Eric Barger ze służby
apologetycznej Take A Stand! Ministries stwierdził, że najbardziej
niebezpieczną sektą są wyznawcy liberalizmu działający w kościołach i
środowiskach chrześcijańskich. Mówił o duchowym liberalizmie, który udając
chrześcijaństwo stał się jednym z najbardziej subtelnych i niebezpiecznych
zagrożeń.
Tematem naszych rozważań będzie neoortodoksja. Pewnie dla większości z naszych czytelników, to zagadnienie nie ma żadnego znaczenia i najzwyczajniej będzie im szkoda cennego czasu poświęconego na zaznajomienie się z niniejszym materiałem. Jednakże, z uwagi na zakres tego zjawiska, jego subtelność oraz zwodniczość, zachęcamy do czytania oraz wspólnej refleksji.
Szwajcarski teolog Karl
Barth był jednym z najbardziej wpływowych teologów XX wieku. Był on również
najważniejszym zwolennikiem „neoortodoksji”, a wpływ jego dzieł do dnia
dzisiejszego oddziałuje na Kościół. Dla wielu badaczy Barth pozostaje
zagadką, gdyż jego poglądy teologiczne zmieniały się na przestrzeni lat w czasie
których pisał swoje najważniejsze (i nie ukończone) dzieło – Dogmatykę
kościelną. W ocenie innych, pisma Bartha miały wywołać prawdziwą rewolucję w
myśleniu religijnym, a samego Bartha postawić w jednym szeregu z
szesnastowiecznymi reformatorami. Miał on rzekomo bronić wiary chrześcijańskiej
i jednocześnie interpretować ją w nowych kategoriach ukazujących stare prawdy w
nowej perspektywie.
Barth wraz z Emilem
Brunnerem przystąpili do ataku na dziewiętnastowieczny liberalizm. Liberałowie
starali się zdyskredytować świadectwo Biblii oraz podważali fundamenty
ortodoksyjnego chrześcijaństwa. Posługując się narzędziami wykorzystywanymi w
literaturoznawstwie starali się udowodnić, że Biblia jest jedynie zbiorem
ludzkich opinii o Bogu a nie rzeczywistym Słowem Bożym. Odrzucenie
nadnaturalności Biblii spowodowało reakcję w kręgach protestanckich, która
miała doprowadzić do przywrócenia Biblii właściwego miejsca w Kościele oraz w
życiu chrześcijan. Czołowi teolodzy szwajcarscy, Barth i Brunner
zakwestionowali główną idee liberalizmu, a ich nowy pogląd nazwano
„neoortodoksją” gdyż miał być odzwierciedleniem ortodoksyjnego credo na tle
liberalnego myślenia. Teologia Bartha miała stanowić przeciwieństwo
dominujących systemów, które zanegowały Biblię, a w rzeczywistości starały się
usunąć Bożą prawdę.
Zarówno Barth jak i
Brunner twierdzili, że Biblia jest Słowem Bożym i że to Bóg bezpośrednio
zainspirował swoje Słowo. Jednakże ich stwierdzenia oraz deklaracje dotyczące
Słowa Bożego, chociaż pozornie bardzo prawowierne, zdecydowanie różniły się od
ortodoksyjnego chrześcijaństwa.
Rozważenie kwestii
doktryny nieomylności i bezbłędności, prowadzi nas prosto do zastanowienie się
nad kwestią natury i autorytetu Pisma, a także nad wiarygodnością Boga.
Czy Biblia jest Słowem
Bożym?
Z perspektywy tradycyjnego
chrześcijaństwa, treść Biblii jest obiektywnym Słowem Boga. Obiektywnym czyli
Biblia to Słowo Boże, które istnieje i jest prawdą niezależnie od naszych
własnych uczuć, opinii, emocji, interesów czy też poznania. Treść Pisma Świętego
jest tym co powiedział Pan Bóg, niezależnie od tego czy ktoś to czyta (czy też
nie), czy to rozumie (czy też nie) lub czy ktoś to przyjmuje (lub odrzuca).
Niezależnie od podmiotu poznającego (nas) Biblia stanowi obiektywną
rzeczywistość.
Dla neoortodoksa, Biblia
nie jest Słowem Bożym w sensie obiektywnym.
