W 1858 roku uzdolniony młody prezbiteriański misjonarz o imieniu John G. Paton popłynął wraz z żoną i synkiem na południowy Pacyfik, aby rozpocząć prace misyjną wśród wyspiarzy. W ciągu kilku miesięcy od przybycia jego żona i synek zmarli, zostawiając go samego.
W sierpniu 1876 roku
utalentowany młody teolog B.B. Wafrield i jego żona spędzali miesiąc miodowy w
Niemczech. Podczas zwiedzania Schwarzwaldu zaskoczyła ich silna burza, i coś co
nigdy nie zostało wyjaśnione, przydarzyło się jego żonie, która do końca życia
stała się osobą niepełnosprawną.
W latach pięćdziesiątych
Niezależny Kościół Prezbiteriański wezwał młodego kaznodzieję, aby podjął
służbę w bardzo podzielonym kościele. Przyjechał na miejsce z żoną i
pięciorgiem dzieci, z których najmłodsze miało zaledwie trzy lata. W ciągu
półtora roku, u Antona Van Puffelena rozwinął się guz mózgu, a w dwa lata po
rozpoczęciu pracy w Savannah, zmarł.
Warfield opiekował się
żoną przez czterdzieści lat ich wspólnego życia, pokornie, ulegle, bez
narzekania, bez użalania się nad sobą. Po prostu wypełniał wszystkie obietnice,
które jej złożył.
Pani Van, łagodna i
skromna na zewnątrz, twarda jak skała w środku, zaczęła nauczać w Niezależnej
Prezbiteriańskiej Szkole Dziennej i bez jakichkolwiek narzekań z ogromną
ofiarnością wychowała pięcioro dzieci.
Jaki był klucz w tych
sytuacjach? Odpowiedź jest prosta: każda z tych osób wierzyła w suwerenność
Boga. Wszyscy rozumieli Bożą sprawiedliwość, miłosierdzie, a także absolutną
władzę. Wszyscy podporządkowali się Bogu wiedząc, że okoliczności ich życia
pochodzą z Jego ręki i dla ich dobra.
Jednak, jak wyjaśnisz
przeciwności losu? Jak radzisz sobie z cierpieniem na świecie? To trudne
pytania, ale Biblia nie boi się odpowiadać na najgłębsze dylematy powstające w
naszych sercach. Nie możemy jednak odpowiadać w sposób uproszczony,
schematyczny albo podobnie jak „przyjaciele” Hioba, pozbawiony podstawowych
oznak empatii lub miłosierdzia.
Rozważając problem
cierpienia naszym punktem początkowym jest założenie „ludzkiej niewinności”.
Popełniamy tutaj błąd, który jest bardzo często również cechą współczesnej
ewangelizacji. Zaczynamy od człowieka, a nie od Boga. Rozpoczynając ze złego
miejsca, zobaczymy, że cierpienie rzeczywiście jest intruzem, który bezczelnie
infekuje nasze życie. Gdy pojawia się ból i smutek z wielkim niepokojem
patrzymy w niebo zastanawiając się „Dlaczego dobry Bóg pozwolił, aby to się
stało. Dlaczego niewinni ludzie cierpią? Dlaczego dobrych ludzi dopada
rozpacz?”.
Biblijna perspektywa
daleka jest od humanistycznej idealizacji człowieka: rozpoczyna nie od
niewinności człowieka, ale od jego winy. Od upadku. Kiedy zrozumiemy, że żyjemy
w świecie chaosu, który znajduje się pod przekleństwem swojego Stwórcy,
cierpienie nie będzie niczym nienaturalnym. Co więcej, to właśnie jego brak
wskazywałby, że coś jest nie w porządku.
Odpowiedzią Boga na grzech
Adama był sąd. W swoim ostatecznym wymiarze „śmierć” została odłożona w czasie.
Obecnie żyjemy w czasach mini-sądów, które możemy traktować jako zapowiedź sądu
ostatecznego.
