Wzrost w osobistej świętości jest w dużej mierze zdeterminowany przez nasz postęp w samodyscyplinie. Bez tej fundamentalnej zasady nie można mówić o żadnym progresie w łasce. Zanim zajmiemy się innymi dziedzinami, domem, pracą czy kościołem, na początku musimy skupić się na samodyscyplinie.
Zagadnienie osobistej
dyscypliny nie jest popularnym tematem. W naszym społeczeństwie jakikolwiek
nacisk na samodyscyplinę wywołuje sprzeciw, nawet wśród chrześcijan, którzy
wołają, że jest to zwykły legalizm, broniąc swoich praw do wolności
chrześcijańskiej. Ci wolno duchowi
wierzący utrzymują, że dyscyplina ogranicza ich wolność w Chrystusie, wiążąc
ich w duchowym kaftanie bezpieczeństwa.
Jednak
wielu z tych wierzący tak bardzo nadużyło swojej wolności w Chrystusie, że
praktycznie w ich życiu nie ma żadnej dyscypliny duchowej. Zakołysali
wahadłem tak bardzo w stronę chrześcijańskiej wolności, że ich życie duchowe
zostało całkowicie wytrącone z równowagi. Takie
zaniedbanie samodyscypliny przedłuża ich duchową niedojrzałość, pozostawiając z
niewielką samokontrolą i zdolnością do odparcia pokusy i grzechu.
Powiedzmy sobie jasno, bez
dyscypliny nie ma uczniostwa. Jeśli nie dyscyplinujemy samych siebie, Bóg sam
będzie nas dyscyplinował (Hbr 12:5-11). W ten lub w inny sposób, dyscyplina
będzie rzeczywistością naszego życia. Biorąc
pod uwagę naszą tendencję do grzechu, musimy dyscyplinować samych siebie w
kierunku pobożności, ażeby nie być dyscyplinowanymi przez Boga.
Czym jest samodyscyplina?
Greckie
słowo przetłumaczone jako „dyscyplina” (enkrateia) pochodzi od słowa krat,
które oznacza „władzę” lub „panowanie”. Samodyscyplina jest
więc sprawowaniem władzy nad samym sobą. Jest zdolnością do kontrolowania
siebie. Ponadto wskazuje również na samokontrolę (opanowanie) nad wewnętrznymi
pragnieniami, myślami, czynami oraz słowami. To jest kontrola, którą wierzący musi sprawować nad swoim życiem (Gal
5:23).
To
samo słowo jest użyte 1 Kor 7:9, aby wskazać na „samokontrolę”, którą należy
wykazywać nad grzesznymi pragnieniami seksualnymi. Podobnie,
starsi muszą być „opanowani” (Tt 1:8), ich wewnętrzna postawa podobnie jak
zewnętrzne działania, musi być zdyscyplinowana. Panowanie nad samym sobą jest niepodlegającym dyskusji wymaganiem dla
duchowego przywódcy.
Przeciwieństwem
samodyscypliny jest styl życia, w którym pobłażanie sobie tworzy „uczynki
ciała” (Gal 5:19-21). Każdy brak samokontroli nieuchronnie
prowadzi do grzesznych uczynków. Jednak tam, gdzie panuje opanowanie, istnieje
silny opór przed zmysłowymi pragnieniami i grzesznymi wyborami. Panowanie nad
sobą samym powoduje, że każdą myśl słowo oraz uczynek oddajemy pod
posłuszeństwo Chrystusowi (2 Kor 10:5). Każdy
wzrost w osobistej świętości wymaga samokontroli.
Czym
nie jest samodyscyplina
Aby
lepiej zrozumieć czym jest samodyscyplina, musimy zobaczyć czym ona z pewnością
nie jest. Dwa błędne poglądy na życie chrześcijańskie – pelagianizm i semi
pelagianizm – zniekształcają prawdę o samodyscyplinie chrześcijańskiej.
W
czwartym wieku, brytyjski asceta o imieniu Pelagiusz (354-420) nauczał
katastrofalnego błędu mówiąc, że ludzie posiadają wrodzoną zdolność zarówno do
zbawienia jak i uświęcenia samych siebie. Twierdził,
że dzięki samej sile woli osoba jest w stanie wypełnić Bożą wolę. W ten sposób
Pelagiusz odrzucił grzech pierworodny, a także totalną deprawację ludzkości.
