- aby mąż więcej czasu spędzał ze mną,
- aby żona była bardziej skupiona na moich potrzebach
- przyjaciela, aby poświęcił mi więcej czasu
- potrzebuję: żony, męża, dzieci, nowej pracy itd.
- potrzebuję większego poczucia sensu w życiu,
- potrzebuję ładniejszego ciała,
- potrzebuję …. Każdy z nas może tutaj wstawić coś, o czym myśli.
Wpisz tutaj cokolwiek. Każdy z nas ma swoje „potrzeby”. No właśnie, czy
jednak dokonujemy właściwej oceny? Gdzie jest linia rozgraniczająca
„potrzebuję”, a „pragnę”? Pragnienia to rzeczy, których bardzo często nie
potrzebujemy, w przeciwieństwie do „potrzeb”, które są nam niezbędne do
właściwego funkcjonowania.
Jednym z najważniejszych odkryć w Słowie Bożym było dla mnie
uzmysłowienie sobie, że Bóg obiecuje zaspokoić wszelką moją potrzebę (Flp
4:19), a nie pragnienie. Uświadomiłem sobie tę prawdę w najbardziej krytycznym
momencie swojego życia. Z jednej strony wniosła ona ze sobą obawę, bo
wiedziałem czego tak bardzo „pragnę” i nie miałem żadnej gwarancji, że Ojciec
odpowie na moją modlitwę. A z drugiej strony mogłem odpocząć w świadomości, że
moje rzeczywiste potrzeby zostaną w pełni zaspokojone przez Boga.
Z pewnością nasza Instagramowo-facebookowa rzeczywistość nie ułatwia nam
właściwej oceny naszych „potrzeb”. Tak naprawdę konsumpcjonizm całkowicie
zdekonstruował nasze życie w wielu obszarach. Nasze „pragnienia” nazywamy
„potrzebami”, a następnie za wszelką cenę dążymy do ich urzeczywistnienia.
Niezależnie od ceny jaką trzeba za to zapłacić. Niezależnie od szkody, którą
ponosimy na własnej duszy.
W Ewangelii Łukasza 10:38-42 czytamy następującą historię: „ A gdy szli,
wszedł do jednej wsi. Tam pewna kobieta, imieniem Marta, przyjęła go do swego
domu. Miała ona siostrę, zwaną Marią, która usiadła u nóg Jezusa i słuchała
jego słów. Ale Marta krzątała się koło rozmaitych posług, a podszedłszy,
powiedziała: Panie, czy nie obchodzi cię, że moja siostra zostawiła mnie samą
przy usługiwaniu? Powiedz jej, aby mi pomogła. A Jezus jej odpowiedział: Marto,
Marto, troszczysz się i martwisz o wiele spraw; Ale jedno jest potrzebne. Maria
wybrała dobrą cząstkę, która nie będzie jej odebrana”.
Marta „krzątała się wokół rozmaitych posług”. Widząc jej zaangażowanie i
zaabsorbowanie rozmaitymi rzeczami, które miały służyć Jezusowi i innym
ludziom, możemy przewidywać słowa pochwały, które PAN skieruje do swojej
wiernej córki. Jednakże w jej postawie możemy zobaczyć pewien obraz niepokoju,
który urzeczywistnia się w słowach, które skierowała Marta do Jezusa: „Panie,
czy nie obchodzi cię, że moja siostra zostawiła mnie samą przy usługiwaniu?”.
Całe to oddanie służbie sprawiło, że Marta zaczęła kwestionować troskę Jezusa.
To tak jakby powiedziała: „Gdyby naprawdę Ci na mnie zależało, poleciłbyś mojej
siostrze, aby mi pomogła”.
W chwilach niepokoju, strachu, lęku, obaw, jako ludzie mamy skłonność do
formułowania najróżniejszych, bardzo często niedopuszczalnych wniosków
dotyczących Chrystusa. W czasie sztormu uczniowie obudzili Jezusa i mówili:
„Nauczycielu, nie obchodzi cię, że giniemy?” (Mk 4:38). Strach czyni nas
głupcami. Na podstawie zewnętrznych okoliczności często możemy sformułować
stwierdzenia, które nie tylko obrazują słabość naszej wiary, ale tak naprawdę
kwestionują samą istotę i charakter Boga.
