Pascal
kiedyś napisał: „Wiekuista cisza tych nieskończonych przestrzeni przeraża mnie”.
Chyba ostatnio doświadczyłem tego o czym myślał. Przynajmniej w niewielkiej
części. Ostatnio opowiadałem Ci o tym co mnie przeraża. Chciałem też
powiedzieć, w którym miejscu Księgi Jozuego umieściłem Twoją osobę i dlaczego
ostatnia lektura historii Ruth Moabitki miała dla mnie takie znacznie.
Ale dziś, to są rzeczy drugorzędne. Dziękuję raz jeszcze za usługę Washera. Tylko PAN wie jak wielkim błogosławieństwem była dla mojej duszy. Poczułem na nowo, że naprawdę jest miejsce przy stole Ojca dla mnie; że naprawdę nie muszę niczego udowadniać.
Modle
się, aby nauczyć się czekać na Niego, bo tylko od PANA może przyjść nasza
pomoc. Modlę się również o „ducha modlitwy”, aby potrafić (i chcieć!) złożyć
przed Nim wszystkie swoje obawy, nadzieje i frustracje. W ten sposób pragnę
odnaleźć pociechę.
Skoro
Pan tak wiele razy obdarzył mnie swoimi błogosławieństwami, to czy nie
powinienem ufać Mu dalej? Cały czas?
Pamiętaj
proszę (chociaż chyba bardziej mówię to do siebie), że będąc na ścieżce
posłuszeństwa, jesteśmy pod opieką Tego, któremu wiatry i morza są posłuszne.
Nigdy nie wątpmy w to, że Chrystusowi na nas zależy. Nigdy nie kwestionujmy
Jego miłości.
On naprawdę
może poukładać nasze zniszczone życie. Pozbierać porozrzucane elementy i
poskładać je w spójną całość. Jakże wielkie jest Jego miłosierdzie.
Zakończę
Watsonem: „Jeśli w przymierzu z Bogiem wszystko współdziała dla twojego dobra,
to utrapienie upokorzy i oczyści”. Może dziś to jest chwila w moim życiu,
jednak Bóg jest łaskawy i miłosierny, nawet jeśli Jego ręce ranią, to
jednocześnie przynoszą Ojcowskie uzdrowienie.
Napiszę.
A.