Jego zdaniem sama znajomość boskiego prawa, jest wszystkim co jest potrzebne
człowiekowi. Z własnej wolnej woli człowiek
może dyscyplinować siebie samego przez samostanowienie.
Pelagiusz
za swoje fałszywe nauki został potępiony jako heretyk na Synodzie w Kartaginie
(418). Niestety, Pelagianizm wciąż jest żywy i
dziś. Wielu ludzi fałszywie zakłada, że mogą być tym kim chcą być. Ta bezmyślna
mantra jest obecna w ruchu samopomocowym, a także ewangelii sukcesu, skandując:
„Co umysł może sobie wyobrazić, to też wola może osiągnąć”. Utrzymują, że zdolność do samodyscypliny jest w nas.
Drugim
mylnym poglądem jest semi pelagianizm. To synkretyczne
podejście zakłada, że człowiek zachował w sobie pewną zdolność do zbawienia i
uświęcenia. Osoba musi, decyzją własnej wolej woli, współpracować z Bogiem. W
tym wspólnym przedsięwzięciu, Bóg i człowiek są współtwórcami samodyscypliny. Bóg daje miarę łaski, ale człowiek musi zatroszczyć się o
resztę.
Semi pelagianizm jest
tylko w połowie chrześcijańskim systemem. To kompromisowe stanowisko również
zostało uznane za herezję przez Kościół na Synodzie w Orange (529). Jednak, skażone dziedzictwo tej myśli przetrwało w formie
teologii skoncentrowanej na człowieku (armianizm) a także pragmatycznych metod
Charlesa Finneya[1].
W
opozycji do tego błędu, Augustyn (354-430) twierdził, że Bóg jest jedynym
autorem zbawienia i uświęcenia człowieka. To On przez swoją suwerenną łaskę, w
sposób monergistyczny odradza duchowo martwych grzeszników.
Każdy
chrześcijanin jest osobiście odpowiedzialny za dążenie do świętości, jednak Bóg
musi działać w nas, aby stworzyć osobistą pobożność (Flp 2:13-14). Augustyńskie
nauczanie słusznie zakłada, że tylko Bóg może stworzyć autentyczną
samodyscyplinę w życiu człowieka wierzącego.
Kto jest autorem
samodyscypliny?
Cnota
„samokontroli” jest owocem Ducha (Gal 5:22-23). Ponieważ
to winorośl produkuje owoce, samodyscyplina jest tworzona wyłącznie przez
Ducha. Samokontrola nigdy nie jest samoistna, raczej jest to dzieło łaski w
nas. Jesteśmy aktywni w jej praktykowaniu przynosząc jej owoce. Nigdy nie jesteśmy jednak odpowiedzialni za ich
stworzenie.
Jezus
stwierdził: „Beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15:5). Nasza
własna siła woli nie może zrobić niczego co podoba się Bogu. Tylko dzięki Bożej
łasce możemy sprawować samodyscyplinę w toczącej się wojnie przeciwko
grzechowi. Apostoł Paweł powiedział: „Wszystko mogę w Chrystusie, który mnie
umacnia” (Flp 4:13). To Chrystus musi potężnie w nas działać.
Podobnie
jak sok wpływający do gałęzi i w rezultacie przynoszący owoc, boska łaska musi
wypełnić wierzącego stwarzając w nim samokontrolę. Własne
„ja” nigdy nie może stworzyć samodyscypliny. Tylko chrześcijanie żyjący pod kontrolą Ducha Świętego mogą żyć w
samokontroli.
W
Liście do Galacjan 5:22-23 czytamy, że istnieje dziewięć aspektów owocu Ducha. Samodyscyplina
pojawia się na końcu listy. Zajmując tę pozycję, samodyscyplina mówi nam o
swoim strategicznym znaczeniu. W rzeczywistości jest ona podsumowaniem ośmiu
wcześniej wymienionych cech autorstwa Ducha. Praca Ducha Świętego znajduje
swoje spełnienie w owocu samokontroli. Ta
cnota pozwala nam uświadamiać sobie każdy inny aspekt duchowego owocu.
Jak wygląda
samodyscyplina?
Apostoł
Paweł porównał samodyscyplinę konieczną w życiu chrześcijańskim do treningu
sportowego i uczestnictwa w starożytnych zawodach: „Każdy, kto staje do
zapasów, powściąga się we wszystkim. Oni, aby zdobyć
koronę zniszczalną, my zaś niezniszczalną” (1 Kor 9:25). Jeśli biegacz chce
wygrać nagrodę to musi całe swoje życie podporządkować rygorystycznej
dyscyplinie oraz treningowi.
