1. Funkcją Bożej suwerenności jest zapewnić nas, że wszystko pozostaje pod Bożą kontrolą. W połączeniu z Bożą miłością, jego suwerenność utwierdza chrześcijan w przekonaniu, że „Bóg współdziała we wszystkim ku dobremu z tymi, którzy Boga miłują, to jest z tymi, którzy według postanowienia jego są powołani” Rz 8:28.
Cytowanie
Rz 8:28 komuś kto cierpi z pewnością nie rozwieje jego niepewności, ale
sprowadzi go do właściwych proporcji: wszystko zostanie poddane Bogu, którego
poznał. Może i nie zna przyszłości, ale zna Boga, który o tej przyszłości
decyduje.
W
ludzkiej ograniczonej perspektywie wiele tragedii jest wynikiem przypadku. W
perspektywie wiary, w ostatecznym rozrachunku, nie ma żadnych przypadków, a
jedynie zdarzenia, przez które, jak zapewnia nas apostoł Paweł, Bóg działa dla
naszego dobra.
Bezpieczniej
jest wkraczać w nieznane z Bogiem o nieograniczonej mocy i nieskończenie
dobrym, niż znać drogę i kroczyć nią samotnie.
2. Pismo Święte
wielokrotnie uczy nas, że skala czasu w jakiej Bóg realizuje swoje cele wobec
nas jest daleko większa niż nasze ustawiczne skupienie się na teraźniejszości.
Małe dzieci uprzykrzają życie rodzicom ciągłym wołaniem „teraz!” Z pewnością z Bożej perspektywy, my dorośli nie
zachowujemy się aż tak bardzo inaczej.
Kiedy
Noemi wróciła do rodzinnej miejscowości, w towarzystwie tylko jednej z
synowych, żaliła się: „Nie nazywajcie mnie Noemi, nazywajcie mnie Mara, gdyż
Wszechmogący napoił mnie wielką goryczą” (Rt 1:20).
Noemi
nigdy nie wiedziała, że będzie przodkiem Jezusa, Mesjasza. Nie
mogła nawet pomyśleć, że napiszą o niej w kanonie Pisma Świętego, które w ciągu
tysiącleci czytać będą setki milionów Żydów i chrześcijan. Jej skala czasu była zbyt mała, aby to dostrzec.
Nie
obwiniam jej za to. Twierdzę jedynie, że w Piśmie Świętym jest wiele sytuacji,
w których Bóg realizuje swoje cele w skali czasu daleko większej niż jesteśmy w
stanie to sobie wyobrazić.
Możliwe,
że sposób w jaki radzimy sobie z cierpieniem może okazać się instrumentalny w
nawróceniu kogoś, kto z kolei wychowa swoją rodzinę w bojaźni Bożej, tak aby
syn jego córki stał się następnym Whitefieldem, Spurgeonem, Carey’em lub
Wilberforcem.
Przychodzi
taki czas, gdy czytając Pismo Święte zaczynamy rozumieć, że pośród głębokiego
cierpienia Bóg często wykorzystuje i błogosławi zdawałoby się niewielkie akty
wierności, aby zesłać na nas błogosławieństwa, o które nawet nie śmielibyśmy
prosić, ale za które gotowi bylibyśmy wiele wycierpieć.
Bóg
przygotowuje swój lud do nieba. Spojrzenie z perspektywy Końca, z pewnością
odmienia naszą ocenę wielu rzeczy.
3.
Jeśli Bóg jest taki, jaki mówi o nim Biblia, to dla niego nie ma żadnych
niespodzianek, żadnych problemów nie do przezwyciężenia. Lecz
w Piśmie Świętym ta prawda nie spycha nikogo w fatalizm, lecz rodzi pewność i
wiarę. Uczy nas ufać.
Dla
wszechmocnego Boga nie ma różnych poziomów trudności; nie ma żadnych
nieprzewidzianych przeszkód. Eliasz uciekł na pustynię
i życzył sobie śmierci, gdyż jego wielka konfrontacja z prorokami Baala na
górze Karmel nie zapoczątkowała spodziewanych reform. Uciekał również, aby
uratować życie, na które nastawała zła królowa (1 Krl 19). Jego oczekiwania
były błędne, co często okazuje się przyczyną depresji. Bóg nie ma błędnych
oczekiwań. I musiał nauczyć Eliasza, że
czasami wykonuje swoje dzieło nie poprzez wielkie konfrontacje i potężne,
dramatyczne zjawiska natury, lecz przez cichy głos, którym zachowuje dla siebie
siedem tysięcy tych, którzy nie skłonili kolan przed fałszywymi bóstwami.
