Oznaką władzy Jezusa, jako proroka zesłanego przez Boga, była moc jego słowa. Kiedy odezwał się do drzewa figowego, jego słowo stało się prawdą (w.20-21). Był głodny. Drzewo zdawało się rodzić owoce, chociaż nie była to pora na figi. Ale kiedy Jezus podszedł, aby zerwać figi obiecywane przez liście, nic nie znalazł. Wypowiedział słowa będące wyrokiem na drzewo: już nikt nie będzie jadł z niego owocu. Następnego ranka, kiedy uczniowie wracali do Jerozolimy, zobaczymy to drzewo uschnięte od korzeni!
Czy był to akt
grubiańskiej i mściwej złośliwości ze strony Jezusa? Mając na uwadze dążenie
Marka do pokazania królewskiej łaski Jezusa, wydaje się to nie do pomyślenia.
Marek widział raczej w uczynku Jezusa wypełnienie się proroctwa. Izrael, tak
jak to drzewo figowe, na zewnątrz wydawał się rodzić owoce, ale ci, którzy
zbliżali się do niego i byli wygłodniali duchowo, nie mogli ich znaleźć.
Chociaż zasadzony przez Boga i pielęgnowany przez jego sługi, lud Boży był
pozbawiony owoców. Tak jak uschnięte latorośle, zostanie odrzucony (J 15:6).
Wielu czytelników bywa
poruszonych postępkiem Jezusa. Wydaje się on bardzo bezwzględny. Ale prowadzi
nas do jednego z dwóch wniosków: albo Jezus mściwie i cynicznie wykorzystał
swoją moc, albo kwestia przynoszenia przez nas duchowych owoców ma ogromne
znaczenie, którą my ze swej strony ignorujemy. Żydzi ją zignorowali i w
następnych latach byli skazani na wysuszający sąd Boży. O ileż bardziej my
powinniśmy się nauczyć, że bez żadnych wyjątków, Jezus wie, o czym mówi!
Sinclair B.Ferguson