadczyć o swojej wierze kosztem życia.
Przechodzisz
trudny czas, pełen głębokiego smutku. Dalej nasłuchujesz kroków, które jednak
nie nadchodzą, czekasz na niewypowiedziane słowa, tęsknisz za odpowiedzią,
chcesz mówić, ale zdajesz sobie sprawę, że „nikogo to nie obchodzi”. A może Bóg
zapomniał o litości i w gniewie stłumił swoją łaskawość? (Ps 77:9). Może
doświadczasz zaniedbania lub konsekwencji grzechu nie tylko własnego, ale i
okrucieństwa innej osoby. Może załamałeś się pod naciskiem okoliczności, na
które nie masz żadnego wpływu. Jednak jeśli Bóg pozwolił, aby to wydarzyło się
w twoim życiu, należy przyjąć to jako Jego wolę i uznać za część procesu, w
którym bada, testuje i oczyszcza naszą duszę. Cierpienie i strata często jest
ogniem, który w bezlitosny sposób obnaża całą prawdę o nas. Myślimy, że
jesteśmy oddani PANU, dopóki nie zostaniemy wystawieni na oczyszczający ogień
cierpienia. Wtedy odkrywamy, że nie ma w nas kompletnie nic, na czym moglibyśmy
się oprzeć. To jest również ten moment, w którym widzimy, że „dyscyplina smutku”
jest również w rękach Ojca. Jego oko jest czujne i obserwuje temperaturę pieca,
do którego cię włożył. Jego dłoń pewnie trzyma nóż, którym przycina
niepotrzebne gałęzie otaczające twoje życie. On nie popełni żadnego błędu.
„Nie
troszczcie się więc, mówiąc: Cóż będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: W
co się ubierzemy? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Wie bowiem wasz Ojciec
niebieski, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6:31-32)
„Ojciec
wie…” Pewien ojciec miał niewidomego syna o imieniu Jaś,
którego zabrał do szpitala na leczenie. Kiedy lekarz wszedł do pokoju, dość chłodno
się przedstawił, podszedł do ojca, wziął dziecko z jego ramion i odszedł z nim,
aby wykonać badanie. Ojciec szybko podążył za nim, mówiąc: „Jasiu, nie znasz
lekarza, który cię trzyma; boisz się?”. Dziecko odpowiedziało: „Tato, nie znam go,
ale wiem, że ty go znasz”. Tak właśnie czuje się chrześcijanin w trakcie prób.
Często nie wiemy, co się dzieje i dlaczego; ogarnia nas zamieszanie i
niepewność. Nie mamy odpowiedzi, ale możemy powiedzieć: „Nie wiem o co chodzi,
ale wiem, że mój Ojciec wie. Wiem, że mój niebiański Ojciec mnie kocha i trzyma
mnie w swoim sercu, swojej dłoni i strzeże jak źrenicy oka swego - a to zmienia
wszystko”.
Czy dzisiaj w moim życiu
wystarczy mi świadomość, że „Ojciec wie…”? Czy będę potrafił na tym budować
dalej swoje życie? Czy to przyniesie ten upragniony pokój, którego rozpaczliwie
szukam od lat? „Ojciec wie …”.
W sytuacji straty, pozwól sobie na smutek i żal. Kocham księgę Psalmów, bo ona nie boi się wyrażać pełny konglomerat ludzkich emocji (Kalwin nazywał ją anatomią duszy człowieka). Kiedy coś stracisz, musisz przeżyć swoją żałobę. Pozwolić sobie na łzy. Pozwolić sobie na gorszy czas. Pozwolić sobie na chwilę, w których usiądziesz w obecności PANA, wylejesz swoje serce przed Nim (nawet gorycz, frustrację czy złość!) i będziesz tam trwał. Cechą takiego czasu jest jego przemijalność. Kiedy pozwolisz sobie „dożyć” te emocje, żal przeminie. Pozwól sobie na to. Porozmawiaj z kimś z Ciała Chrystusa o tym czego doświadczasz. Pozwól partnerowi dzielić z tobą rozpacz. Przeżycie tych etapów pozwoli ci zamknąć ten rozdział i pójść dalej.
