„I zapytał ich: A wy za
kogo mnie uważacie?” (Mt 16:15)
Jak mamy traktować Pana Jezusa w związku z tym nakazem? Czy mamy definitywnie przestać nazywać go Panem i przyjąć, że chcemy uznać Go swym Zbawicielem od kary za nasz grzech, lecz nie jesteśmy gotowi przyznać, że zostaliśmy drogo wykupieni, ani uznać, że On ma prawo żądać od nas niekwestionowanego posłuszeństwa?
Czy
mamy powiedzieć, że jesteśmy dla siebie samych panami i skłonni jesteśmy
Jezusowi oddać coś z tego, co Mu się należy, skoro wykupił nas swą krwią – pod
warunkiem, że nie żąda od nas zbyt wiele? Nasze
życie, nasi ukochani i nasze mienie należą do nas, a nie do Niego; oddamy Mu
to, co uznamy za właściwie i będziemy posłuszni tym Jego nakazom, które nie
wymagają od nas zbyt wielkiej ofiary? Pałamy
gorliwością, by zabrał nas do nieba, ale nie chcemy aby On panował nad nami.
Niewątpliwie
serce każdego chrześcijanina odrzuci tak sformułowane założenia – czy jednak w
każdym pokoleniu nie było wielu, którzy żyli dokładnie w myśl tych zasad? Jakże
niewielu chrześcijan zaakceptowało w praktyce tę prawdę, że Chrystus albo jest
Panem wszystkiego albo nie jest w ogóle Panem! Jeśli osądzamy Słowo zamiast
poddawać się pod jego osąd; jeśli dajemy Bogu tylko tyle, ile uważamy za
stosowne, to wówczas my jesteśmy panami, a On naszym dłużnikiem – powinien być
wdzięczny za naszą jałmużnę i czuć się zobowiązany za nasze podporządkowanie
się Jego życzeniom. Jeśli jednak jest
Panem, to traktujmy Go jak Pana.
Hudson Taylor