W jego mniemaniu,
Biblia staje się Słowem Bożym, kiedy przestaje być tylko objawieniem
w sensie przekazu informacji od Boga, a staje się obecnością samego Boga. Gdy
kończy się spotkanie człowieka z Bogiem o charakterze objawieniowym, Biblia
ponownie staje się słowem ludzi, którzy ją spisali.
Powinniśmy się zatrzymać w
tym miejscu i zastanowić czy nasze doświadczenie społeczności z Bogiem nie
graniczy z niebezpiecznym mistycyzmem, a sama Biblia nie jest traktowana niczym
portal umożliwiający człowiekowi spotkanie z Bogiem.
Ortodoksyjny pogląd
jednoznacznie podkreśla, że Biblia jest poselstwem Boga. To z kolei implikuje
fakt, że to co jest napisane w Biblii jest słowem samego Boga, bez względu na
podmiot (czytelnika), który czyta Pismo Święte. Jej status objawienia oraz
natchnienia nie zależy od reakcji człowieka na jej przesłanie (tudzież rzekome
„spotkanie” z Bogiem). Biblia jest tym, czym jest i dlatego nie wymaga żadnej
rekcji czytelnika aby stać się objawieniem. Pismo jest objawieniem danym nam
bezpośrednio od Boga.
Egzystencjonalne czy też
neoortodoksyjne podejście do Słowa określane poprzez dynamiczną reakcję na
objawienie, jest zaprzeczeniem obiektywnej wiarygodności Biblii jako
nieomylnego źródła Bożej prawdy.
„Spotkanie”
Zaprzeczając stwierdzeniu,
ze Biblia jest Słowem Bożym w sensie obiektywnym, Barth traktował ją jako zbiór
ludzkich pism, których Bóg używa aby doprowadzić czytelnika do „spotkania” z
Jezusem. To właśnie w ramach tego „spotkania” Biblia staje się Słowem
Bożym kiedy jest czytana. Dla Bartha Biblia może być pełna błędów faktycznych,
gdyż nie ma to żadnego znaczenia w kontekście objawionego „spotkania” z
Jezusem. Biblia traktowana jest tylko jako narzędzie (środek) powodujący lub
wywołujący „spotkanie” z Jezusem. Mówiąc wprost, poprzez lekturę Biblii
stanowiącej zbiór pism autorstwa człowieka, Biblia może stać się, Słowem Bożym
prowadzącym do „spotkania” z Panem. Poszczególne jej części nie mają żadnego
znaczenia wobec najważniejszego i jedynego celu, którym jest wszystko
zmieniające „spotkanie” z Jezusem.
To dlatego wielu
neoortodoksów lubuje się w używaniu stwierdzenia, że chrześcijaństwo błędnie
stało się bibliocentrczne zamiast chrystocentryczne. Czy twój
pastor używa takiego stwierdzenia? Czy poprosiłeś go kiedyś o zdefiniowanie
tego co ma na myśli?
Zwolennicy neoortodoksji
będą często starali się, poprzez różnego rodzaju subtelne zabiegi
manipulacyjne, przekonać cię, że pasja dla Chrystusa pochodzi z osobistej
relacji a nie z akceptacji czy znajomości określonych twierdzeń prawdy.
Jednakże ta dychotomia jest sztuczna. Mówienie o „relacji” z Chrystusem, która
pomija lub neguje znaczenie Biblii jako Słowa Bożego w życiu chrześcijanina,
jest wewnętrznie sprzeczne.
Ponownie przypomnijmy, że
stoimy na stanowisku, iż Biblia jest obiektywnie prawdziwa pod każdym względem.
Niezależnie czy to akceptujemy czy też nie. Biblia jest prawdą również
samoistnie, bez względu na to czy mamy „spotkanie” z Jezusem czy też go nie
mam.
Z pewnością zauważyliście
już, że neoortodoksja nie zaprzecza nadprzyrodzonemu charakterowi Biblii.
Jednakże w myśl starej maksymy, półprawda w rzeczywistości jest
kłamstwem.
Poprzez odrzucenie
obiektywnej i nieomylnej prawdy, którą jest Biblia, neoortodoksja dokonała
przedefiniowania tradycyjnie rozumianych pojęć.
A więc czytelniku, czy
Biblia jest Słowem Bożym? Czy może staje się Słowem Bożym
kiedy Duch Święty używa jej słów, aby przyprowadzić czytelnika do „spotkania” z
Jezusem?