Marta dalej mówi do Jezusa: „Powiedz jej, aby mi pomogła”. Niesamowite,
prawda? Zwróciłeś kiedyś na to uwagę? Marta mówi Panu Jezusowi co On powinien
zrobić! Z pewnością nazywanie kogoś „Panem”, a następnie mówienie Mu co
powinien zrobić, odzwierciedla głębię jej rozpaczliwego stanu wewnętrznego,
który może na zewnątrz wydawał się tak właściwy (pochłonięta była przecież
służbą dla Chrystusa), ale w środku był pełen niepokoju i chaosu.
Kiedy ostatni raz w chwilach wzburzenia emocjonalnego, niepokoju czy
strachu wypowiedziałeś słowa, których bardzo szybko żałowałeś?
„A Jezus jej odpowiedział: Marto, Marto…”. W ostatnich dniach ktoś
zapytał mnie, za co najbardziej cenię Chrystusa. Moją automatyczną odpowiedzią
było: miłosierdzie, litość, współczucie. To właśnie widzę w słowach, które Pan
skierował do Marty. Nie widać tam rozczarowania jej osobą, czy też próby
sprowadzenia jej z powrotem do roli sługi, którego jedynym celem jest
egzystować dla dobra swojego pana. Nie. Widać tam miłość, troskę i łaskę. Z
czułością Chrystus obnaża jej grzech dosłownie mówiąc: „Marto, Marto niepokoisz
się (jesteś zatroskana, zaniepokojona) o wiele”. A co z Marią? „Maria wybrała
dobrą cząstkę, która nie będzie jej odebrana”. Siedzenie u stóp Jezusa jest
wizualnym przedstawieniem wiary, uwielbienia i uległości (7:38;8:35,41;17:16).
Słuchanie słów Chrystusa definiuje prawdziwych uczniów (6:47; 8:15.21; 9:35;
11:28; por. J 10:27; Hbr 1:1-2).
Oczywiście przykład Mari nie mówi nam o tym, że mamy poświęcić cały
dzień na czytanie Biblii i modlitwę, zaniedbując przy tym inne obowiązki, które
są w naszym życiu. Uczniostwo wymaga właściwego rozłożenia akcentów i
priorytetów, które definiują to, w co na poziomie intelektualnym przyjmujemy
jako naszą wiarę.
Z przykładu Marii uczymy się, że:
Społeczność z Chrystusem jest „jedyną rzeczą”, której najbardziej
potrzebujemy. Gdy jesteśmy zasmuceni, zmartwieni, przerażeni, zaniepokojeni,
pełni gniewu, smutku itd., to czego najbardziej potrzebujemy to sam Jezus. I
odwrotnie, kiedy wydaje ci się, że potrzebujesz czegoś innego, aby poradzić
sobie ze swoim życiem lub stanem emocjonalnym, to zazwyczaj konsekwencją tego
będzie właśnie rozproszenie, niepokój, zmartwienie, zdenerwowanie itd.
Społeczność z Chrystusem jest czymś o wiele „lepszym” aniżeli cokolwiek
innego. Marta pozwoliła na to, aby właściwa rzecz – przygotowywanie posiłku dla
Jezusa – przysłoniło jej najważniejszy cel – samego Chrystusa.
Społeczność z Chrystusem jest jedyną rzeczą, która nie zostanie nam
odebrana. Nikt nie pozbawi nas Chrystusa. Nikt nie utrzyma nas z dala od Niego.
Komentując ten fragment James R. Edwards mówi: „Gościnność jest ważna,
ale nie tak ważna jak „słuchanie słów Jezusa”. Ewangelia nadaje priorytet
całemu życiu. Dla Marii Ewangelia była najważniejsza i wobec niej wszystkie
inne rzeczy były drugorzędne. Prymat Ewangelii decyduje o prawdziwym
uczniostwie i to nigdy nie zostanie Marii odebrane”.