Kiedy robiłam sobie
krzywdę, nie postrzegałam tego jako problem, ale jako podporę, bez której nie
byłabym w stanie iść. Usunięcie tego z mojego życia oznaczało potknięcie i upadek.
Nie wybrałam
samookaleczenia [zob. notatka na końcu tekstu przyp. AR] tak jak ty wybrałbyś
szalik lub książkę. Szczerze mówiąc wstydziłam się tego. Jednak była to jedyna
rzecz, która pomagała mi radzić sobie z bólem.
Kiedy byłam pozbawiona emocji, to pomagało mi czuć. Chroniło mnie przed krzywdzeniem siebie w gorszy sposób. Rozpraszało, uspokajało i przynosiło ulgę. Wiem, że to przerażające, ale było to coś co mogłam kontrolować. Nie postrzegałam tego jako problemu, ale jako rozwiązanie innych kwestii, znacznie większych i mroczniejszych, z którymi nie mogłam sobie poradzić.
Jakkolwiek może to być dla
ciebie niezrozumiałe, ale dla osoby, która się krzywdzi samookaleczenie jest samopomocą. Jeśli więc
mam przezwyciężyć samookaleczenia, muszę przyjąć pomoc, której udziela Bóg –
pomoc, której się nie boję, ale która powoli zaczyna mnie uzdrawiać. Jednak
zanim dotrę do takiego miejsca, muszę stawić czoła fałszywym obietnicom, które
składa mi samookaleczenie.
Fałszywe obietnice
Samookaleczanie składa obietnice, których nie może spełnić. Obiecuje wolność, ale prowadzi do większej niewoli. Samookaleczenie jest niczym laska, która utrzymuje mnie w pozycji stojącej gdy odczuwam ból, jednak ostatecznie to oparcie załamie się pod moim ciężarem (Iz 36:6). Samookaleczenie składa nam wiele fałszywych obietnic. Kiedy się kaleczę, przejmuję kontrolę nad swoimi uczuciami. Karzę siebie i rozpraszam myśli. Mój emocjonalny ból jest widoczny – a zatem prawdziwy. Opatrując zewnętrzne rany, mogę również opatrywać wewnętrzne. Kiedy karzę swoje ciało, mogę stłumić wewnętrzny niepokój. Być może zostałam zraniona przez kogoś, kogo kocham, więc krzywdzenie siebie pomaga mi.
Moje blizny
sprawiają, że czuję się prawdziwa – jakbym istniała, miała znaczenie. Są one
niczym słowa wypisane na moim ciele, których nie potrafię wymówić.
Jednak żadna z tych
obietnic nie jest prawdziwa. W rzeczywistości wyrządzanie sobie krzywdy może
przynieść uczucie ulgi i uwolnienia, ale szybko zostaje zastąpione większym wstydem.
Powracam do starych wzorców grzechu i potępienia. Coraz bardziej brnę w
samookaleczanie, aby osiągnąć ten sam efekt emocjonalny. „Kto mnie wybawi z
tego ciała śmierci?” (Rz 7:24).
Prawdziwy Zbawiciel
W przeciwieństwie do
samookaleczeń obietnice, które Bóg nam daje są zawsze prawdziwe, a pomoc,
której On udziela, przynosi prawdziwe uzdrowienie. Możemy myśleć o Jego pomocy
rozważając trzy aspekty ciała: ukrzyżowane ciało, które nas zbawia, duchowe
ciało, które nas leczy i nasze własne fizyczne ciało, które jest odkupione.
Ukrzyżowane Ciało, które nas zbawia
W Liście do Kolosan Paweł
odnosząc się do fałszywej ewangelii mówi o „nieoszczędzaniu ciała” (Kol 2:23).
Czyni to umieszczając Chrystusa w centrum naszego myślenia i uwielbienia.
„W nim też zostaliście
obrzezani obrzezaniem nie ręką uczynionym, lecz obrzezaniem Chrystusa, przez
zrzucenie grzesznego ciała doczesnego; Pogrzebani z nim w chrzcie, w którym też
razem z nim zostaliście wskrzeszeni przez wiarę, która jest działaniem Boga,
który go wskrzesił z martwych. I was, gdy byliście umarłymi w grzechach i w
nieobrzezaniu waszego ciała, razem z nim ożywił, przebaczając wam wszystkie
grzechy” (Kol 2:11-13)
Paweł przypomina nam, że
Jezus jest ofiarą. Nie uśmiercamy naszego fizycznego ciała – On zrobił to na
krzyżu.
To co nas zbawia to nie
fizyczne okaleczenie, ale duchowe obrzezanie dokonane przez Chrystusa. W Nim
moje stare „ja” zostaje odcięte, ponieważ w Nim umieram i zmartwychwstaje do
nowego życia. Samookaleczanie odcina nas od życia i społeczności. Jednak kiedy
Chrystus został odcięty za nas, my zostajemy wprowadzeni w nowy związek z
Bogiem i innymi. Kiedy się okaleczam, szukam uzdrowienia we własnym ciele.
