Cierpiący Kościół – to Kościół
modlący się. Prześladowani chrześcijanie dużo się modlą. Jeśli chodzi o
modlitwę, przodują w niej, gdyż ich modlitwy są o wiele potężniejsze i
intensywniejsze niż modlitwy wielu w „wolnym”
świecie.
Wiele razy, gdy słuchałem ich modlitw, byłem głęboko poruszony. Wiem, że to dziwne, ale często przyglądałem się im, gdy się modlili. Czułem, że są tak blisko Boga, że mogliby Go niemal dotknąć.
Były to modlitwy bez
wyszukanego słownictwa, bez zawstydzenia, bez szukania odpowiednich
sformułowań. Modlitwy z głęboką świadomością, że jest się w obecności żywego,
świętego Boga.
Ich modlitwy cechują się autentycznością,
prostotą i … łzami. Nie z powodu emocji, ponieważ Prześladowany Kościół już
dawno nauczył się powściągać emocje, ale z powodu ich świadomości własnej
grzeszności i słabości przy spotkaniu z Bogiem. Może to jest właśnie powód, dla
którego ich modlitwy są tak pełne mocy? A jednak oni znają tego świętego Boga
jako „Naszego Ojca” i zwracają się do Niego w ten sposób. Prawdziwa przyjaźń z
Bogiem buduje się przez bliski kontakt z Nim, Świętym – Naszym Ojcem.
„Panie, naucz nas modlić
się” (Łk 11:1)
Jan Pit