Przypowieść Jezusa o gościach weselnych, zapisana w Ewangelii Mateusza 22:1-14 jest jedną z tych przypowieści, które sięgają najdalej w głąb naszej duszy. Czytamy w niej o uczcie weselnej, przygotowanej przez króla z okazji wesela swojego syna, którą Jezus porównuje do Królestwa Niebios. Pomimo zaproszenia pewnych osób, gdy nadszedł czas rozpoczęcia uroczystości, nie skorzystały one z zaproszenia i nie przybyły na wesele.
W
konsekwencji, ci, którzy zostali jako pierwsi zaproszeni, utracili nadany im w
związku z tym przywilej, a zaproszenie zostało przekazane innym. Miejsca
przy stołach zostały zapełnione i zdawało się, że wszystko jest już w jak
najlepszym porządku – do czasu, gdy zjawił się sam król. Zobaczył on wśród ucztujących człowieka nie ubranego w
weselną szatę i wyrzucił go z domu weselnego.
Jaką naukę reprezentuje ta
przypowieść? Jest ona podkreślona w 14 wersecie 22 rozdziału Ewangelii
Mateusza: „Wielu bowiem jest zaproszonych, lecz niewielu wybranych.” Mowa tu o
wspaniałomyślnym, dobrowolnym zaproszeniu. Lecz nie każdy, kto otrzyma takie
zaproszenie, weźmie udział w uczcie. B.B. Warfield w eseju pt. „Czy tylko
niewielu będzie zbawionych?” mówi nam, że Jezus nie mówi w tej przypowieści o
odwiecznej liczbie zbawionych i potępionych; raczej podkreśla On tu wobec
swoich słuchaczy potrzebę „nie tylko odpowiedzi na zaproszenie Ewangelii, ale
również prowadzenia życia, które byłoby z nią zgodne.”
Znaczenie
tej przypowieści (oraz zawarte w niej ostrzeżenie) zmierza do przypomnienia
nam, że taka rzecz jak fałszywa pewność zbawienia naprawdę istnieje – poczucie,
że wszystko z naszą duszą jest w porządku, gdy tymczasem prawda może być
odmienna o sto osiemdziesiąt stopni. Dlatego posiadanie przez nas pewności
zbawienia wymaga od nas rozważenia także odwrotnej możliwości – mianowicie
tego, że zbawieni nie jesteśmy.
Nadzieja,
która nigdy nie ujrzy spełnienia
Osiemnasty
rozdział Westminsterskiego Wyznania Wiary, zatytułowany „O pewności łaski i
zbawienia” zaczyna się od rozważenia fałszywej pewności. Poza
kręgiem zbawionych znajdują się hipokryci i inni nieodrodzeni duchowo ludzie
(18.1). Zarówno w Kościele, jak i poza nim, znajdują się osoby,
które zadowalają się myślą, że wszystko dla nich się dobrze skończy: innymi
słowy – hipokryci, którzy tylko odgrywają swoje „chrześcijaństwo”, ale których
wiara nie ma żadnego trwałego wyrazu, oraz inni niewierzący, którzy nie byli
nigdy zainteresowani chrześcijaństwem.
Możliwość
posiadania fałszywej pewności, a tak naprawdę bycia zgubionym była stałym
punktem nauczania i teologii purytańskiej.
Spójrzmy
choćby na słowa Thomasa Brooksa (z książki „Niebo na ziemi”):
Taka
pewność jest jedynie domniemaniem, które popycha człowieka do zabawy z
grzechem, do śmiałości wobec grzechu, do niezdawania sobie sprawy z powagi
grzechu i do kontynuowania na drodze grzechu. Taka
pewność nigdy nie doprowadzi człowieka do nieba, nigdy nie powstrzyma go przed
wtrąceniem do piekła, zaiste, pogłębi ona jeszcze jego potępienie i uczyni z
niego najbardziej godną pożałowania istotę spośród wszystkich potępionych,
nieszczęśliwych i opuszczonych dusz. O Panie! Od takiej pewności ustrzeż mą duszę – i daj mi coraz więcej tej
niebiańskiej pewności, która sprawia, że nienawidzę grzechu bardziej niż samego
piekła, a moja dusza boi się bardziej popadnięcia w jakikolwiek grzech niż
jedynie popadnięcia w kolejny.
Takie
samo ostrzeżenie zawiera powieść autorstwa Johna Bunyana – “Wędrówka
Pielgrzyma”. W drodze do Niebiańskiego Grodu,
Chrześcijanin i Ufny dotarli do Góry Błogości, gdzie spotkali pasterzy, którzy
dali im wgląd w ich pielgrzymkę. W dolinie, po jednej stronie wzniesienia,
pasterze otworzyli pewne drzwi i polecili pielgrzymom zajrzeć do środka. Wszystko
było ciemne, pełne dymu, a wszędzie naokoło dało się słyszeć jęki zgubionych.
