Pewien wybitny noblista
napisał, że: „Człowiek jest tylko raz młody. Później musi już szukać sobie
innej wymówki”.
Dzisiaj będzie o dojrzałości duchowej, błędach młodości, prawdziwej mądrości oraz o nazwie strony internetowej, która odstrasza. Zapraszam do lektury.
Wzrost
duchowy jest istotą życia wierzącego, podobnie jak rozwój fizyczny jest
podstawą życia fizycznego. Bóg nakazuje nam wzrastać.
Nie ma bardziej tragicznego obrazu niż karłowaty wierzący, który przeżywa swoje
życie bez duchowego dojrzewania. Wszyscy
znamy aż za wielu takich ludzi i pewnie czasami sami przechodziliśmy przez
okresy zaburzonego i dysfunkcyjnego wzrostu.
Uporządkujmy jednak pewne
pojęcia. Wzrost duchowy nie ma nic wspólnego z naszą pozycją w Chrystusie. Stanie
się chrześcijaninem jest cudem łaski Bożej, niezależnym od
starań człowieka. Poprzez nowe narodzenie zostajemy ochrzczeni w Ciało
Chrystusa, a ten cud nie jest procesem, ale błyskawicznym, nigdy
niepowtarzalnym wydarzeniem. Na marginesie
pamiętajmy, że z królestwa ciemności do królestwa światłości przechodzi się
tylko raz.
Po
drugie, wzrost duchowy nie jest sprawą Bożej łaski lub miłości. Bóg
kocha nas niezależnie od tego co robimy. 5 rozdział Listu do Rzymian naucza, że
Bóg umiłował nas kiedy byliśmy grzesznikami, Jego wrogami. Bóg kocha swoje
dzieci niezależnie od tego co one czynią. Nie można sobie zasłużyć na Bożą
miłość i akceptację.
Żeby
nie być posądzonym o zdradziecki antynomianizm, już teraz sprostuję swoją
wypowiedź: aby w sposób biblijny zrozumieć to stwierdzenie musimy wziąć pod
uwagę dwie rzeczy:
1)
nowe serce wierzącego stworzone przez Boga, pragnie świętości, bojaźni i
posłuszeństwa Prawu Chrystusa, 2) Bóg będzie karcił i wychowywał swoje
dzieci. Wzrost duchowy nie jest więc oznaką awansu
w rodzinnej hierarchii. To nie kwestia
zdobycia większej przychylności ze strony Pana Boga.
Po
trzecie, wzrost duchowy nie ma nic wspólnego z czasem. Są
ludzie zbawieni od wielu lat, a jednocześnie ich poziom dojrzałości jest wciąż
niewielki. Z drugiej strony człowiek, który od niedawna należy do Bożej
rodziny, może cechować się o wiele wyższym poziomem dojrzałości. A więc,
poziomu duchowości z pewnością nie mierzymy ilością lat chodzenia z Chrystusem
czy też wiekiem fizycznym. W kościołach bez
problemu znajdziemy niedojrzałych duchowo i emocjonalnie pięćdziesięciolatków i
stałych, ugruntowanych w wierze i w życiu dwudziestoparolatków.
Po czwarte, rozwój duchowy
nie jest kwestią wiedzy. Wiedza bardzo często wbija nas w pychę i de facto
doprowadza do hamowania wzrostu. Nasze
poznanie ma znaczenie tylko wtedy, kiedy przemienia nas na obraz Chrystusa.
Spójrzmy
na bardzo istotny tekst dla naszych rozważań:
„Piszę
do was, dzieci, bo zostały wam przebaczone grzechy ze względu na jego imię. Piszę
do was, ojcowie, bo poznaliście tego, który jest od początku. Piszę do was,
młodzieńcy, bo zwyciężyliście złego. Piszę do was, dzieci, bo poznałyście Ojca.
Napisałem do was, ojcowie, bo poznaliście tego, który jest od początku. Napisałem do was, młodzieńcy, bo jesteście mocni i słowo
Boże w was mieszka, i zwyciężyliście złego” (1 J 2:12-14).
