„Ten zaś sługa, który znał wolę swego pana, a nie był gotowy i nie postąpił według jego woli, otrzyma wielką chłostę. Lecz ten, który jej nie znał i uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele się będzie wymagać, a komu wiele powierzono, więcej będzie się od niego żądać” (Łk 12:47-88)
„Wszyscy bowiem musimy
stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za to, co czynił
w ciele, według tego, co czynił, czy dobro, czy zło” (2 Kor 5:10).
„[…] Wszyscy bowiem
staniemy przed trybunałem Chrystusa” (Rz 14:10)
Każdy chrześcijanin stanie
na Sądzie Bożym. Nie będzie on rozstrzygał o wiecznym przeznaczeniu naszej duszy,
jeśli tylko zaufaliśmy Chrystusowi i zostaliśmy usprawiedliwieni przez Boga
Ojca na podstawie przelanej krwi naszego Zbawiciela. Nasz sąd będzie dotyczył
kwestii nagród i kar.
„Dzieło każdego będzie
jawne. Dzień ten bowiem to pokaże, gdyż przez ogień zostanie objawione i ogień
wypróbuje, jakie jest dzieło każdego. Jeśli czyjeś dzieło budowane na tym
fundamencie przetrwa, ten otrzyma zapłatę. Jeśli zaś czyjeś dzieło spłonie, ten
poniesie szkodę. Lecz on sam będzie zbawiony, tak jednak, jak przez ogień” (1
Kor 3:13-15)
O jakiej „szkodzie” mówi
apostoł Paweł? Trudno powiedzieć gdyż tekst nie podaje wystarczającej ilości
informacji. Jednak ten sam człowiek pisał później: „Lecz poskramiam swoje ciało
i biorę w niewolę, abym przypadkiem, głosząc innym, sam nie został odrzucony”
(1 Kor 9:27). Jego słowa powinny nas zdumiewać, gdy w kontraście do życia
apostoła Pawła, spojrzymy na własne życie wypełnione beztroską i lekceważeniem
Bożego wezwania do świętości.
Wielu chrześcijan wierzy,
że najważniejsze jest zbawienie czyli „pójście do nieba”. Kwestia nagród jest
rzeczą drugorzędną i pomijaną. Dla wielu samo myślenie o „nagrodach” stanowi
przejaw pychy i braku pokory. Jednak czy takie rozumowanie jest roztropne?
Musimy pamiętać, że wszystko co czynimy w Królestwie Bożym jest znane naszemu
Panu. Dlatego każdy z nas zda sprawę z własnego życia. Nie wiem czym będzie
„szkoda”, o której wspomina Paweł, albo mała lub duża „chłosta” o której
nauczał Pan Jezus. Jednak, biblijna nauka powinna być dla nas ostrzeżeniem i
zachętą, aby prowadzić życie godne Ewangelii.
Martyn Lloyd-Jones
przedstawił jedno z możliwych wyjaśnień. Nie będę ukrywać przed wami, że mocno
dotknęło ono mojego serca. Powiedział, że „szkodą” (lub „stratą”) którą możemy
ponieść może być „spojrzenie w oczy Pana Jezusa Chrystusa”.
Pamiętam gdy jako dziecko
zrobiłem coś złego i obawiałem się kary wyznaczonej przez rodziców. Jednak
najstraszliwszą konsekwencją niewłaściwego zachowania było często spojrzenie
mojego opiekuna, pełne rozczarowania, a może bardziej … smutku.
Wystarczyło jedno
spojrzenie Pana Jezusa, aby Piotr znienawidził samego siebie.
Czy jedno spojrzenie
naszego Zbawiciela może dotkliwie ukazać nam lata życia zmarnowane na egoizm,
grzech i małostkowość?
Panie Jezu, dopomóż nam, abyśmy nie ponieśli „straty” kiedy wejdziemy do domu Ojca!