„To,
co widzicie” – rzekli pasterze – „to boczna droga do piekła – drogą, którą
wchodzą hipokryci.”
„Widzę”
– zauważył Ufny – „że każda z tych osób, zupełnie jak my, odgrywa jedynie pewną
sztukę, a nie pielgrzymuje naprawdę. Czyż nie?”
„Tak,
to prawda” – odpowiedzieli pasterze – „I oni także dość długo byli w wędrówce”.
Ostrzeżenie
zawarte w odpowiedzi pasterzy – że można dość długo „pielgrzymować”, udając,
aniżeli pielgrzymując naprawdę – powinno nas wyczulić na realną możliwość
zwodzenia samych siebie, możliwość życia w świetle tego cielesnego domniemania
o naszej właściwej pozycji w oczach Boga, gdy w rzeczywistości jest zupełnie
inaczej. Niczym echo odbijają się tu słowa zwieńczające Kazanie na Górze: „Nie
każdy, kto się do Mnie zwraca: Panie, Panie, wejdzie do Królestwa Niebios”
(Ewangelia Mateusza 7:21).
Gdy
„Panie, Panie” to tylko teologiczna wiedza, to nasza pewność zbawienia nie ma
żadnych podstaw. W końcu demony też wierzą, a pozostają
demonami (List Jakuba 2:19). Wiedzieć, że jest uczta weselna i że jest na nią
zaproszenie, to nie wszystko. Istotnie bowiem,
traktując poważnie naturę grzechu, byłoby to ostateczną dyskwalifikacją; bo
znać prawdę, a żyć tak, jakby jej znając, jest większym grzechem niż naprawdę
jej nie znać.
Gdy
„Panie, Panie” to tylko chrześcijańskie doświadczenia, to nasza pewność
zbawienia nie ma żadnych podstaw. Pomiędzy obietnicami
Ewangelii a doświadczeniem chrześcijańskim istnieje pewien nierozerwalny
związek. Kiedy prawdy Ewangelii oddziałują na nasze życie, to będziemy odczuwać
i doświadczać określonych rzeczy. Jednak – jak przypomina nam Jonathan Edwards
w tomie rozważań zatytułowanym „Uczucia religijne” – pomiędzy przejawami łaski
a dowodami łaski zachodzi istotna różnica; czynienie dowodów na podstawie
naszych doświadczeń, bez żadnej prawdziwej miłości dla Chrystusa (która sama w
sobie jest przejawem łaski), doprowadzi nas do wytworzenia w sobie fałszywej
pewności. Jakkolwiek w naszym życiu mogą być dostrzegalne wyraźne dowody
pobożności, to jednak – używając słów Edwardsa – mogą być one jedynie
„powszechnym działaniem Ducha Świętego, połączonym z podstępami diabła oraz
nikczemnością i przewrotnością ludzkiego serca.”
Również,
gdy „Panie, Panie” to tylko chrześcijańska służba, to nasza pewność zbawienia
nie ma żadnych podstaw.
W
świetle Kazania na Górze, to właśnie ten aspekt jest tym, na co nasz Pan zwraca
szczególną uwagę. Ludzie będą odwoływać się do tego, że
w imieniu Chrystusa prorokowali, wypędzali demony i czynili wiele potężnych
dzieł. On jednak nie zaprzeczy tym faktom – zaprzeczy jedynie
temu, że dokonując tych rzecz, nigdy Go nie znali.
John Murray, w eseju
pt. “Pewność wiary”, przypomina nam, że pewność, jak każda okazana nam
łaska, jest „podatna na wynaturzenie i nadużycie, a zaiste nie istnieje gorsze
zakłamanie aniżeli zakłamanie tych, którzy uważają się za najlepszych”. Choćby dlatego mamy czynić starania, by realizować
wybrzmiewające na kartach Nowego Testamentu polecenie – upewniać się co do
prawdziwości naszego powołania i wybrania (2 List Piotra 1:10).
Jedyna
nadzieja, która nas nigdy nie zawiedzie
Ale jak mamy to czynić?
Czy wobec tak - jak mogłoby się wydawać – zniechęcających słów, jakie padły
powyżej, możemy mieć autentyczną pewność zbawienia? Prawdziwie możemy! Pisma
Nowego Testamentu mówią nam, że naszym największym przywilejem jest wiedzieć,
iż jesteśmy dziećmi Boga. Przeto możemy
powiedzieć: „Wiemy, że On trwa w nas” (1 Lista Jana 3:24).