Jak to możliwe, że
sprawiedliwy i prawdziwy Bóg toleruje zło i pozwala mu istnieć?
Rozważ odpowiedź Jezusa
udzielonej uczniom w Łk 13:2. Czy ci, którzy cierpią, cierpią ponieważ są
bardziej grzeszni niż inni ludzie? Czy możemy powiedzieć, że cierpienie jest
wprost proporcjonalne do grzechu? Jezus twierdzi, że ci ludzie nie umarli
ponieważ byli większymi grzesznikami niż inni.
Jezus nie mówi, że
niewinni ludzie cierpią, ostrzega, że jeśli jego słuchacze nie będą pokutować,
zginą w ten sam sposób. To nie jest tak, że ci ludzie byli gorsi od innych.
Wszyscy zginą jeśli nie będą pokutować.
Żyjemy w upadłym świecie,
który jest cały czas przedmiotem sądu. Czymś zaskakującym nie jest ból i
cierpienie, ale łaska i radość.
Kiedy dogłębnie zrozumiemy
doktrynę upadku i deprawacji człowieka, to nie rozwiążemy filozoficznego
problemu cierpienia, ale z pewnością będziemy zdumieni okazaną nam łaską i
miłosierdziem.
Powinniśmy wiedzieć
dlaczego cierpimy i jednocześnie zachwycać się tym, że nie cierpimy więcej.
Kiedy zrozumiemy doktrynę
Upadku i deprawacji człowieka, problemem filozoficznym nie jest wyjaśnienie,
dlaczego Bóg pozwala na cierpienie, ale dlaczego okazuje miłosierdzie i łaskę.
Suwerenność Boga rozciąga
się na każdą cząstkę materii we wszechświecie. Bóg zarządził i zaplanował
wszystko. Nie myśl więc, że twój ból wymyka się spod Jego kontroli.
Terry Johnson wspominał,
że w seminarium studiował z obiecującym młodym człowiekiem, obdarzonym
niezwykłym umysłem, który po skończonych studiach planował udać się na pole
misyjne. Niestety, w czasie wycieczki doznał wypadku w wyniku, którego zmarł.
Johnson powiedział, że jeden z uznanych teologów stwierdził na pogrzebie tego
młodzieńca, że jego śmierć nie była wolą Boga.
Jeśli istnieje Bóg, to
wszystko co się dzieje, musi być Jego wolą. Jeśli stanie się coś, co nie jest
Jego wolą, to On nie jest Bogiem, a my mamy kłopoty. Aby Bóg mógł być Bogiem,
musi być absolutnym Suwerenem nad całym swoim stworzeniem.
Od czasów Augustyna
chrześcijanie mówią, że Bóg dopuszcza zło dla większego dobra. Widzimy to w
ukrzyżowaniu, gdy człowiek dokonał największego zła, a Bóg wyniósł z tego
największe dobro.
Cud naszej adopcji i
ostatecznego uwielbienia mówi o drodze do chwały, która jest drogą cierpienia.
Jesteśmy współdziedzicami Chrystusa (Rz 8:17).
W większości przypadków
nie będziemy wiedzieć jak dobry Bóg działa w naszych okolicznościach. To nie
jest najważniejsze. Najważniejsze jest to, że kochający Bóg o wszystkim dobrze
wie.
Czy doktryny kalwinizmu
mają naprawdę takie znaczenie? Czy wiara w suwerenność Boga ma praktyczny wpływ
na nasze życie? Ufam, że zobaczyłeś ich doniosłość. Dopiero gdy zrozumiemy, że
Bóg zarządza cierpieniem, które występuje w naszym życiu, możemy zacząć je
przyjmować. Gdy nadejdą przeciwności nie będziemy wstrząśnięci. Tak będziemy
płakać i smucić się, ale będziemy również mieć ufność, że jesteśmy w Jego
rękach, a On sam jest Bogiem siedzącym na tronie.
Materiały: http://www.monergism.com/thethreshold/articles/onsite/adversity.html