Cześć!
Będąc szczerym, przed ostatnią rozmową bardzo się
denerwowałem. I tak to prawda, temat tego nowego projektu, zatrudnienia,
również jest obiektem moich wątpliwości i modlitw, ale sam przed sobą muszę
przyznać, że to nie był główny powód.
Dopiero czas spędzony na treningu pozwolił mi trochę zapanować nad adrenaliną. I chociaż precyzja zabezpieczenia dłoni owijkami była daleka od doskonałości (skóra jest zdarta z kostek, nie chcesz tego widzieć!) to jednak czas ten pozwolił na uwolnienie wystarczającej ilości endorfin, które w połączeniu z dopaminą (mówiłem Ci, że za dużo słucham Hubermana ostatnio!) pozwoliły na uspokojenie wewnętrznego głosu, który tak głośno zaczął krzyczeć: ŻE TA GÓRA JEST ZA WYSOKA, ŻE AMALEKICI ZA MOCNI, ŻE 300 RYDWANÓW, ŻE GOLIAT 3-METROWY, ŻE RZEKA ZA GŁĘBOKA itd.
Mój umysł jest już spokojny. Miałem dziś wielką pociechę
w porannej społeczności z Panem, a i również wieczorem mamy zgromadzenie braci
na modlitwie. Trwam w swoich obowiązkach, a w modlitwie szukam ciągłej
zależności od krwi Chrystusa.
Słuchając Jego głosu, wiem, że nawet gdy mnie karci, to i tak czyni to o wiele łaskawiej niż na to zasługuję. On zna głupotę mojego serca i jak często umysł oddalony jest od Niego!
Dziękuję,
że pytałaś o kazanie. Pan Bóg pozwolił mi kolejny raz stanąć przed Jego ludem i
głosić Jego Słowo. W niedzielny poranek trzymając w dłoni kartki z tekstem,
zdałem sobie kolejny raz sprawę, że tak naprawdę nic nie mam. Pan jest dobry i
to jest Jego dzieło. Wiesz dobrze, że jestem również gotów zostawić to na jedno
Jego słowo. Minął już czas szukania ludzkiej aprobaty czy pochlebstwa.
Zadowolenie
z samotnej wędrówki miesza się czasem z głębokim poczuciem afiliacji, ale jest
to inna potrzeba niż jakiś czas temu. Niż kiedyś. Czy jej wyrazem nie jest mój
list do Ciebie? Wiem, że w tej jak i we wszystkich innych sprawach powinienem
polegać na dobroci Pana i poddać się Jego woli, ale jakże słaba jest moja
wiara!
Moja
ufność w Bogu, podtrzymuje mnie w każdej sekundzie. Pan jest moim Strażnikiem i
Przewodnikiem.
Niezmiennie
ofiarowuję moje modlitwy za Ciebie każdego dnia. Do Tego, który powiedział, że
wie lepiej czego potrzebuję zanim poproszę, a z drugiej strony „nie masz bo nie
prosisz”. Wiedz, że zacząłem prosić (błagać - bo jak mówił John Newton nie polegam w ogóle na swojej mądrości w tym temacie!) i to bardzo konkretnie. Nie mam
zaufania w sobie, nawet w swojej wytrwałości (chociaż wiesz jak ważne jest dla
mnie praxis pietatis!), ale modlę się
do Tego, który widzi każdy mój oddech i każdą moją myśl, a w swojej łaskawości
jest bardziej gotowy do słuchania (i odpowiadania!) niż ja często do proszenia.
Napiszę
jutro.
A.