Pamiętam jak kiedyś Chad Bird mówił, że dopiero po śmierci swojego syna zdał sobie sprawę jak nieprzewidywalne i zmienne mogą być nasze emocje, które odczuwamy wobec Boga. Ja również podobnie jak on, często mam niemal mistyczne w swej naturze chwile, w których Ojciec wydaje mi się tak bliski. Jest to bardzo intymny czas. Są jednak i takie momenty, w których wydaje się odległy, obcy.
Takie odczuwanie obecności
Chrystusa w naszym życiu wiąże się z dużym cierpieniem. Moje własne doświadczenia
pomogły mi zrozumieć nie tylko to co przeżywał Hiob lub Psalmiści, ale również
to co było nierozłączną częścią życia wielu Bożych ludzi.
Jeśli myślisz, że twoje
cierpienia i zmagania są unikalnym doświadczeniem, to mylisz się. Jakże wielkim
błogosławieństwem była dla mnie informacja, że nie tylko David Brainerd, ale i
sam Jan Kalwin przeżywał podobne troski jak ja i podobnie do mnie radził
sobie z nimi w dość niefunkcjonalny sposób! (wynikający z jednego prostego
faktu – był tylko człowiekiem).
Często wołamy: "Odejdź
PANIE ode mnie!" Żeby po krótkiej chwili ze łzami prosić: "zbliż się Ojcze".
Często nie umiemy
zrozumieć tego co Bóg czyni w naszym życiu, kiedy jesteśmy pochłonięci bólem i
dezorientacją. Wszystko wydaje się tak niepewne i chaotyczne.
Dziś w szczególny sposób
jestem wdzięczny za to, że żyjemy dzięki Bogu, który jest gotowy i chętny, aby
nas przytulić gdy płaczemy, wzmocnić gdy walczymy i pomóc nam uporządkować cały
bałagan, który narobiliśmy w naszym życiu.
Pamiętaj, że w ciągu 24
godzin nasz Pan Jezus wypowiedział obie te modlitwy:
Znowu, po raz drugi
odszedł i modlił się, mówiąc: Mój Ojcze, jeśli ten kielich nie może mnie minąć,
tylko abym go wypił, niech się stanie twoja wola.
Ewangelia Mateusza 26:42
Około godziny dziewiątej
Jezus zawołał donośnym głosem: Eli, Eli, lama sabachthani? To znaczy: Boże mój,
Boże mój, czemu mnie opuściłeś?
Ewangelia Mateusza 27:46
Legenda głosi, że gdy
Teresa z Avili podróżowała, przypadkowo zsunęła się z konia i upadła w błoto.
Kiedy poskarżyła się Jezusowi, ten powiedział: „Tak właśnie traktuję moich przyjaciół",
na co ona odparła: „Jeśli tak traktujesz swoich przyjaciół, to nic dziwnego, że
masz ich tak niewielu!".
To tylko legenda, bajka. We mnie
wywołuje uśmiech, jednakże zawiera w sobie bolesną prawdę. Bycie przyjacielem i
naśladowcą Chrystusa oznacza trud. Droga uczniostwa często jest areną kpin,
nienawiści, a nawet męczeństwa. Oznacza to, że nie ominie nas strata, ból,
rany, rozczarowania.
Paweł opisał swoją służbę
w następujący sposób: „Aż do tej chwili cierpimy głód i pragnienie, jesteśmy
nadzy, policzkowani i tułamy się; I trudzimy się, pracując własnymi rękami. Gdy
nas znieważają – błogosławimy, gdy nas prześladują – znosimy; Gdy nam złorzeczą
– modlimy się za nich. Staliśmy się jak śmiecie tego świata, jak odpadki u
wszystkich, aż do tej chwili”
(1 Kor 4:11-13).
Bycie przyjacielem Jezusa
w przypadku Pawła oznaczało bycie traktowanym jak śmieć. Doświadczyłeś już
tego?
„Panie Jezu, nasz
Przyjacielu, uczyń z nami, co zechcesz. Upodobnij nas do siebie. Tylko nas nie
opuszczaj. Bo z Tobą, bez względu na to, co może nas spotkać, jesteśmy tam,
gdzie powinniśmy być. Amen”.