Jonah Hill w chwili szczerości przygotowując film dokumentalny o Philu Stutz, powiedział swoim słuchaczom: „Mówię tobie i widzom, że idzie mi dobrze, że radzę sobie w życiu, a to gówno prawda”. Ogrom ludzi w niedzielny poranek podnosi ręce uwielbiając PANA, opowiada w samych pozytywach o swoim życiu, rodzinach itd. a to wszystko często „gówno prawda”. Zakładamy maski religijnej pobożności, aby pokazać ludziom, że jakoś sobie radzimy. Po co to robimy? Czemu nie potrafimy być autentyczni i szczerzy? Przyjść do brata lub siostry i powiedzieć: „Pomóż mi”? Często potrzebujemy kogoś, kto na nowo pomoże nam skierować swój wzrok we właściwą stronę. Nie wstydź się szukać pomocy. Nie wstydź się prosić, pokazać swoją słabość, ból, porażkę i grzech. Podobnie nie wstydź się łez, bo są one bezpiecznym zaworem smutku i często powstrzymują udręczone serce przed pęknięciem; pozwól im płynąć (Theodore Cuyler).
Hiob w 12:4 mówi: "Jestem pośmiewiskiem dla swojego przyjaciela; ja który wołam do Boga, a on odpowiada; sprawiedliwy i doskonały jest pośmiewiskiem". Hiob ma rację dlatego bracia i siostry nie osądzajmy się wzajemnie na podstawie tego, że ktoś stracił pracę, przeszedł przez rozwód, doświadcza choroby, odejścia do świata ukochanego dziecka albo też stracił dobre imię ze względu na zawiść ludzką, albo błąd popełniony w życiu. Nie mówmy: "Takie i takie jest jego serce ponieważ wydarzyło się to lub tamto". Nie wiesz co się stało. Zostaw to. Ludzie nie potrzebują twojego osądu.
Ostatecznie w próbie musimy wytrwać. Musimy zwyciężyć, aby móc odpowiedzieć twierdząco na najważniejsze pytania w naszym życiu: "Czy kochasz Boga bardziej niż swoje dzieci?" "Czy kochasz Boga bardziej niż swoje zdrowie?" "Czy kochasz Boga bardziej niż swojego partnera?" "Czy kochasz Boga bardziej niż wszystko co posiadasz?" "Czy kochasz Boga bardziej niż swoją służbę?". Jeśli wszystko zostanie ci odebrane i pozostanę tylko Ja - mówi PAN - czy będziesz mnie przeklinał, czy będziesz mnie kochał? Odpowiedź na te pytania wcale nie jest taka łatwa jak możesz sobie myśleć.
Wyobraź sobie szklankę wody na dnie, której znajduje się trochę osadu. To co sprawi, że ten osad stanie się bardzo widoczny to uderzenie lub potrząśnięcie szklanką. Na tym właśnie polega ból i cierpienie w naszym życiu. Co wtedy będzie wypływać z twoich ust? Jakie będą twoje praktyczne działania? To cierpienie wstrząsnęło osadem, który był w twoim życiu. Mogłeś wyglądać na bardzo pobożną osobę, kiedy wszystko szło dobrze, ale gdy sprawy zaczęły się komplikować, nagle okazało się, że PAN musi jeszcze bardzo mocno pracować nad twoją duszą.
Bóg codziennie czyni wielkie rzeczy, których nie możemy zrozumieć (Hiob 37:5). Obyśmy o tym zawsze pamiętali i zamiast próbować zrozumieć co On czyni, mieli pokorę, aby poddać się, kochać i być Mu posłusznymi. Doświadczenie ostatnich trzech lat nauczyło mnie również, że często uwielbianie Boga uniesie więcej ciężarów niż ich zrozumienie.