Ewangelia przypomina mi, że to rany Chrystusa zbawiają. Samookaleczanie skupia
się na mnie; Ewangelia na ofierze Chrystusa. Samookaleczanie polega na radzeniu
sobie ze wstydem we własnym ciele; Ewangelia przypomina mi, że Chrystus bierze
mój wstyd na siebie, a „Jego ranami jesteśmy uzdrowieni” (Iz 53:5).
Ciało duchowe, które leczy
Chrystus ma fizyczne
ciało, które za nas zostało ukrzyżowane i w którym zmartwychwstał. Ma także
ciało duchowe, Kościół. Walka z samookaleczaniem wymaga pomocy obu. W Ciele
Chrystusa – Jego Kościele – uczymy się wychodzić z cienia i ukrycia.
W swojej książce „Cutting”
niechrześcijański doradca i psychoterapeuta Steven Levenkron zachęcał swoją
pacjentkę Simone, aby wypowiadała swój ból zamiast zapisywać go na swoim ciele.
„Twoje słowa mogą zbudować most. Twoje złe uczucia mogą przejść przez ten most,
z dala od ciebie … do mnie”.
Koncepcja Stevena by zostać
pomostem cieszy się dużym zainteresowaniem. Jako chrześcijanie widzimy tutaj
echo Ewangelii. Wiemy, że prawdziwym mostem jest Pan Jezus, który wziął na
siebie nasz grzech i zgładził go na zawsze (Kol 2:14). We wspólnocie kościoła
inni przypominają nam tę prawdę słowami przebaczenia i miłości. Ich zachęta
może służyć jako pomost, który jeszcze głębiej łączy nas z Jezusem.
Kiedy jestem odizolowana i
samotna, przytłaczają mnie uczucia porażki. To jak elektryczność statyczna,
którą trzeba rozładować. Tym właśnie jest samookaleczanie. Ale we wspólnocie
łaski moje uczucia i niepowodzenia mogą być rozdzielone i niesione przez
innych. Wspólnota przynosi uzdrowienie i łaskę, a słowa zastępują przemoc.
Odkupione ciało fizyczne
Mówiliśmy o fizycznym
ciele Chrystusa, ale co z naszym? Pismo Święte mówi nam, że nasze ciała są
świątyniami wypełnionymi obecnością i miłością Jezusa (1 Kor 6:19). Czasami
ludzie mogą użyć tej prawdy jako broni do wywołania poczucia winy. Ale tak
naprawdę te słowa są prawdą, która przynosi wyzwolenie. Samookaleczając się
traktuję swoje ciało jako kozła ofiarnego. W Chrystusie, moje ciało jest
świątynią. To głęboka różnica. Zamiast zadawać gwałt mojemu ciału i czyniąc je
ofiarą mojego gniewu – teraz pamiętam, że Duch mieszka we mnie. W Chrystusie
moje ciało nie jest już miejscem wstydu i winy, ale chwały. To świątynia, w
której można zobaczyć i radować się Bogiem.
„Czyż nie wiecie, że wasze
ciało jest świątynią Ducha Świętego, który jest w was, a którego macie od Boga,
i nie należycie do samych siebie? Drogo bowiem zostaliście kupieni.
Wysławiajcie więc Boga w waszym ciele i w waszym duchu, które należą do Boga”
(1 Kor 6:19-20)
Jezus oddał za mnie swoje
ciało. Stał się ostateczną ofiarą za mój grzech. Moje ciało nigdy takie nie
będzie. Nie może być. Ale teraz, kiedy Jezus mnie odkupił, moje ciało należy do
Niego. Kiedyś się ukrywałam, nienawidziłam i raniłam. Teraz mieszka we mnie sam
Bóg, który miejsce wstydu zmienił w coś pełnego zaszczytu.
Żadna z tych prawd nie
przyniesie szybkiego rozwiązania problemu. Samookaleczanie jest złożone, a
powrót do zdrowia jest procesem często wymagającym profesjonalnego wsparcia, a
także opieki duchowej. Ale dla tych, którzy są uwięzieni w kole
samookaleczania, jest łaska, prawda a przede wszystkim nadzieja. W otoczeniu
kochającej wspólnoty i modlitewnego uwielbienia jest ulga i uspokojenie zamiast
wstydu.
Emma Scrivener
Przypis:
Niektórzy wskazują, że termin
„samookaleczanie” jest niewłaściwy (okaleczyć znaczy „odciąć lub drastycznie
zmienić pozostawiając w niekompletnym stanie” lub „doprowadzić do trwałego
kalectwa”). W przypadku osób dokonujących „samookaleczania” ta praktyka często
ma na celu radzenie sobie z dyskomfortem psychicznym, a więc mówimy o cechach
przystosowawczych, adaptacyjnych. Dlatego w pracy zawodowej używam terminu „samouszkodzeń”,
które definiujemy jako zamierzone i przeprowadzone z własnej woli niewielkie
zagrożenie życia i uszkodzenie własnego ciała, które nie jest akceptowane
społecznie, a którego celem jest zmniejszenie dyskomfortu psychicznego lub też
zakomunikowanie o nim. W tekście celowo używamy terminu „samookaleczenie” nie w
celu wywołania sensacji, ale ukazania ważności tego zachowania.
Zobacz także: Tnę się - przytulisz mnie?