Wyczerpujący
trening wymaga, aby sportowiec ograniczył swoją wolność osobistą. Jeśli
ma odnieść zwycięstwo, musi odrzucić wiele rzeczy, które mogą być domeną
widzów, ale nie prawdziwych mistrzów. Musi stosować odpowiednią dietę,
odpoczynek a także ciężkie ćwiczenia. Każdy
obszar jego życia musi znajdować się pod kontrolą.
Tak
samo jest w życiu chrześcijańskim. „[…] Sam zaś ćwicz
się w pobożności” (1 Tm 4:7). Chrześcijanin, który dąży do świętości musi
słuchać biblijnego głoszenia i nauczania, uczestniczyć w zbiorowym uwielbieniu
oraz Wieczerzy Pańskiej, czytać Biblię, rozmyślać, modlić się i trwać w
społeczności. Ponadto, jeśli chce zdobyć
nagrodę, musi odmówić sobie wiele usprawiedliwionych przyjemności.
Taki
rodzaj samodyscypliny stanowi upomnienie dla niektórych chrześcijan, którzy
niewiele czynią w celu osiągnięcia duchowego zwycięstwa. Są
chrześcijanami bez formy z zwiotczałą wiarą. Są kanapowymi chrześcijanami z
wypukłymi brzuchami. Ich styl życia
wypełniony jest pobłażliwością będącą konsekwencją braku samokontroli.
Paweł
dodaje: „Ja więc tak biegnę, nie jakby na oślep, tak walczę, nie jakbym uderzał
w powietrze” (1 Kor 9:26). Mistrz boksu musi mieć
wyraźnie wyznaczony cel w ringu. To niezdyscyplinowany wojownik atakuje
niedbale, a jego ciosy nigdy nie trafiają w przeciwnika. Niezdyscyplinowany wierzący doznaje wielkich porażek w
swojej walce z grzechem, przez to, że jako chrześcijanin powinien cechować się
samokontrolą.
Zwycięski
sportowiec musi pokonać swoje ciało, aby je sobie podporządkować. Jeśli
tego nie zrobi, zostanie zdyskwalifikowany z wyścigu. Paweł ostrzega: „Lecz
poskramiam swoje ciało i biorę w niewolę, abym przypadkiem, głosząc innym, sam
nie został odrzucony” (w. 27). Apostoł wzywa nas do dyscyplinowania własnego
ciała i przeciwstawienia się grzesznym pragnieniom. Jeśli tego nie zrobimy to zaprzepaścimy naszą nagrodę.
Jaka
jest cena?
Wierzący
ma wolność w Chrystusie i może dążyć do rzeczy, które nie są zakazane w Piśmie.
Ale
nie możemy sobie pozwolić, aby cokolwiek przejęło nad nami władzę. Zwycięstwo
zawsze ma swoją cenę. Nie inaczej jest w życiu chrześcijańskim.
Wymaga
to od nas samodyscypliny w takich dziedzinach jak jedzenie, picie, spanie, czas
i pieniądze. Musimy kontrolować naszą rozrywkę i czas
odpoczynku. Musimy ograniczyć naszą wolność we
wszystkim co mogłoby utrudnić nam zdobycie nagrody.
Jeśli
mamy posiadać samokontrolę, musimy zrezygnować z prawa kontroli nad własnym
życiem i oddać się Jezusowi Chrystusowi. Oto paradoks życia
chrześcijańskiego: Musimy porzucić kontrolę swojego życia, aby zdobyć
samokontrolę. Niech Bóg pozwoli nam praktykować
samodyscyplinę, która jest absolutnie konieczna do zwycięstwa nad grzechem.
Steven Lawson
[1] Być może najbliższym, współczesnym następcą Pelagiusza był Charles Finney. Podobnie jak Pelagiusz, zaprzeczył on grzechowi pierworodnemu, mówiąc: „Moralne zepsucie jest samym w sobie grzechem, a nie jego przyczyną”. Nauczał, że wszyscy ludzie rodzą się neutralni i mają zdolność do wyboru między dobrem a złem. Zdaniem Michaela Hortona żaden pojedynczy człowiek nie jest bardziej odpowiedzialny za zniekształcenie chrześcijańskiej prawdy w naszych czasach niż Charles Finney [przypis tłum.]