Dzień dobry!
Proszę wybaczyć mój emfatyczny wyraz emocji własnych, ale doświadczam prawdy,
którą Viktor E. Frankl w „Człowiek w
poszukiwaniu sensu”, określił jako: „Nienormalna reakcja na nienormalną
sytuacją jest normą”. Tak, często jako ludzie w sytuacji dla nas „nienormalnej”
zachowujemy się w sposób, w jaki może nie powinniśmy.
Aczkolwiek dziś chciałbym wspomnieć trochę o odpuszczeniu, uwolnieniu i o próbach wyciszenia tego „wewnętrznego krytyka, który nieustannie drze mordę”, aby cię pognębić i do końca rozczłonkować twoje własne self.
Chciałem się też z tobą podzielić swoją wdzięcznością, radością i smutkiem. Wiem, że dla wielu jest to ważne i cieszę się, że układając swoje własne myśli, mogę pomóc również i tobie. Jak zwykle czekam na feedback. Możemy razem się pośmiać z tego, poprzyglądać się swoim emocjom i uczuciom, poryczeć przy kakao, a potem paść do stóp Ojca z wdzięcznością, że ... On dalej nas kocha, ciągle tak samo. Chodźmy dalej. A i z góry muszę cię prosić o wybaczenie, bo to jest strasznie nieskładny tekst! Ale chyba tak być musi dziś.
Ostatnie tygodnie były dla mnie czasem, którego a) się nie spodziewałem, b) trudnym, c) pochłaniającym moje zasoby, d) wspaniałym. Jak to wszystko łączy się ze sobą? Jak można to w jakiś logiczny sposób sklaryfikować? Nie mam pojęcia.
Nauczyłem się, że często potrzebujemy wrócić do miejsc, które dobrze znamy. Pamiętasz taki czas kiedy w wolności PAN zabrał cię na pustynię? Gdzie byłeś zadowolony tylko z Jego obecności? Nawet wtedy gdy odmówiono ci wszystkiego innego? Gdy byłeś gotowy wyrzec się i zostawić wszystko, byle by tylko móc żyć blisko Niego? Dziękuj Bogu, jeśli masz takie wspomnienia w sercu, nawet jeśli głęboko przygniotły je smutki tego świata lub jego pożądliwości.
Wrzesień zaczął się u mnie, hm chaotycznie, jakbym przechodził od stanu hektyczności do całkowitej abnegacji wszystkiego. Ale takie jest życie. Bywają dni, gdy naprawdę czujemy się fatalnie, nawet jeśli w niedzielny poranek uśmiechamy się i opowiadamy o tym jak dobry jest Bóg dla nas. To prawda, On jest zawsze dobry dla nas, ale to nie zmienia faktu, że możemy czuć się rozczarowani, zdezorientowani, niekochani, niepotrzebni, uszkodzeni, lub gorsi od innych. To właśnie jest ten czas, w którym „członki jednakowo powinny troszczyć się o siebie” (1 Kor 12:25).
Ktoś ważny zadał mi pytanie: „Dlaczego w twoich mediach społecznościowych nie ma więcej mojego prywatnego życia?”. No właśnie. Dlaczego nigdy nie pojawiło się zdjęcie na Instagramie z jakiegoś miejsca dla mnie ważnego? Dlaczego nigdy nie pojawiło się odznaczenie „kogoś”, kto jest dla mnie tak ważny, że chciałbym, aby inni mogli również to zobaczyć? Moją odpowiedzią było stwierdzenie, że nie po to służy mi to miejsce w infosferze. Ale tak naprawdę to było kłamstwo. Tak naprawdę od ponad 3 lat, (a tak naprawdę może od… zawsze?), nie było takich chwil, ani „kogoś”, kto sprawiłby, że chciałbym tym dzielić się ze światem. Więc wiedz jedno, że jeśli kiedykolwiek taka sytuacja będzie miała miejsce, dzieje się w moim życiu coś przełomowego.
W swoim życiu żałuję wielu rzeczy, i jak często mówił R.C. Sproul, gdybym mógł przeżyć je jeszcze raz zrobiłbym bardzo dużo rzeczy inaczej. Dziś, nie chciałbym już żałować.
Żałować, że nie zauważyłem potrzeby najważniejszego dla mnie człowieka, tylko dlatego, że ... boję się.
Żałować wyborów i decyzji, które podjąłem nie czekając w ciszy i ufności na prowadzenie Ojca.
Żałować chwil, w których żyłem w sposób bezrefleksyjny, bez modlitwy, bez poddania, bez pragnienia niesienia krzyża.
Żałować momentów, w których nie skupiłem się i nie oddałem temu co najważniejsze, nawet jeśli wymaga wysiłku, uważności i poświęcenia.
A ty czego żałujesz, bracie, siostro, przyjacielu? Co zrobiłbyś inaczej? Wiem, że to strasznie trudne pytania, a cały ten przeklęty świat będzie starał się odwrócić twoją uwagę od wszystkiego co mogłoby spowodować zbliżenie do Chrystusa. Jednak zachęcam, sprawdź swoje serce. Proś PANA, aby je przeniknął. To strasznie trudne, ale i potrzebne. A często stanowi pierwszy krok na drodze wzrostu.
W psychologii jest coś takiego jak „self compassion” – czyli współczucie dla samego siebie. Jedną z form jest prowadzenie wewnętrznego dialogu z samym sobą, opartym na zrozumieniu, empatii, szukaniu rozwiązań, a nie krytyce i potępieniu. Nie wiem jak ty, ale ja mam z tym ogromny problem. Jednak jestem głęboko przekonany, że jest to częścią służby Ducha Świętego. Że właśnie poprzez ten „cichy głos”, który słyszymy w naszych sercach skupiając się na PANU, trwając w modlitwie i w Słowie Jego, możemy doświadczyć Bożej miłości i pomocy. Zachęcam cię do szukania takiej społeczności z naszym Ojcem, bo jest to bezcenne dla naszej pomyślności.
