Rozmawiając w ostatnim czasie z pewnym młodym bratem, zobaczyłem wyraźnie jak wielkie spustoszenie sieje w życiu wierzących niewłaściwe zrozumienie prawidłowej interpretacji Słowa Bożego. Nauczanie i kaznodziejstwo w naszym kraju nie jest w większości kierowane przez „zdrową" hermeneutykę. Dlatego wielu ludzi głosi, że: „Duch mi mówi, że takie jest znaczenie tego tekstu", albo "Pan mi pokazał, tudzież powiedział...".
Za każdym razem kiedy
słyszycie takie teksty, powinniście zapytać: „Gdzie to jest napisane w
Biblii?". Skąd mamy mieć pewność, że to Duch Święty powiedział, a nie duch
fałszu odwodzący nas od prawdy? Kiedy ostatnio słyszałem pewnego charyzmatyka
stwierdzającego, że „prowadzenie przez Ducha Świętego, a prowadzenie przez
Biblię" to dwie różne rzeczy, zdałem sobie sprawę jak wielką tragedią jest
brak właściwego zrozumienia Biblii.
Martyn Lloyd-Jones
rozważając 2 rozdział Listu do Rzymian napisał:
Pozwólcie, że poczynię
ogólną uwagę odnośnie interpretacji Pisma. Jeśli nigdy przedtem nie spotkaliśmy
się z ilustracją takiego błędu, to z pewnością mamy tutaj przykład owego
strasznego niebezpieczeństwa wyciągania wersetu z kontekstu i budowania na nim
doktryny. Ludzie bardzo lubią to robić. Wyciągania fragmentu Pisma z jego
kontekstu jest według mnie bardzo złą praktyką. Jeśli uczynicie to z tym
wersetem i wyrwiecie werset szósty – „Który odda każdemu według uczynków jego”
– a potem popatrzycie nań poza jego kontekstem, bardzo szybko będziecie mogli
dojść do fałszywego wniosku, że usprawiedliwienie jest jednak możliwe z
uczynków.
Widzicie, sposobem, aby
się przed tym uchronić jest to, co robimy, czyli upewniamy się, że każdy werset
rozważany jest w kontekście i nie jest go pozbawiany. Dlatego też wydaje mi
się, iż powinniśmy się zgodzić z tym, że tak zwane „Pudełka Obietnic” (autor
odnosi się do praktyki umieszczania zwitków z pojedynczymi wersetami
zawierającymi obietnice z Pisma w jakimś pudełku, z którego uczestnicy
spotkania wyciągają dla siebie po jednym. Są to tzw. Wyroczki) są całkowicie
niebiblijne. Nie tylko mogą wprowadzić w błąd, wprowadzić element przypadku,
czy magii niemalże, ale posługiwanie się nimi jest nadużywaniem Pisma. Nigdy
nie wolno nam izolować twierdzeń Biblii od ich kontekstu.
Jest to praktyka zwana po
łacinie Sortes biblicae (dosłownie wybór losowy). Ta praktyka była
popularna szczególnie wśród osiemnastowiecznych i dziewiętnastowiecznych
pietystów (protestantów, którzy słusznie postrzegali osobistą relację z Bogiem
jako najwyższy priorytet w życiu; jednak momentami posuwali się do skrajności,
starając się żyć zgodnie z Bożą wolą przez wszystkie czynności/decyzje itd.
dnia codziennego). W chwilach niepewności, ci ludzie zamykali oczy, otwierali
Biblię na chybił trafił, kładli palec na stronie z ufnością i wiarą, że znajdą wskazówkę
lub odpowiedź, której właśnie potrzebują.
Ogólnie rzecz ujmując
możemy powiedzieć, że jeśli masz problem ze zrozumieniem jakiegoś tekstu,
kontekst jako taki będzie najlepszym przewodnikiem pomagającym w jego
wyjaśnieniu – znacznie ważniejszym niż znajomość greki, hebrajskiego lub
czegoś w tym rodzaju. Kontekst jest najlepszą możliwą pomocą przy wyjaśnianiu
każdego tekstu Pisma, ludzie piszący je, byli ludźmi oświeconymi i używanymi
przez Ducha Bożego, posiadali tematy, o których pisali i które rozwijali; ich
pisma są więc logiczne, sensowne i jasne. Są być może miejsca, których nie
jesteśmy w stanie do końca wytłumaczyć, ale zasadniczo możemy to zrobić, o ile
zwrócimy uwagę na kontekst.
Podobnie pisał Ramm mówiąc
o ludziach, którzy posługują się Biblią na podobnej zasadzie co animistyczne
wróżbiarstwo: Wróżenie jest sposobem, przez który prymitywni ludzie decydują,
czy powinni podejmować określone działania, takie jak polowanie, łowienie ryb,
czy udział w bitwie. Powszechnymi metodami u ludzi pierwotnych jest decydowanie
o działaniach w przyszłości na podstawie wnętrzności świń czy kurczaków,
łamanie kości w ogniu i decydowanie co zrobić na podstawie kształtu złamania.
Kiedykolwiek zmuszamy Biblię, aby mówiła coś na temat konkretnych spraw naszego
życia, popadamy w niebezpieczeństwo wróżenia. Jeżeli postępujemy w ten sposób,
odchodzimy od rozsądnego wykorzystania Biblii, dla takiego wykorzystania jej,
które graniczy z prymitywnym wróżeniem.
Najbardziej notoryczny
jest zwyczaj otwierania Biblii i kładzenie palca na jakimś wersecie w celu
przyjęcia tego wersetu jako wskazówki od Boga. Ta metoda bezcześci mądrość
Boga, trzeźwość Biblii, stawia wiarę chrześcijańską w śmiesznym świetle i
opiera metodę ustalania woli Boga na zabobonnej, magicznej podstawie.
Opisany powyżej typ
wróżenia ma także miejsce na bardziej wyrafinowanym poziomie u tych, którzy
próbują codziennie znaleźć szczegółowe prowadzenie Biblii, ale nie prowadzenie
w sensie znalezienia prawdy, duchowego pokarmu i zasad, tylko w sensie znalezienia
szczególnego wersetu, który powie im dokładnie co mają robić tego dnia albo jak
rozwiązać jakąś sytuację. Aby to zrobić muszą oni założyć, że Bóg może przez
Biblię przekazać im jakieś przesłanie całkowicie oddzielone od autentycznego
gramatycznego znaczenia wersetu. Jeśli na to się pozwoli, to co może uchronić
interpretatora przed znalezieniem w Biblii wszystkiego, co chce?