Subiektywizm, a obiektywna
prawda
Ramm napisał, że: „Fakt,
że Bóg przemówił w Piśmie Świętym, stanowi fundament naszej wiary. Bez tej
pewności bylibyśmy pozostawieni relatywności i wątpliwościom poznania
ludzkiego”.
W mojej ocenie główne
założenie neoortodoksji kieruje nas w niebezpieczną postać, niczym nie weryfikowalnego
mistycyzmu. Dlaczego? Tradycyjny pogląd chrześcijański za obiektywne źródło
prawdy, niezależne od osądu człowieka, traktował Biblię. To dlatego naszą
główną potrzebą jest zdrowa hermeneutyka biblijna, która ustala znaczenie Słowa
Bożego, a nie określenie tego co jest Słowem Bożym a co nim nie jest.
Jak już wskazywaliśmy we
wcześniejszych materiałach, wiele osób stosuje metodę interpretacji biblijnej
polegającą na stwierdzeniu, że „Duch mi powiedział, że takie jest znaczenie
tego tekstu”. Bez właściwych rozważań hermeneutycznych nie tylko błędnie
interpretujemy Słowo Boże, ale także narażamy się na zwiedzenie.
Czy właśnie takim
zwiedzeniem nie jest neoortodoksja dla której prawda staje się mistycznym
doświadczeniem, które nie jest zdefiniowane w Biblii?
W swojej analizie
neoortodoksji, Millard Erickson napisał: „Według poglądu
neoortodoksyjnego, w którym brak miejsca dla prawd objawionych, a przyjmuje się
jedynie prawdy objawienia, to, jak jedna osoba interpretuje spotkanie z Bogiem,
nie musi pokrywać się z tym, jak rozumie je druga”. Oznacza to, że Pismo Święte
nie zawiera ściśle określonych, obiektywnych prawd i znaczeń jednakowych dla
każdej osoby, która je czyta.
Dla neoortodoksów
określone wydarzenia opisywane przez pisarzy biblijnych, były jedynie ich
własną próbą wyjaśnienia tego, czego doświadczyli. Czyli interpretacje wydarzeń
pochodzące od autorów Pisma Świętego nie są natchnione przez Boga i nie
stanowią, chociaż mogą, Słowa Bożego.
Przyjmując jednak za
założenie podstawowe, że słowa Pisma Świętego są obiektywnym objawieniem Boga,
możemy wskazać na jedno słuszne zrozumienie biblijnego przesłania. Nie zmienia
to faktu, że jego zastosowanie może być różne dla każdej osoby, jednakże w
sensie obiektywnym pozostaje niezmienny i stałym faktem.
Neoortodoksja próbowała
zerwać z liberalizmem, co w pewnej części jej się udało. Nie zaprzecza ona
nadnaturalności Biblii zwracając uwagę człowieka na Boga i starając się zmienić
nasz sposób pojmowania Biblii z humanistycznego na teocentryczny. Jednakże
podstawą autorytetu w neoortodoksji jest Słowo. A tym „słowem” nie jest Biblia,
ale Chrystus. Dla Bartha Biblia składa świadectwo o Słowie. Biblia służy jako
omylny instrument prowadzący nas to omawianego „spotkania” z Chrystusem –
Słowem. Ten moment „spotkania” jest równocześnie momentem objawienia samego
Boga oraz przeistoczenia pism ludzkich w prawdziwe Słowo Boże.
Mamy nadzieję, że nikogo z
was nie trzeba przekonywać o tym, że doświadczenie może nas zgubić. Bez
obiektywnej prawdy, niezależnej od nas samych, jesteśmy skazani na pustkę
relatywności. Bóg przemówił do nas w swoim Słowie i to właśnie w nim została
nam powierzona prawda. Stanowi ona depozyt kościoła, a także jego najcenniejszy
skarb.
Zasady hermeneutyki
neoortodoksyjnej
1. Neoortodoksja zaprzecza
nieomylności Biblii. Dla neoortodoksa Biblia nie jest harmonijną całością, lecz
serią mogących sobie wzajemnie przeczyć systemów teologicznych oraz stwierdzeń
etycznych. Dla zwolenników tego nurtu, współczesna nauka w wielu miejscach
wykazuje błędy Biblii zaprzeczając tym samym jej bezbłędności.