Jan
wyraźnie wskazuje nam na trzy poziomy duchowego wzrostu: dzieci, młodzieńcy,
ojcowie. Nie będziemy dzisiaj rozważać pozycji
„ojców”, którzy są dojrzałymi chrześcijanami posiadającymi nie tylko głęboką
wiedzę o Bogu, ale także prawdziwą społeczność z Nim. Młodzieńcy to z kolei ci,
którzy nie „chodzą z Bogiem” w sposób podobny do „ojców”, jednakże posiedli już
pewną wiedzę, która pozwala im cały czas budować swoje życie w oparciu o zdrową
naukę. Są tymi, którzy opierając się grzechowi i coraz bardziej
upodabniają się do Chrystusa.
Dzieci znają podstawy
wiary. Są częścią Bożej rodziny i tymi, którzy w sposób szczególny cieszą się
Bożym błogosławieństwem, które jest charakterystyczne dla Jego postępowania z
małymi dziećmi. W wersecie 13 czytamy: „Piszę do was, dzieci, bo poznałyście
Ojca”. Młodzi wierzący zdają sobie sprawę, że są dziećmi Boga. Jak to kiedyś
powiedział John MacArthur, cały rodzaj ich duchowego życia to często zbiór
luźno brzmiących dźwięków: „googu, mama, dada”, albo „Jezus mnie kocha”. To
normalny etap życia i pewne zachowania są na nim dopuszczalne. Prawdziwy
problem w życiu rodziców powstaje, kiedy nie dostrzegają oni progresu w rozwoju
swoich dzieci. Podobnie jest i w
życiu duchowym, chrześcijanie muszą wzrastać gdyż jest to naturalny proces
życia.
Wybierając nazwę tej
strony z pewnością byłem dzieckiem. Oczywiście, że chciałbym powiedzieć,
że nie miałem mądrych i dojrzalszych doradców, ale takie same dzieci, chociaż
starsze wiekiem fizycznym, jak ja. Ale
dobrze zdaję sobie sprawę, że byłaby to tylko ucieczka od własnej
odpowiedzialności.
Mądrość
jest cechą ludzi pokornych (Prz 11:2) więc również i pokory brakowało w moim
życiu. Do dziś, patrząc na naszego Pana, uczę się tego czym naprawdę jest
biblijna pokora.
Wymieniając
w ostatnich tygodniach wiadomości z wieloma was, utwierdziłem się w
przekonaniu, że nazwa tej strony była błędem, którego dzisiaj żałuję. Nie
dlatego, że kwestia „zwiedzenia” przestała mieć znaczenie w moim życiu i nauce.
Nie. Ale z pewnością przestała mieć znaczenie priorytetowe.
Niezależnie
od tego czy nazwa zostanie zmieniona wraz z całą stroną, na co obecnie nie mam
czasu ani również potrzebnej do tego wiedzy czy umiejętności, czy też nie,
chciałem żebyś wiedział drogi czytelniku, że jedną z wielu rzeczy, których
żałuję z ostatnich lat jest nazwa tej strony.
Wiem,
że potrafi odstraszyć, zniechęcić czy też uruchomić system ostrzegawczy przed
„łowcami herezji”. Wyjaśnijmy sobie coś:
dalej jestem „łowcą herezji”. Podobnie jak apostoł Paweł czy też Tymoteusz i
setki wierzących w historii kościoła. Dalej
będziemy wskazywać na kłamstwo diabelskie i podejmować walkę o wiarę raz na
zawsze przekazaną świętym.
Ale
jeśli uważnie śledzicie nasze wpisy, zauważycie, że nie jest to już kwestia
priorytetowa. Dzisiaj jest nią zdrowa nauka oparta na
Ewangelii błogosławionego Boga. To przez nią chcemy napominać i przekonywać
tych, którzy się sprzeciwiają (Tt 1:9). Nie
tylko eksponować błąd i herezję, ale również dawać życiodajną alternatywę,
która głęboko zakorzeniona w Słowie Bożym oddaje Bogu chwałę.
A więc raz jeszcze:
„Człowiek jest tylko raz młody. Później musi już szukać sobie innej wymówki”.
Ufam Bogu, że innej wymówki już nie trzeba będzie.
„Wzrastajcie zaś w łasce i poznaniu naszego Pana i Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Jemu chwała i teraz, i na wieczne czasy. Amen” (2 P 3:18).