C.
S. Lewis ma kilka dobrych rad:
„Jeśli wszyscy mamy zostać zniszczeni przez bombę atomową, niech ta bomba, gdy nadejdzie, zastanie nas robiących rozsądne i ludzkie rzeczy - modlących się, pracujących, uczących, czytających, słuchających muzyki, kąpiących dzieci, grających w tenisa, rozmawiających z przyjaciółmi przy kuflu i grze w rzutki - a nie skulonych jak przestraszone owce i myślących o bombach. Mogą one zniszczyć nasze ciała (równie dobrze może to zrobić bakteria), ale nie muszą zdominować naszych umysłów". ("On Living in an Atomic Age")
Innymi
słowy, jeśli nadchodzi koniec świata, po prostu kochaj tych, których Bóg
umieścił w twoim życiu. Przygotuj śniadanie dla swojej rodziny. Idź do pracy i
obsługuj swoich klientów. Zagraj z dziećmi w grę. Zadzwoń do swojej mamy.
Corrie
ten Boom powiedziała kiedyś: „W niebie nie ma paniki". Oczywiście miała
rację. Nigdy nie zobaczysz Jezusa załamującego ręce nad wybrykami polityków.
Nigdy nie zobaczysz, jak oblewa się zimnym potem z powodu spisków i
kataklizmów. Dawna duchowość ma rację: „On ma cały świat w swoich
rękach...".
Co
ważniejsze, te ręce, które trzymają świat, są pokryte bliznami. A te blizny po
starożytnych rzymskich gwoździach oznaczają miłość. Miłość Boga w Jezusie jest
naszym zaufaniem, gdy świat wydaje się balansować na krawędzi samozniszczenia.
Jeśli
On nas kocha - a kocha - to kochajmy się nawzajem, w pełni przekonani, że
cokolwiek się stanie, miłość Boga w Jezusie nas nie zawiedzie.
Jesteśmy
bezpieczni w bliznach Jezusa. Tak więc, dopóki nie nadejdzie koniec świata,
będę dziękować Bogu za rodzinę i przyjaciół, chodzić do kościoła i modlić się,
wypełniając obowiązki mojego powołania.
Zrobisz
to samo?
Chad
Bird