W tym cudzie pojawił się nietypowy element. Jezus plunął ślepemu w oczy, włożył na niego ręce i zapytał: "Czy widzisz coś?" (w.23). Samo pytanie jest nietypowe. Jezus nie spodziewał się całkowitego przewrócenia wzroku temu człowiekowi. Kiedy ten odpowiedział: "Spostrzegam ludzi, a gdy chodzą wyglądają mi jak drzewa", Jezus po raz drugi położył ręce na jego oczy. Wtedy zobaczył, "wszystko wyraźnie" (w.25). Jakie ma to znaczenie? Czyżby ten człowiek był dla Jezusa szczególnie "trudnym" przypadkiem? Z pewnością nie!
Czy ten cud – podobnie jak
inne – był znakiem? Tak! Ale dla kogo? Dla tego człowieka? Nie! - dla uczniów.
Potwierdza to fakt, że Jezus zadał im już pytanie o to, jak go widzą (w.18).
Teraz prowadził ich za rękę do miejsca, w którym ich widzenie stanie się
wyraźniejsze, a Piotr wyzna: "Tyś jest Chrystus" (w.29). Ich duchowe
poznanie nie było czymś natychmiastowym, ale stopniowym. Oni także potrzebowali
drugiego dotknięcia rąk swego Mistrza.
Wielkim błędem byłoby
uczynienie z tego cudu i jego przesłania dla uczniów, podstawy dla jakiejś
doktryny doświadczeń duchowych; na przykład konieczności wystąpienia pewnego
rodzaju, "drugiego dotknięcia", aby móc cieszyć się normalnymi
przeżyciami chrześcijańskimi. W dalszej części Ewangelii Marka odnotowuje natychmiastowe
przywrócenie wzroku Bartymeuszowi i nie czynimy z tego wydarzenia podstawy dla
doktryny o "jednokrotnym dotknięciu". Dlatego powinniśmy starać się
uniknąć pokusy, by robić to w tym przypadku. Prawdopodobnie przykazanie
skierowane do tego człowieka przez Jezusa: "Tylko do wsi nie wchodź"
(to znaczy nie wchodź tam od razu) miało dać mu czas na oswojenie się z
przeżytym uzdrowieniem. Powinniśmy robić tak samo, żeby nie czynić z naszych
indywidualnych doświadczeń normy dla wszystkich chrześcijan.
Niemniej jednak lekcja dla
uczniów była następująca: tylko wtedy, gdy Jezus otwiera twoje oczy na siebie,
będziesz Go widzieć wyraźnie. Uczniowie posiadali w pewnym stopniu duchowe
widzenie, ale wymagało ono uzdrowienia i wyostrzenia. Miało to być trwałym
procesem w ich życiu, w miarę jak Jezus udoskonalał to, co rozpoczął.
Sinclair Ferguson