Jaki jest właściwy sposób
posługiwania się słowem Boga? Przychodzi mi tutaj do głowy pewna uderzająca
ilustracja:
Pewien człowiek opisał trzy rzeczy, które dojrzał pośród roślin i kwiatów w ogrodzie. Pierwszą był motyl, który usiadł na przepięknym kwiecie. Zabawił tam sekundę lub dwie, następnie przeniósł się na inny i tak obejrzał i dotknął wielu cudownych kwiatów, lecz nie wyciągnął z tego żadnej korzyści.
Następnie pojawił się
biolog taszcząc ze sobą pokaźnych rozmiarów notatnik i mikroskop. Sporo czasu
spędził nad każdym kwiatem i rośliną robiąc odpowiednie rysunki i notatki.
Kiedy jednak skończył, zamknął swa wiedzę w notatniku. Bardzo mało mu z niej
pozostało.
Wtedy na scenie pojawiła
się pszczoła, która to tu, to tam zapuszczała się w kielich kwiatu i spędzała w
każdym trochę czasu, wylatując z niego obładowana pyłkiem. Przylatywała z
„pustym zbiornikiem”, a wylatywała z pełnym.
Są ludzie, którzy czytają
Biblię przeskakując z jednego ulubionego fragmentu do następnego, ale niewiele
wynoszą ze swego czytania. Inni prawdziwie studiują i robią notatki, lecz nie
stosują nauczania Pisma. Jeszcze inni – jak pszczoła – poświęcają czas Słowu,
czytają je, zaznaczają, trawią je w swym umyśle i stosują. Ich myśli pełne są
mądrości, a ich życie roztacza woń niebiańskich wspaniałości.
Do których z tych ludzi ty
się zaliczasz? Czy jesteś jak motyl przeskakujący z grupy do grupy, z jednego
studium Biblii do drugiego, z jednego seminarium do następnego, z książki do
książki – który macha pięknymi skrzydełkami, lecz nigdy się nie zmienia? A może
jesteś podobny do biologa – masz wystarczająco dużo notatek, by puścić na dno
mały okręt wojenny? Czy też może jesteś jak pszczoła, który przylatuje z
„pustym zbiornikiem”, a wylatuje z pełnym? Może przekształcasz swą wiedzę w
miód, który czyni życie słodkim?
John MacArthur