Okej, kontynuujmy nasz
temat niepokoju. Rozmawialiśmy o atakach lęku.
„Potem powiedział do swoich uczniów: Dlatego mówię wam: Nie troszczcie się o wasze życie, co będziecie jeść, ani o ciało, w co będziecie się ubierać. Życie jest czymś więcej niż pokarm, a ciało niż ubranie. Przypatrzcie się krukom, że nie sieją ani nie żną, nie mają spiżarni ani spichlerza, a jednak Bóg je żywi. O ileż cenniejsi jesteście wy niż ptaki!
I któż z was, martwiąc
się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć? Jeśli więc najmniejszej rzeczy
nie możecie uczynić, czemu troszczycie się o inne? Przypatrzcie się liliom, jak
rosną: nie pracują ani nie przędą, a mówię wam, że nawet Salomon w całej swojej
chwale nie był tak ubrany, jak jedna z nich. A jeśli trawę, która dziś jest na
polu, a jutro będzie wrzucona do pieca, Bóg tak ubiera, o ileż bardziej was,
ludzie małej wiary?
Nie pytajcie więc, co
będziecie jeść lub co będziecie pić, ani nie martwcie się o to.
O to wszystko bowiem
zabiegają narody świata. Lecz wasz Ojciec wie, że tego potrzebujecie. Szukajcie
raczej królestwa Bożego, a to wszystko będzie wam dodane.
Nie bój się, mała trzódko,
gdyż upodobało się waszemu Ojcu dać wam królestwo” (Łk 12:22-32)
„I któż z was, martwiąc
się, może dodać do swego wzrostu jeden łokieć?” Odpowiedź brzmi: nie możesz.
Innymi słowy: twój lęk nie naprawia rzeczy, nie pomaga. W zasadzie to nie
przynosi nic dobrego.
Jeśli nie jesteś
chrześcijaninem, masz bardzo dobre powody do obawy. Nadchodzi śmierć i jeśli
pozostaniesz w swoim grzechu spędzisz wieczność w piekle. Masz kłopoty.
Powinieneś się martwić. Ale spójrz co Pan Jezus mówi do swojego ludu: wy nie
macie powodu do niepokoju. O tym jest Ewangelia. Musicie zrozumieć, że często
obiecujemy innym różne rzeczy. Czasami pomimo naszych najlepszych intencji nie
jesteśmy w stanie dotrzymać słowa. Jednak nie tak jest w przypadku Boga. Jeśli
jesteś chrześcijaninem, to Pan Bóg jest po twojej stronie. On jest silniejszy
niż wszyscy inni. On ma drobiazgową kontrolę nad każdym elementem twojego
życia. To dlatego nie musisz się bać. Kiedy Pan Jezus mówi, że nie musimy się
bać, to jest tak w rzeczywistości. Nie musimy; nie powinniśmy.
Nie wątpmy w słowa Pana
Jezusa. Nie wątpmy w Boga. Kiedy Bóg obejmuje nas swoimi ramionami i mówi:
„Należysz do mnie, wszystko będzie w porządku, nie musisz się martwić”, to
naprawdę tak będzie. Kiedy żyjemy w strachu, odsuwamy od siebie Jego dłonie i mówimy:
„Nie wierzę Ci”. Musimy chodzić w wierze. Oczywiście nasz Pan nie obejmuje nas
fizycznymi ramionami. Mamy za to Jego Słowo, Biblię. Jeśli odwieczny Bóg jest z
nami, to któż może być przeciwko nam?
Musimy zrozumieć, że w
Biblii jest wiele imperatywów. To nakazy, przykazania a jednym z nich jest: nie
martw się. Więc jeśli się martwisz, to jest to grzech. Kiedy rażąco czynisz coś
w swoim życiu o czym Pismo mówi abyś tego nie robił, to grzeszysz. Grzech jest
przekroczeniem prawa. To przekroczenie woli Bożej. Wolą Bożą jest to, co PAN
przedstawił w swoim Słowie.
Pytacie, jakie jest
rozróżnienie pomiędzy dobrą i złą troską? Zwróćmy uwagę na tekst z 1 Kor
7:32-33: „Chcę, żebyście nie mieli trosk. Nieżonaty troszczy się o sprawy Pana,
o to, jak się przypodobać Panu. Lecz żonaty troszczy się o sprawy tego świata,
o to, jak się przypodobać żonie”. Zobacz, że wielokrotnie czytamy o tym, iż
Paweł nie martwił się o potrzeby i bogactwa tego świata (zob. List do
Filipian). Jednocześnie czytamy o tym, że jego serce napełniało się troską o
kościoły. On martwił się o ludzi. Tutaj w 1 Kor widzimy, że mąż lub żona
troszczą się o sprawy tego świata, a nie żonaci mogą troszczyć się o sprawy
Pana.
