Spojrzeliśmy
na siebie, szukając słów, które nie istniały. Po raz pierwszy zdałem sobie
sprawę, że mój ojciec starzeje się, a jego oczy, te zawsze przymglone i
zagubione oczy, nieustannie patrzą wstecz. Wstał, rozsunął zasłony, by wpuścić
chłodne światło świtu.
‒
No, dość tego. Pospiesz się, Danielu, ubieraj się. Chcę ci coś pokazać ‒
powiedział.
‒
Teraz? O piątej rano?
‒
Istnieją takie miejsca, które trzeba i można oglądać jedynie w ciemnościach.
To Zafon i „Cień wiatru”. Okazjonalnie wracam na Cmentarz Zapomnianych Książek. A czas jesieni to chyba najlepszy moment, aby pooglądać miejsca, które w innym czasie są trudno dostępne.
To trudny czas dla mnie.
Nowe próby, nowe wątpliwości, nowe zmagania, pytania bez odpowiedzi i droga,
której końca nie znam.
W ostatnich tygodniach
podstawową lekcją, jakiej nauczył mnie Ojciec, to świadomość, że moje poczucie
kontroli nad sprawami w swoim życiu było zawsze iluzoryczne. Nigdy go nie
posiadałem, a w ostatnich dniach zostałem go pozbawiony jeszcze mocniej. Część
decyzji, które są game changerem w
mojej sytuacji jest dziś przedmiotem rozważań innych ludzi, a moim zaufaniem
jest przekonanie, że to PAN kieruje sercami ludzkimi. Że oni wszyscy mogą
planować, rozważać, ale to jednak wola PANA będzie się działa, a On wszystko
czyni ku swojej chwale i mojego dobra. Czy to oznacza, że się nie boję i jestem spokojny? Chciałbym żeby taka była postawa mojego serca, ale zbyt często muszę wołać: "Panie, pomóż mojej niewierze!" (Mk 9:24)
Jesień to zawsze czas gdy
z większym realizmem patrzę na siebie. Widzę swoje ograniczenia i braki. Widzę
jak moje zasoby z roku na rok się kurczą, dawna siła i pewność odchodzi w
niepamięć, a ja coraz częściej jestem człowiekiem opierającym się niczym
patriarcha Jakub o laskę swoich słabości … Kiedyś byłem bardzo naiwnym głupcem.
Pysznym, pewnym siebie ufającym, że we własnym zakresie mogę osiągnąć wielkie
rzeczy.
Ostatnie lata nauczyły mnie pokory i zrozumienia, że z łaski jestem tym czym jestem. Ostatnie lata uczą mnie akceptacji tego, kim jestem. Widzę wyraźnie swoje ograniczenia intelektualne. Stosunkowo niewielkie możliwości do głębokiej analizy tekstu, refleksji nad Słowem czy też ujmowania wszystkiego w bardziej syntetycznej formie. Nie potrafię wytworzyć produktów w „służbie” dorównujących jakości pracy innych braci z naszego kraju.
W kontekście budowania relacji widzę wyraźnie jak bardzo jestem uszkodzonym naczyniem wymagającym uzdrowienia, bo bez tego nie potrafię pójść dalej, zaufać, obnażyć się w sposób, jakiego pragnie moja dusza. Po tym dniu widzę wyraźnie, że odgruzowywanie w żadnym zakresie się nie zakończyło, a próby zlepienia tego w jedną całość na dziś wydają mi się niemożliwe. "Pomóż mi Ojcze".
Zbliżyłeś się do mnie w dniu, kiedy cię wzywałem, i powiedziałeś: Nie bój się. Księga Lamentacji 3:57
Ale też uczę się tego, że
Bóg oceni mnie na podstawie tego co mi powierzył. Stąd kluczem do właściwej
oceny siebie samego jest kwestia szafarstwa (troszczenia się o to, co zostało mi powierzone) w moim życiu, a nie ciągłe
spoglądanie na życie innych.
Słabość w sferze mentalnej
i towarzysząca mi melancholia bardzo często były powodem frustracji, smutku i
pewnie grzesznego użalania się nad sobą. Czułem się zniechęcony. Dzisiaj staram
się tę słabość przekuć w coś, co Ojciec w swojej dobroci może wykorzystać na
swoją chwałę.
Czy jest to możliwe, aby
słabość była sekretem siły?
Czy to możliwe, aby być
zadowolonym (szczęśliwym) z powodu słabości, które PAN przypisał do naszego
życia?
Wiem, że wystarczy mi Boża
łaska i że Jego moc doskonali się w mojej słabości (2 Kor 12:9). Wiem, też że
nasz Ojciec w Niebie jest Bogiem wszelkiej pociechy. Stąd chcę być wdzięczny,
pokorny, cierpliwy, radosny. Dzięki swojej słabości doświadczam tego, że łaska
Boża jest wystarczająca. Dzięki swojej niepewności dzisiaj doświadczam tego, że
„Chrystus sam wystarczy mi”. Uczę się doceniać mrok smutku, bo to właśnie wtedy
jaśniej świeci oblicze Chrystusa.
„Istnieją takie miejsca,
które trzeba i można oglądać jedynie w ciemnościach”. Wierzę, że jest też taka
droga w ciemności, którą trzeba przejść. I chociaż wydaje się tak strasznie
trudna, to jednak wiem, że mój Zbawiciel powiedział: „Ja jestem światłością
świata. Kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności, ale będzie miał
światłość życia” (J 8:12).
Prawie zawsze obraz prezentowany w mediach społecznościowych jest pozytywny. Częściej wygląda to tak: „Pozwólcie, że opowiem wam, jak świetnie sprawy się układają. Popatrzcie, jaki jestem wspaniały”. Rzadko ktoś pisze prawdę: „Boję się. Jest mi trudno. Nie wiem”. Ryan Holiday