„Kto wśród was boi się PANA? Kto słucha głosu jego sługi? Kto chodzi w ciemności
i nie ma światłości? Niech zaufa imieniu PANA i polega na swoim Bogu”.
Księga Izajasza 50:10
Abraham wbrew nadziei zaufał Bogu (Rz 4). Z ludzkiej perspektywy nie miał
niczego co mogło podtrzymać jego wiarę. Nie miał niczego poza … obietnicą Boga
i poznaniem Jego charakteru.
Często w naszej pielgrzymce
duchowej możemy znaleźć się w miejscu, w którym nagle się zatrzymamy i zdamy
sobie sprawę, że jesteśmy pozbawieni wszystkich uczuć i emocji. To wtedy w
rozpaczy zaczynamy wołać do Boga w modlitwie: „Chcę coś poczuć! Chcę odzyskać
moją radość!”.
Młodzi wierzący mogą
cieszyć się społecznością z Bogiem, której nie doświadczą w późniejszych latach
swojego chodzenia z Nim. Rodzice inaczej traktują niemowlaki, inaczej starsze
dzieci, a jeszcze inaczej młodych dorosłych. To normalny proces rozwoju.
Podobnie jest i w życiu duchowym.
Przejście do nowej
(wyższej) klasy w szkole Chrystusa wiążę się z nowymi doświadczeniami, próbami,
często cierpieniem, a także z bardziej wymagającymi lekcjami. To właśnie wtedy
Bóg Ojciec może zostawić nas w całkowitej ciemności. Pozostawić bez niczego co może w sposób
fizyczny podtrzymywać twoją wiarę (w moim przypadku jest to głębokie poczucie
osamotnienia i braku radości w PANU) z wyjątkiem twojej znajomości o Nim. Tego
wszystkiego, czego nauczył cię o Sobie do tego właśnie momentu.
„Kto chodzi w ciemności i
nie ma światłości? Niech zaufa imieniu PANA i polega na swoim Bogu”.
Nie pokładaj ufności w tym
co widzisz. Nie opieraj swojego życia na uczuciach. Bóg może je zabrać. On
nawet może na jakiś czas pozbawić cię poczucia Swojej miłości!
Dlaczego kochający Ojciec
miałby to czynić? Żebyś nauczył się ufać naturze, charakterowi i słowu swojego
Boga. Bracie, siostro jeśli znajdziesz się w takim miejscu w swoim życiu … nie
panikuj. Nie bój się. Nie podejmuj chaotycznych działań. Zostaw też nadmierną
introspekcję własnego serca. Po prostu usiądź i zaufaj swojemu Bogu.
Tak, możesz nic nie czuć. Tak,
może wydawać się, że ludzie w kościele nagle stali się strasznie obcy dla
ciebie. Już nie zapraszają na wspólny obiad, a uścisk dłoni wydaje się czymś
mechanicznym.
Tak, może ci zabraknąć
siły, aby wstać z łóżka (mi dziś zabrakło, a słowa te piszę trzymając
klawiaturę na kolanach). Możesz poczuć się opuszczony przez wszystkich. Ale to
właśnie w tych momentach Ojciec jest najbliżej ciebie. Mogą zdarzyć się takie
momenty, gdy cierpienie będzie tak przytłaczające, że w swoim bólu wykrzyczysz,
że nie chcesz mieć nic wspólnego z Bogiem. Ja tak wołałem kilka lat temu.
Zauważyłem wtedy dwie rzeczy: nawet gdy mówiłem Bogu jak bardzo nie chcę Go w
swoim życiu, to i tak cały czas rozmawiałem z Nim. Cały czas żyłem w Jego obecności.
A dwa … On nigdy mnie nie zostawił. Podobnie jest i dziś jeśli odczuwasz ból i
cierpienie. Dokąd pójdziesz?