Wiele cierpień umysłowych
ma związek z naszymi błędnymi oczekiwaniami. Możemy tak mocno związać swoją
nadzieję, radość i przyszłość z nową pracą, awansem, sukcesem lub powodzeniem
materialnym, że gdy te rzeczy się nie spełnią, jesteśmy całkowicie
zdruzgotani.
Lecz
ciche zaufanie pokładane jedynie w Bogu daje równowagę i spełnienie pośród
ciągłych zmian, jakie nękają nasze życie.
4.
Współczesne, często niewypowiedziane przekonania o naturze Boga sugerują nam,
że Bóg panuje nad wielkimi sprawami, przełomowymi momentami historii; a to, czy
panuje nad czymkolwiek ponadto nie jest już tak oczywiste.
Lecz
w Kazaniu na Górze Jezus twierdzi coś wręcz przeciwnego (Mt 6). Jezus
zakłada, że jego Ojciec w niebie suwerennie czuwa nad każdym wróblem i kwiatem,
i to z rzeczy małych wnioskuje o tych wielkich: jeśli Bóg troszczy się nawet o
takie sprawy – mało przecież ważne w skali wszechświata i wieczności – czy nie
powinniśmy ufać, że zapewni ludziom, stworzonym na jego obraz, wszystko, czego
potrzebują?
Biblijna
idea Bożej suwerenności podkreśla, że nawet teraz, w każdej sekundzie, Bóg
podtrzymuje istnienie świata.
Poziom
pokoju umysłu, jakiego możemy doświadczać związany jest z naszym życiem
modlitewnym (Flp 4:6-7). Nie dlatego, że
psychologicznie rzecz biorąc modlitwa ma działanie uspokajające, lecz dlatego,
że zwracamy się w niej do Boga, który wysłuchuje modlitwy, do Boga osobowego,
do Boga odpowiadającego, do suwerennego Boga, któremu możemy zaufać i zdać się
na jego rozwiązanie życiowych dylematów.
I z
czasem nauczymy się, że nawet jeśli Bóg w tym czy innym przypadku nie zdecyduje
się powstrzymać cierpienia ani usunąć wszelkiego zła to obdarza nas swoją łaską
i mocą. A owocem tego jest uwielbienie, które samo
w sobie już jest radością, dokładnie tak samo, jak zakochani z radością
obdarzają się komplementami.
To
właśnie w skrajnym położeniu wielu chrześcijan najgłębiej czerpie z łaski
Bożej, rozkoszując się jego obecnością i chlubiąc się wszystkim – także
cierpieniem – co doprowadziło ich do pogłębionej świadomości majestatu Bożego.
6.
Pismo Święte od pierwszej do ostatniej strony stara się nauczyć nas zaufania i
posłuszeństwa Bogu. Celem znacznej części objawienia
biblijnego nie jest zapewnienie nam wiedzy i pełnego zrozumienia, lecz coś
zupełnie innego.
Z
pewnością Bóg mógł powiedzieć nam więcej; z pewnością w nowym niebie i nowej
ziemi dowiemy się znacznie więcej. Jesteśmy jednak tak bardzo skupieni na sobie
samych, że większa wiedza o Bogu, tylko nasiliłaby nasze pragnienie, abyśmy
sami stali się bogami.
Innymi
słowy, dla Boga inne rzeczy są ważniejsze niż odpowiadanie na pytania
człowieka: pozyskanie naszej wierności, ugruntowanie naszej wiary czy
rozbudzenie w nas pragnienia świętości. Na tej prawdzie opiera się znaczna
część duchowej dojrzałości.
Chrześcijanie
mogą znaleźć wytchnienie od pytań o sens cierpienia nie w zgorzknieniu, użalaniu
się nad sobą, żalu do Boga czy w oklepanych frazesach i duchowo brzmiących
sloganach, lecz w cierpliwości, wytrwałości i wierze w Boga, który cierpiał,
który stoczył walkę ze złem i zwyciężył i którego moc i dobroć zapewniają nas,
że każdy, kto złoży w nim wiarę, na pewno się ostatecznie nie rozczaruje.
D.A.
Carson
oprac. na podstawie: "Panie jak długo?"