Zwróćmy
najpierw uwagę na to, że pewność zbawienia bierze swe źródło w dziele
Ducha Świętego w życiu wierzącego. Jak apostoł Jan kontynuuje
w wersecie, który dopiero co zacytowaliśmy – „to natomiast, że On trwa w nas,
poznajemy po Duchu, którego nam dał.” Czy nie słyszymy w tym także wspaniałych
słów Pawła, zapisanych w Liście do Rzymian 8:16? Że „ten właśnie Duch świadczy
wraz z naszym duchem, że jesteśmy dziećmi Boga.”? W świadomości wierzącego ma miejsce ponadnaturalne
działanie – Duch żywego Boga wiedzie nas do przekonania o błogosławieństwie
udziału w usynowieniu, które stało się możliwe w Jezusie Chrystusie.
A więc co dokładnie Duch
czyni dla nas? Po pierwsze, sprawia, że Chrystus staje się naszym jedynym
źródłem nadziei i pewności. Sprawia, że Chrystus staje się dla nas coraz
większy, a tym samym usuwa wszystko, co dotąd wypełniało miejsce Chrystusa i
Jego dzieła w fundamencie naszego zbawienia. Pozostawia nas spełnionych w tym,
co Chrystus uczynił dla nas.
To
Chrystus jest naszą jedyną, ostateczną pewnością, nie jesteśmy nią my.
Pierwszym
zbiorem dowodów naszego usynowienia jest samo Synowstwo i Służba Jezusa: to Kim
jest i co dla nas uczynił.
Dlatego
też Westminsterskie Wyznanie Wiary podkreśla, że autentyczna pewność jest
udziałem tych, “którzy prawdziwie wierzą w Pana Jezusa”, i którzy „miłują Go
szczerze” (18.1). To ci sami, którzy – używając słów Jezusa z Ewangelii
Mateusza 7:24-27 – budują na skale.
Po
drugie, Duch Świata wzbudza w nas pragnienie bycia podobnymi do Chrystusa. To
Jego dzieło, by odnowić w nas oraz Chrystusa i przeobrazić nas na ten obraz, „z
chwały w chwałę” (2 List do Koryntian 3:18). To zakłada nienawiść
wszystkiego, co jest do Chrystusa niepodobne. Chrystus przyszedł nie tylko po to, by uwolnić nas od piekła, ale również,
by uwolnić nas od naszych grzechów (Ewangelia Mateusza 1:21).
Być w
Chrystusie oznacza nienawidzić obecnego grzechu, a nie jedynie przyszłej wizji
piekła.
Ci, w
których sercach takie dzieło zostało zapoczątkowane, są świadomi codziennej
walki z „żądzami ciała, żądzami oczu oraz pychą życia” (1 List Jana 2:16). Czasem
grzech zyskuje przewagę, a chrześcijanin przegrywa bitwę. Takie momenty mogą przyćmić naszą pewność, ale nie mogą
pozbawić nas naszego zbawienia.
Po trzecie, Duch daje nam
pragnienie bycia posłusznym Chrystusowi. Jesteśmy świadomi tego jak
niedoskonale to czynimy i jak łatwo przychodzi nam nieposłuszeństwo. Wiemy, co
powinniśmy robić, ale tak często czynimy to, czego nie powinniśmy (List do
Rzymian 7:7-24). Jednak Bóg wypracowuje w nas wolę wykonywania Jego woli i Jego
dzieła (List do Filipian 2:13). Gdy prawdziwie pragniemy być Mu posłusznym i
służyć Mu, „żyć w dobrym sumieniu przed Nim” – jak ujmuje to Westminsterskie
Wyznanie Wiary, to zyskujemy dowód naszej relacji z Nim. Takie postępowanie jest dowodem na nasze zbawienia, a nie
jego przyczyną (List do Efezjan 2:10).
Istnieje
bliski związek między działaniem Ducha Świętego w nas, które daje nam pewność
zbawienia, a naszym czynieniu użytku ze zbawienia (List do Filipian 2:12). Dziecko
Boże jest inspirowane pragnieniem bycia miłym Chrystusowi. Podobnie, pragnie
ono uniknąć oszustwa związanego z myśleniem, że ma ono Chrystusa, gdy tak
naprawdę nie ma niczego. W końcu, obłudnik
nigdy nie boi się myśli, że w rzeczywistości może być prawdziwym chrześcijaninem.
Ale chrześcijanin boi się, że może być tylko hipokrytą.
Czasami
ten strach – który prowadzi nas do ciągłego egzaminowania naszej relacji z
Bogiem – jest najzdrowszym uczuciem, jakie Bóg wlał w nasze wnętrza.
Iain Campbell
Tłumaczenie: Miszael
źródło: http://www.ligonier.org/learn/articles/true-and-false-assurance/