2. Neoortodoksja odrzuca
wszystkie historyczne i ortodoksyjne formy natchnienia. Ci którzy wierzą, że
Bóg kontrolował każde słowo zapisane w Biblii oskarżani są o zarzut
bibliolatrii. Jak wskazuje Ramm, w wielu traktatach neoortodoksyjnych słowo
„natchnienie” nawet nie znajduje się w indeksie.
3. Neoortodoksja zakłada,
że mowa Boga to nie Jego słowa (jak utrzymuje pogląd ortodoksyjny) lecz Jego
osobista obecność. „Słowo Boga” to sam Bóg obecny dla mojej świadomości. Kiedy
Bóg zwraca się do mnie przez Jezusa i ja odpowiadam, wtedy dokonuje się
objawienie.
4. Fundamentalną zasadą
hermeneutyczną neoortodoksji jest zasada chrystologiczna. Słowem Boga dla
człowieka jest Jezus Chrystus. Tylko ta część Biblii, która daje świadectwo o
„Słowie Boga” jest zobowiązująca dla człowieka. Wszelkie doktryny powinny być
rozumiane tylko w relacji do Jezusa Chrystusa, Słowa Bożego.
5. Zasada mitologiczna.
Biblia zawiera omówienie takich tematów jak: stworzenie świata, człowieka,
upadek człowieka i drugie przyjście Chrystusa. Uczeni liberalni albo odrzucają
te nauki wprost, albo zmieniają je w ten sposób, że ulega przekształceniu ich
biblijny charakter. Neoortodoksja zamierza interpretować te doktryny poważnie,
lecz nie dosłownie (jak czynią to uczeni ortodoksyjni). Przykładowo Barth w
swoim komentarzu do Listu do Rzymian stwierdził, że Adam fizycznie nie istniał.
Nieomylność – czy naprawdę
jest taka ważna?
Nieomylność w kontekście
rozważań nad naturą Biblii odnosi się do jej autorytetu oraz nieprzemijającego
charakteru. Nieomylność oznacza że coś nie tylko nie zawiera żadnych braków ale
również pozostaje stale obowiązujące. Apostoł Piotr napisał „Słowo Pana trwa na
wieki” (1P 1:23-25).
Bezbłędność. W Biblii nie
ma żadnych błędów. Jest to wiara w „całkowitą prawdziwość i rzetelność Bożych
słów” (W. Grudem). Kiedy Pan Jezus powiedział, „Twoje słowo jest prawdą” (J
17:17) to zakładał nieomylność we wszystkich słowa Biblii, nie tylko tych
odnoszących się do prawd związanych ze zbawieniem, ale również faktów
historycznych czy też stwierdzeń naukowych.
Czy to jest naprawdę tak
ważne?
Tak, bezbłędność Słowa
Bożego jest niezwykle ważna ponieważ:
1) jest związana z
charakterem Boga
Nieomylność opiera się na
charakterze Boga, który nie może kłamać (Hbr 6:18; Tt 1:2). Bóg nie może kłamać
gdyż jest absolutnie czysty. Bóg nie tylko jest źródłem prawdy ale sam jest
Prawdą. Bóg nie może kłamać intencjonalnie, ani też nieumyślnie gdyż jest
wszechwiedzący. A więc jeśli Biblia została napisana przez Boga, musi być
zgodna z Jego charakterem, a więc nieomylna.
2) jest nauczana w Piśmie
Bezbłędność Słowa Bożego
była nauczana przez naszego Pana oraz Jego apostołów. Pan Jezus powiedział, że
„Pismo nie może być naruszone” (J 10:35).
3) jest to historyczna
pozycja kościoła chrześcijańskiego
4) jest fundamentem dla
wszystkich kluczowych doktryn
Doktryny chrześcijańskie
znajdują swoje umocowanie w autorytatywnym Słowie Bożym. Więc epistemologicznie
doktryna boskiego autorytetu i bezbłędności Pisma Świętego jest podstawowym
założeniem, a priori, wszystkich innych stwierdzeń.
