Spójrzmy na historię
zapisaną w Księdze Rodzaju 39-41. Sprawmy, aby ta opowieść pasowała do sposobu
myślenia, w jaki większość z nas pojmuje zagadnienia kościoła oraz misji.
Wyobraź sobie otrzymanie takiego biuletynu od jednego z twoich zagranicznych współpracowników. Wiadomość brzmi mniej więcej tak:
Nasz brat, którego kochamy
został aresztowany i obecnie znajduje się w egipskim więzieniu. Rodzina, którą
kochał i ufał, zdradziła go i sprzedała do niewoli. Wiemy, że pozostał wierny
Bogu i odmówił wręczenia łapówki, która pomogłaby mu wydostać się na wolność. Z
powodu swojej wiary, został przeniesiony do więzienia przeznaczonego dla
największych wrogów narodu.
Jaka byłaby nasza reakcja
jako kościoła? Jakie podjęlibyśmy działania? Zazwyczaj, kościół na Zachodzie
spieszyłby, aby ratować Józefa. To dobra reakcja:
- pisalibyśmy i
wysyłalibyśmy wiadomości,
- zalewalibyśmy media
społecznościowe rożnego rodzaju apelami,
- nawiązalibyśmy kontakt z
przedstawicielami sfery polityki,
- nagłośnilibyśmy trudną
sytuację Józefa w radiu oraz telewizji.
Celem naszej aktywności
byłoby uwolnienie Józefa, który został niesprawiedliwie skazany. Czulibyśmy się
usprawiedliwieni podejmując prawie każde działanie – nawet militarną
interwencję – aby tylko uwolnić naszego brata.
Może udałoby się
doprowadzić do uwolnienia Józefa, co wywołałoby z pewnością wielką radość i
wdzięczność Bogu. Bylibyśmy dodatkowo zadowoleni, gdyby Józef został od razu
przetransportowany do innego kraju, gdzie będzie absolutnie bezpieczny.
Wyobraźmy sobie teraz, że
kilka lat później wielki głód uderza w Egipt oraz wszystkie sąsiadujące kraje.
Józef został uwolniony i nie może zinterpretować dziwnych snów faraona, a w
konsekwencji Egipt jest kompletnie nieprzygotowany na 7 lat obfitości i 7 lat
strasznego głodu.
Głód spowoduje tak wielkie
wyniszczenie, że kraj zostanie całkowicie zniszczony. Skoro Egipt nie przetrwa,
nie przetrwają również Żydzi. I tutaj kończy się historia.
Oczywiście, prawdziwa
opowieść wyglądała inaczej. Najwyraźniej Bóg wiedział kiedy należało pozostawić
Józefa w więzieniu. PAN ma większy plan. Dokładnie wie co jest konieczne, aby
uratować Egipcjan i Żydów.
A my?
Czy nasze kościoły i
organizacje misyjne wiedzą kiedy należy pozostawić Józefa w Egipcie? Czy pomimo
naszego przywiązania do Józefa, zrozumielibyśmy, że ostatecznie należy on do
Boga i to Bóg może zrobić z nim co tylko zechce? Czy potrafilibyśmy stać się
wystarczająco silni emocjonalnie, psychicznie, fizycznie i duchowo, aby
wiedzieć kiedy należy zostawić „naszego Józefa” z Bogiem w niebezpiecznym
miejscu?
W czasie naszych podróży,
prześladowani chrześcijanie wiele nas nauczyli. Słuchaliśmy ich historii.
Nauczyliśmy się, że gdy wierzący na Zachodzie stają się emocjonalnie związani z
prześladowanymi braćmi i siostrami, to priorytetem ich działań staje się
wyrwanie ich z opresji.
Dla Boga normą jest
zwycięstwo przez prześladowania, a nie wyrywanie z prześladowań. Kościół na
Zachodzie myśli inaczej. Dla nas wyrywanie jest normą. Ratowanie wierzących z
represji brzmi bardzo dobrze. Można zebrać znaczne fundusze pozwalające na
pomoc prześladowanym rodzinom chrześcijańskim i przesiedlenie ich do
bezpiecznego kraju.
Ale jeśli taką samą ilość
energii i uwagi poświęcilibyśmy na szerzenie Ewangelii we wrogich miejscach,
zamiast wyrywać wierzących z prześladowań, wielki nakaz misyjny mógłby być już
dawno zrealizowany.
Dlaczego my i Bóg myślimy
inaczej? Oto kilka możliwych odpowiedzi:
1. Nie chcemy, aby
chrześcijanie cierpieli dla Jezusa w sposób dla nas niezrozumiały.
2. Nie możemy sobie
wyobrazić tego, że cierpienie może być częścią Bożego planu.
3. Tak naprawdę nie
wierzymy, że Jezus jest wart tego, aby za Niego cierpieć.
A ponieważ te prawdy
kierują naszym działaniem oraz postawą, zastępujemy biblijną teologię
cierpienia czymś mniej wymagającym. A w rezultacie:
1. Domagamy się
zaprzestania prześladowania naśladowców Jezusa.
2. Żądamy ukarania
prześladowców.
3. Staramy się instalować
Zachodnie formy demokracji, praw człowieka, praw obywatelskich w obcych krajach
wierząc, że to doprowadzi do ustanowienia Królestwa Bożego (chociaż nie ma
żadnej historycznej korelacji między zachodnimi ustrojami a Królestwem Boga).
4. Tworzymy emocjonalne
apele w celu zebrania funduszy pozwalających na ratowanie wierzących z
prześladowań.
Jaki może być wynik tych
pozornie dobrych starań? Wielu wierzących jest usuwanych ze środowiska, w
którym Bóg celowo ich umieścił.
W niektórych miejscach
narodziny kościoła zostają wstrzymane, w innych są znacząco utrudnione.
W czasie wielu rozmów,
często pytaliśmy prześladowanych naśladowców Jezusa, czego nauczyli się od
zachodnich pracowników. Zazwyczaj wymieniali spojrzenia między sobą i odmawiali
odpowiedzi na to pytanie.
Kiedy naciskaliśmy ich
mocniej, odpowiadali: „Zachodni pracownicy nauczyli nas bać się. Oni uczą nas,
że można naśladować Jezusa tylko w bezpiecznych miejscach”.
To nie jest zwykły błąd.
To grzech.
Zanim Jezus został
zdradzony modlił się modlitwą złożoną z dwóch części (Mt 26:39). Najpierw
prosił Ojca, aby oddalił od Niego ten kielich. Modlił się o ulgę w cierpieniu.
Ale potem prosił o coś innego. Modlił się, aby wola Ojca była ważniejsza niż
Jego pragnienie uniknięcia cierpienia.
Naśladując naszego Pana
musimy modlić się w taki sam sposób. To naturalne, że prosimy o uniknięcie
cierpienia – własnego i innych. Jednak czymś absolutnie koniecznym jest, aby
modlić się o wypełnienie Bożej woli, niezależnie od kosztu, który będziemy musieli
ponieść.
Wydaje się, że naszym
najważniejszym celem jest uniknięcie ukrzyżowania. Nie możemy wyobrazić sobie,
że Bóg zdecydowałby się wykorzystać nasze cierpienie dla swoich celów. Nie ma
sensu pozostawiać Józefa w niebezpieczeństwie.
Ale drogi Boże nie są
naszymi drogami. Ukrzyżowanie, cierpienie, uwięzienie i prześladowania
otwierają drzwi do zmartwychwstania i rozwoju Ewangelii. Te straszne rzeczy
czynią zbawienie możliwym.
Wraz z Józefem, zaufajmy Bogu.