„[…]
pójdziemy tam, oddamy cześć Bogu i wrócimy” (Rdz 22:5)
Podobno są takie miejsca gdzie nie zabiera się telefonu. Byłaby to profanacja czegoś czystego, czegoś czym nie powinniśmy się dzielić. Tym był dla mnie dzisiejszy wyjazd na „wskazaną górę” (Rdz 22:2), na której byłem w najważniejszych momentach swojego życia. Ale zawsze byłem tam, aby brać coś od PANA. Dziś pierwszy raz pojechałem, żeby tam coś zostawić. Zostawić swojego „Izaaka”, który nie ma materialnej formy; był dla mnie czymś znacznie bliższym, pewną integralną częścią mnie. To dlatego to wyjście w górę było prawdziwą walką. Miałem jechać z kimś, ale już po dwóch kilometrach zrozumiałem, że jest to droga, którą muszę przejść sam; że są takie ofiary, które powinnyśmy składać w samotności.
Dziś
jest dla mnie bardzo ważny dzień i chcę zaprosić Cię do swojej historii. Będzie
to tylko fragmentaryczny wycinek, ale jednak stanowi on część mnie, bo dalej
chce wierzyć, że moja historia to coś więcej niż tylko ból i poczucie, że
czegoś mi brakuje, że jestem … uszkodzony?
Wybudowałem
mur. Jest moją fortecą, która chroni mnie przed światem zewnętrznym. Czuję się
bezpiecznie jak statek w porcie, ale podobno nie po to buduje się statki…
Dzisiejsza
wspinaczka była holistycznym spojrzeniem na ostatnie miesiące. Tak ciężkie
miesiące i tak wielki ogrom Bożej łaski. Tak, dalej walczę z demonami, które
tak często nękają, starając się wkraść i zniszczyć to co, z tak wielkim trudem
staram się odbudować. Tak, jest we mnie wciąż coś co umarło. Tak, do dziś było
we mnie coś czego nie chciałem wypuścić ze swoich rąk.
Wszyscy
mamy swoją historię. Wielu z nas cierpi w cichości. Wszyscy od czasu do czasu
spotykamy na swojej drodze Apoliona, albo przechodzimy przez dolinę, w której
nie ma żadnego światła. Wszyscy mamy takie pokoje w swoim sercu, które są
szczelnie zamknięte. Komnaty, które są wypełnione potworami, z którymi walkę
ciągle odkładamy na później … Bałaganem, którego nie jesteśmy w stanie sami
posprzątać, a wstydzimy się poprosić o pomoc innych ludzi.
Panie
Jezu,
Pierwszy
raz przeprowadziłeś mnie przez tę trasę kilka lat temu, kiedy znalazłeś mnie w
bagnie tego świata. Co zmieniło się od tego czasu? Dziesiątki przeczytanych
prac, godziny spędzone na modlitwie w łzach i poście. Noce nad książkami. Setki
materiałów, artykułów, a ja dalej jestem tylko dzieckiem, które rozpaczliwie
potrzebuje schować się w Twoich ramionach. Boże mój, ile jestem w stanie oddać,
aby Cię poznać tak naprawdę? Wiem, że to co dziś czuję to nie jest prawdą,
wiem, że mojej wartości nie określa człowiek, ani nawet to co sam czuję. Ty
Panie znasz prawdę. Ty Panie jesteś moją Prawdą.
Dziękuję
Ci za całe moje życie. Gdzie dzisiaj bym był gdyby nie Ty? Łaskawy Ojcze, przez
miesiące Twój Syn niósł mnie, a Duch Twój pocieszał. Błogosławiłeś przez święty
kościół Twój.
Dziękuję
Ci dziś Panie za T, bez którego bym sobie nie poradził. Dziękuję, że opatrzył
moje rany i pomógł zrozumieć to, co wydawało się niezrozumiałe.
Za E, która od zawsze jest blisko mnie. Dziękuję, że nigdy nie spisałaś mnie na straty. Za D, który cierpliwie tłumaczył mi czym jest Opatrzność Boża, za J, który witał ze mną wschód słońca, za N, która słuchała chociaż nie zna (widzimy się na chrzcie!), za B, który nauczył mnie teologii miłości, za J i D, których dom był schronieniem w czasie sztormu i za tych innych, których modlitwy dały mi życie.
Panie,
proszę zbuduj mi dom. Daj siłę, by być Tobie wiernym. Daj łaskę służyć Twoim
słowem świętym. Daj mądrość i pokorę, której mi brakuje. Proszę pobłogosław
mnie ... moim "Izaakiem".
Boże,
zawsze byłeś mi wierny. Zawsze. Wszystko zawdzięczam Tobie. Modlę się, abyś
spełnił pragnienie mojego serca, a jednocześnie Panie wiem, że wszystko co Ty
czynisz jest najlepsze. Nawet jeśli nie rozumiem. Nie muszę rozumieć. Ufam Ci
Ojcze. Zawsze, a ... Chrystus sam wystarczy mi.
a.
Ps. Pomimo upływu lat wciąż marzę, aby znaleźć dom ze starą szafą.