Charyzmatycy i
neoortodoksja - Poza rozsądek ku mistycyzmowi
John MacArthur potwierdza,
że zwolennicy neoortodoksji twierdzą, że Pismo Święte nie jest obiektywnym
Słowem Bożym. Taka postawa jest poszukiwaniem "objawienia" poza
Biblią. Neortodoksyjny teolog powiada: "Biblia nie jest Słowem Bożym gdy leży
na półce. Biblia jest dobrym modelem i dynamicznym świadectwem, które zawiera
potencjał umożliwiający jej stanie się Słowem Bożym". W opracowaniu
"Ogólnego wprowadzenia do Biblii" Norman Geisler i William Nix tak
określają pogląd neoortodoksji: "Biblia staje się Słowem Bożym, gdy
postanowi On wykorzystać ten niedoskonały środek do skonfrontowania człowieka
ze swoim doskonałym Słowem... nie w odniesieniu do Boga, lecz jako środek
spotkania Boga z człowiekiem w akcie objawienia. W tym egzystencjalnym
przeżyciu, kryzysowym spotkaniu bezsensowne znaki drukarskie na stronicach
papieru wyskakują z Biblii, aby przemówić do człowieka konkretnie i sensownie.
W tej "chwili sensowności" Biblia staje się dla danej osoby Słowem
Bożym".
Neoortodoksi powiadają, że
Biblia wtedy jest natchniona, gdy tworzy w tobie określone przeżycie. J.K.S.
Reid dowodzi, że: "Słowo Boże jest zakonserwowane w martwym zapisie",
dopóki ty i ja nie spotkamy się z nim, a dopiero wtedy stanie się ono żywe.
Brunner powiada, że Duch Boży "nie przechowuje natchnienia między
okładkami spisanego słowa". Wyzwala się on w przeżyciu. Według
neoortodoksów Bóg nigdy naprawdę nie przemawia twierdząco przez Słowo.
Przemawia On osobiście w wewnętrznym objawieniu, gdy zbliżamy się do Niego.
Biblia, powiada
neoortodoksja, to nie wszystko. Bóg nadal przekazuje objawienie, nadal
inspiruje innych, jak inspirował autorów biblijnych. "Jeżeli Biblia
naprawdę jest "Słowem Bożym", to nie jest to "ostatnie
słowo" - powiada C.H. Dodd, teolog podzielający ten pogląd.
Co się stanie, gdy
natchnienie Pisma jest zależne od subiektywnego przeżycia i gdy Biblia nie jest
ostatnim słowem? Wtedy biblijny autorytet przestaje istnieć! Wtedy można mieć
tyle samo "objawienia" z materiałów napisanych i wygłoszonych w
czasach dzisiejszych.
Zakończenie
Reformowany teolog
Cornelius Van Til napisał książkę pod tytułem „Chrześcijaństwo i barthianizm”.
W jego ocenie teologia Bartha jest równie destrukcyjna dla chrześcijaństwa jak
liberalizm, na który miała być rzekomą odpowiedzią.
Recenzując książkę Van
Tila, Martyn Lloyd-Jones napisał, że trudno jest przecenić jej wartość, gdyż
wyraźnie pokazuje ona dlaczego nauka Bartha była tak nieskuteczna w życiu
Kościoła. Stworzyła ona intelektualny ruch, który skupiał się na głoszeniu o
Słowie, zamiast głoszenia Słowa.
Podsumowując, Lloyd-Jones
zauważył, że nauka Bartha nie doprowadziła i doprowadzić nie może do
jakiejkolwiek odnowy w życiu kościoła.
Pomimo docenienia
wielkości Bartha jako intelektualisty oraz pochwalenia jego sprzeciwu wobec
reżimu nazistowskiego, Lloyd-Jones jednoznacznie stwierdził, że jego pisma nie
zrobiły niczego dla sprawy Ewangelii. Dodatkowo, ten wielki kaznodzieja,
zwrócił uwagę, że wpływ wyższej krytyki (czyli sposobu interpretacji i badania
tekstu Pisma pod względem ustalenia autorstwa, historyczności itd.) miał
niebagatelny wpływ na główne założenie myśli teologicznej Bartha: Biblia jest
Słowem Bożym w znaczeniu metaforycznym; zawiera Słowo Boże i staje się Słowem
Bożym w czasie egzystencjalnego spotkania z Chrystusem.
Porównywanie Karla Bartha
do szesnastowiecznych reformatorów jest błędem. Dla reformatorów podstawą wiary
była zasada sola fidei regula (jedyna reguła wiary) w myśl której Biblia jest
jedynym autorytatywnym głosem Boga skierowanym do człowieka. Głosem,
skierowanym bezpośrednio i niczym nie uzależnionym od wewnętrznych przeżyć
czytelnika.