1 List do Koryntian 10:13 uczy nas, że Bóg nie pozwoli, abyśmy byli kuszeni ponad nasze siły. W greckim tekście nie ma różnicy pomiędzy próbą a kuszeniem; Paweł używa tego samego słowa. Dlatego możemy być pewni, że Bóg nie pozwoli, aby spotkała nas jakakolwiek próba, która byłaby ponad nasze siły. Być może pozwoli, aby zęby szatana mocno zacisnęły się na twojej szyi, ale w pewnym momencie powie: "Stop. Do tego momentu, ani kroku dalej". Jest to wielka pociecha dla tych z nas, którzy zmagają się w sposób szczególny z określonymi trudami i wyzwaniami życia.
Luter ukochał Ps 118:71 "Dobrze to dla mnie, że zostałem uciśniony, abym się nauczył twoich praw". Reformator nauczał, że teologa tworzą trzy rzeczy: oratio (modlitwa), meditatio (refleksja, medytacja) i tentatio (cierpienie). Chcesz prawdziwie poznać PANA? Módl się, rozmyślaj nad Słowem Bożym i przygotuj się na cierpienie. Pamiętaj, że Hiob dopiero po doświadczeniu ogromnego bólu mógł powiedzieć do PANA: "Dotąd tylko moje ucho słyszało o tobie, lecz teraz moje oko cię ujrzało" (Hiob 42:5).
Bóg mnie kocha, chociaż czasami jest mi trudno w to uwierzyć. On nie jest dzisiaj już moim wrogiem, ale Ojcem. Przychodzi, aby nie tylko pokazać mi kim On tak naprawdę jest, ale też po to, aby oczyścić mnie głębiej i ukazać rzeczy, których nie byłem świadomy. Poddaje mnie próbie, żebym mógł zobaczyć, czy naprawdę cenię Go ponad wszystko. Może wreszcie będę mógł zaśpiewać w niedzielę tę pieśń, że Chrystus sam wystarczy mi. Przychodzi, abym mógł pokazać otaczającemu mnie światu, że będę się Go dalej trzymał jako najwyższego Skarbu, niezależnie od wszystkiego. Tak, jeśli potrzebuje usunąć nieczystość z mojego życia (niedojrzałość, głupotę, pychę, egoizm itd.) to zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel.
Jeśli dziś zmagasz się z cierpieniem, stratą, bólem, rozczarowaniem wiedz proszę, że Bóg robi w tym momencie 10 000 rzeczy w twoim życiu (John Piper). Oznacza to, że właśnie w momencie odczuwania przez ciebie wszystkich tych "negatywnych" emocji i uczuć, jesteś w stanie dojrzeć może kilka rzeczy, które Jego opatrzność czyni. Prawdą jest jednak to, że Bóg Ojciec jest o wiele bardziej zaangażowany w twoje życie, niż jesteś w stanie sobie wyobrazić. On jest Bogiem jutra. On przeżył wszystkie twoje jutra. Jego działanie w twoim życiu zawsze charakteryzuje się całkowitą spójnością, mądrością oraz celowością.
Nikt z nas przyjaciele nie rodzi się miłośnikiem suwerenności Boga. Uwielbiamy poczucie własnej sprawczości, mocy i siły. Wielu z nas, wierzących, zaczyna kochać suwerenność PANA dopiero w czasie kryzysu. A ta nauka nigdy nie jest łatwa. Wszyscy musimy się nauczyć mówić: Jestem Jego sługą, kłaniam się przed Nim. Jestem całkowicie usatysfakcjonowany wolą mojego Ojca, a poprzez doskonałe poddanie się Jego świętej woli, pragnę Go uwielbić. Całuję dłoń, która w ten sposób mnie doświadcza (George Muller).
Nie potrafię dziś ucałować dłoni, która mnie rani. Nie potrafię sobie przebaczyć całego zła, które sam wyrządziłem. Nie potrafię zrozumieć sensu ostatnich lat swojego życia. Jednocześnie dziękuję Ojcu za Jego wierność, której doświadczałem przez ostatnie 12 lat. W sposób szczególny kłaniam się z wdzięcznością za podtrzymanie mojego życia w ostatnich 3 latach. I chociaż dzisiaj tak wielu rzeczy nie chcę i nie rozumiem, to jednak wiem, że ponownie zacznę Mu ufać. Że rozpocznę proces gojenia i wrócę z łaski Bożej na właściwą drogę.