Zastanówmy się, o co się
tak naprawdę martwimy: o sprawy tego świata czy o sprawy Pana? Czy panikujemy
jeśli chodzi o zaopatrzenie naszej rodziny, czy boimy się jutra?
Zobaczmy tekst z Mateusza
13:22 „A posiany między ciernie to ten, który słucha słowa, ale troski tego
świata i ułuda bogactwa zagłuszają słowo i staje się on bezowocny”. To dobrze
znana przypowieść o glebach. Troski tego świata to niepokoje. Słowo staje się
bezowocne. Troski światowe nie prowadzą do owocowania; dławią nas. To samo
czytamy w Łukasza 21:34 „Pilnujcie się, aby wasze serca nie były obciążone
obżarstwem, pijaństwem i troską o to życie, aby ten dzień was nie zaskoczył”.
Troska o to życie może nas obciążyć, udusić. Nasza dusza staje się bezowocna.
Niepokój może spowodować, że dana osoba nie będzie w stanie wstać z łóżka,
wykonywać swoich obowiązków, iść na nabożeństwo, nie będzie używać swoich
darów, aby wzmacniać i zachęcać innych, nie będzie pobudzać innych do uczynków
miłości, nie będzie nosić ich brzemion, nie będzie się z nimi radować, nie
będzie z nimi płakać. Po prostu zostanie wyłączona z ich życia.
Zwróć uwagę, że Paweł
pomimo swojej zasadnej troski i zmartwienia o losy kościołów, nie przestał być
bezowocnym. Nie zapragnął nagle wybudować sobie chatki w lesie i wyłączyć się z
tego świata. Wiesz co robił zamiast tego? Modlił się. Nieustannie wspomina o modlitwie
za kościoły. To jest jego owoc. Jego niepokój (strach) sprawił, że przychodził
przed tron łaski. Czy twój niepokój sprawia, że modlisz się za innych ludzi?
Czy w ogóle odczuwalny lęk pozwala ci się modlić? Czy uczucie strachu sprawia,
że myślisz o rzeczach należących do Pana i Królestwa Bożego?
Pamiętacie Marię i Martę?
Jedna była zajęta różnymi sprawami, a druga siedziała u stóp Chrystusa. Tekst
wydaje się nam wskazywać na rozproszenie. Marta była rozproszona dużą ilością
spraw, podczas gdy Maria wybrała jedną. Skupiła się na Panu.
Myślę, że Marta uważała
siostrę za leniwą. Oczekiwała, że Pan Jezus powie jej: „Mario wstań i idź pomóż
siostrze!” Jednak Maria była skupiona na Chrystusie. Nie ma niczego złego w
przygotowywaniu posiłków i czynieniu wielu innych rzeczy. Jednak we wszystkim
najważniejsza jest kwestia priorytetów. Moje obawy (zainteresowanie,
przejmowanie) sprawami świata nie mogą sprawić, że stracę z oczu Chrystusa.
Muszę wybrać dobrą cząstkę! Czy mój niepokój odciąga mnie od Chrystusa, nawet w
czasie służenia Mu?
Czy nasze zmartwienia
sprawiają, że skupiamy się na Chrystusie? Jeśli tak, to dobrze! On uleczy nasz
niepokój.
Dobrą wskazówką
pozwalającą zobaczyć, czy nasze troski są dobre czy złe, jest sposób w jaki
traktujemy modlitwę. Czy przychodzimy w modlitwie do Boga, czy dramatyzujemy
niezdolni uczynić niczego innego?
Zaniedbując modlitwę nie
tylko czynimy szkodę własnej duszy, ale tak naprawdę w żaden sposób sobie nie
pomagamy.
W Piśmie czytamy o dobrym
niepokoju. Tak jest zawsze gdy martwimy się losem innych ludzi, gdy angażujemy
się w ich życie, gdy walczymy za sprawę Ewangelii.
Dobry niepokój prowadzi
nas do Chrystusa. Jest wiele osób, które naprawdę niepokoją się o członków
rodziny. Nie potrafią zaufać Panu. Boją się, że ktoś zabije ich dziecko albo
stanie się coś gorszego. Są ludzie, którzy nie potrafią zaufać Panu w tych
sprawach. Oni nie potrafią przerzucić na Niego swojej troski. Może się wydawać,
że jest to bardzo szlachetne, pełne miłości uczucie, ale tak naprawdę jest
bałwochwalstwem. Ci ludzie czynią ze swoich dzieci bożków i nie chcą zaufać
prawdziwemu Bogu, który jako jedyny może się nimi zaopiekować.
Zobacz:
1. Chrześcijanie
radzący sobie z atakami paniki i niepokojem cz. 1
2. Chrześcijanie radzący sobie z atakami paniki i niepokojem cz. 2
3. Chrześcijanie radzący sobie z atakami paniki i niepokojem cz. 3