Analizując myśl Bartha,
musimy stwierdzić, że jego szkoła myślenia dokonała zbyt wielu adaptacji i
przedefiniowania ortodoksyjnych prawd.
Jego sposób pojmowania
rzeczywistości nadal pozostaje pod pewnym wpływem obiektywnej biblijnej prawdy,
jednakże dokonał on zbyt wielu modyfikacji w interpretacji tej prawdy, aby mógł
dalej być traktowany w kategoriach ortodoksyjnego chrześcijaństwa.
Jego poglądy nie stanowią
tylko „błędów teologicznych”, na które wszyscy jesteśmy skazani. Jego teologia
jest herezją, która dyskwalifikuje go z kręgu prawowiernego chrześcijaństwa
skoncentrowanego na Biblii jako objawionym i obiektywnym źródle Bożej prawdy.
Barth pragnął dostarczyć
alternatywy dla liberalizmu pochłaniającego myślenie i kwestionującego wiarę
człowieka. Jednakże neoortodoksja stanowi ogromne zagrożenie jak zawsze w
sytuacji, w której prawda definiowana jest przez subiektywne doświadczenie człowieka.
Każda nauka, która
utrzymuje, że Biblia jest ludzkim dokumentem zawierającym błędy, niszczy
biblijne fundamenty chrześcijaństwa.
Neoortodoksja zażarcie
atakuje pogląd o orzekającym charakterze objawienia utrzymując, że jest ono
spotkaniem człowieka z Bogiem oraz redukując Biblię do poziomu „świadectwa” o
objawieniu lub „narzędzia” objawienia.
Bóg jest jedynym i
ostatecznym źródłem objawienia. On i tylko On jest również jego inicjatorem.
Pismo, jak stwierdziliśmy powyżej, reprezentuje Bożą naturę.
Każde twierdzenie
poddające w wątpliwość nieomylność Słowa Bożego jest atakiem na osobowość Boga
oraz czystość Jego natury.
Czy Bóg może kłamać? Czy
Bóg mógł się pomylić? Czy Bóg wiedząc iż ludzki rozum jest wypaczony przez
grzech, mógł pozostawić spisanie swojego objawienia tylko i wyłącznie
człowiekowi?
Jeśli Biblia może zawierać
błędy, obojętnie w jakim aspekcie, to automatycznie przestaje ona być
absolutnie wiarygodnym źródłem Bożej prawdy. Jeśli nie mamy nieomylnej Biblii,
jej nauka staje się pusta i bezcelowa. Jaki jest sens przedstawiać naukę
zawartą w Biblii skoro jest ona ułomnym świadectwem człowieka, które tylko może
(ale nie musi) być wykorzystane przez Ducha Świętego i stać się Słowem Bożym
mającym wpływ na życie ludzkie?
Pan nasz Jezus Chrystus
twierdził, że jest Bogiem a więc żaden człowiek nie może modyfikować tego,
czego On nauczał. To co będzie konstytuować naszą wiarę oraz naszą
chrześcijańską tożsamość, będzie zawierać się w nauczaniu Pana oraz ludzi przez
Niego uwierzytelnionych. Neoortodoksja jest nowym tworem w ramach ruchu
ewangelicznego, jednakże poddawanie w wątpliwość słów Boga, nie jest niczym
nowym i zawsze stanowiło strategię naszego przeciwnika.
Jedną z ulubionych maksym
Bartha było stwierdzenie, że mylić się jest rzeczą ludzką. Jednocześnie jednak
nie odszedł on nigdy do przekonania, że to właśnie z powodu ludzkiej
grzeszności oraz naturalnej skłonności do tłumienia Bożej prawdy, koniecznym
było, aby Bóg bezpośrednio nadzorował spisanie swojego Słowa tak aby było ono
absolutnie bezbłędne.
Chcąc kontynuować wyżej przyjęty tok myślenia Bartha, musimy założyć że on sam mógł mylić się w swoich twierdzeniach. Dziękujmy Bogu, że tak właśnie jest i uwielbiajmy naszego Pana za Jego Słowo. Dziękujmy Mu, że zostawił nam czysty wyraz Bożej prawdy, wolny od jakiegokolwiek błędu, będący nieskażonym przekazem Bożej myśl.