W najbliższych tygodniach w Polsce ukaże się książka, „Życie i Pamiętnik Dawida Brainerda” wydana przez Fundację Świadome Chrześcijaństwo z Torunia. Tylko Bóg Ojciec wie jak bardzo jestem wdzięczny za wydanie tej książki w Polsce. Tylko On wie jak bardzo czymś uprzywilejowanym było dla mnie napisanie wstępu do niej. Dziś czuję się jak Izrael kiedy powiedział do Józefa: „Nie spodziewałem się, że będę jeszcze oglądał twoją twarz, a oto Bóg dał mi widzieć nawet twoje potomstwo” (Rdz 48:11). Kiedy ostatni raz Ojciec zachwycił twoje serce swoją hojnością? Kiedy prosiłeś o niewiele, a dostałeś ogrom, którego się nie spodziewałeś? Jestem wdzięczny za braci, którzy zdecydowali się wydać „Pamiętniki”. Dziękuję Bogu za Pawła Jurkowskiego, który przetłumaczył to dzieło. Dziękuję za E, której wkład przyczynił się, że to marzenie mogło się spełnić. Ufam, że ta książka będzie wielkim błogosławieństwem dla wielu z was, na chwałę Pana Jezusa Chrystusa.
Ostatnio w kontekście pracy spotkałem się z pojęciem „shutdown rituals” czyli takim niewielkim zestawem zadań, które wykonujesz na koniec dnia pracy; jakaś forma próby syntetycznego spojrzenia, refleksji czy podsumowania.
Oto i moje:
1. Jestem wdzięczny za najlepsze kakao jakie piłem w swoim życiu. Nigdy go nie zapomnę.
2. Jestem wdzięczny za ludzi, którzy pokazali mi, że życie jakiego pragnę jest, dzięki łasce Bożej, naprawdę możliwe.
3. Jestem wdzięczny za postój w Toruniu w drodze powrotnej. Za Braci, których świadectwo jest dla mnie tak wielką zachętą do życia w pobożności i posłuszeństwie PANU oraz za poznanie ludzi, którzy towarzyszą mi w wędrówce już od jakiegoś czasu.
4. Jestem wdzięczny za „Między nami żywiołami”. Będzie dobrze.
5. Jestem wdzięczny za to, że okazało się iż mój stworzony własnymi rękoma mur, czyniący mnie mentalną wyspą „i to w dodatku ufortyfikowaną”, nie jest jednak tak wysoki jak myślałem. Co więcej, jest możliwość jego pokonania.
6. Czego potrzebuję? Bożej mądrości, Jego prowadzenia, zamykania drzwi, które nie są dla mnie, pokory i akceptacji Jego woli.
7. Czego dziś się uczę?
Że Bóg zsyłając cierpienia, zarówno te drobne jak i większe, kieruje się wielką miłością, jakby chodziło o najlepszy dar, jaki mógłby mi dać. Bóg zadecydował o wszystkim, co ma mnie spotkać. On sam wszystko zmierzył i policzył, nic nie da się dodać ani ująć ani zmienić. Uczę się pozwalać Mu przygotować mnie. Czekać się na Niego. Z pokorną bojaźnią przyjąć wszystko. Być zadowolonym tylko z Niego. Wracać do domu Ojca, nawet jeśli czuję, że wszystko zepsułem, albo zrobię z siebie głupca…
Co za radość dla Bożego serca, kiedy odpowiadamy tak, jak Pan Jezus, kiedy był w Getsemani. Jakbyś ty sam też potrafił powiedzieć w chwili największego smutku: „Wiem, że to będzie bolało, ale Ty jesteś moim Ojcem i wiem, że będziesz wszystkim, czego potrzebuję. Zaufam ci."
„A jeśli porozmawiasz z chrześcijanami, którzy żyją wystarczająco długo, aby doświadczyć wzlotów i upadków, niepowodzeń, głupstw i bałaganu, to większość z nich powie ci, że największy postęp, jaki zrobili na drodze wiary, nie dokonał się w triumfie, ale w cierpieniu. Doświadczamy mocy Bożej, która sprawia, że idziemy naprzód i wzrastamy, że jesteśmy posłuszni i dajemy świadectwo, nie wtedy, gdy gra orkiestra i wszyscy maszerują, ale wtedy, gdy muzyka ucichła, a my się czołgamy. Kiedy dochodzisz do kresu swoich sił, tam właśnie znajdujesz Bożą moc. A kiedy to zrobisz, przekonasz się, że jest niezmierzona, a zatem – że jest wystarczająca.” Alistair Begg
Na koniec:
Myślę, że często naszym największym problemem jako chrześcijan jest brak zrozumienia tego kim jesteśmy w Chrystusie oraz brak poznania Boga jako Ojca. Ja nie mam właściwego obrazu ojca w swoim życiu. Często swoją zniekształconą perspektywę przenosiłem na moją relację z Bogiem Ojcem. Bóg stworzył nas, abyśmy się Nim cieszyli. On jest naszym Ojcem i naprawdę możemy się Nim radować na wieki. Cóż za pociecha móc być dzieckiem Bożym, bezpiecznym w ramionach Wszechmogącego. Tylko takie zrozumienie przynosi wolność do naszego życia; wolność od strachu, potępienia, od poczucia winy. Wolność do bycia sobą, w Chrystusie.
Dziękuję za przeczytanie. To dla mnie taka forma społeczności z tobą, drogi czytelniku. Jak coś pisz, czekam.