Nigdy nie wolno zapomnieć o słowach Jakuba: „Wszelki datek dobry i wszelki dar doskonały zstępuje z góry od Ojca światłości” (Jakuba 1,17). Bez wątpienia jest to prawdą w odniesieniu do wszystkich innych spraw, podobnie jak do wzrostu w łasce. Jest on „darem Boga”. Lecz mimo to trzeba mieć na uwadze fakt, że Bogu upodobało się działać za pomocą środków. Bóg ustanowił zarówno cele, jak i środki. Ten, kto chciałby wzrastać w łasce, musi korzystać ze środków służących wzrostowi.
Obawiam
się, że wierzący ludzie w dużej mierze przeoczają tę myśl. Wielu
podziwia wzrost w łasce widoczny u innych i chcą być im podobni. Wydaje się, że
zakładają przy tym, iż ci, którzy wzrastają czynią tak za sprawą specjalnego
daru lub wsparcia od Boga, a skoro im samym dar ten nie został udzielony, to
muszą się z tym pogodzić i siedzieć cicho. Jest to groźne zwiedzenie, przeciw
któremu pragnę z całej siły złożyć świadectwo. Chcę, żeby precyzyjnie zrozumiano moją myśl, że wzrost w łasce jest
powiązany z używaniem środków, które są dostępne wszystkim wierzącym, dlatego,
ogólna zasada jest taka, że dusze wzrastające duchowo są takimi, gdyż posługują
się tymi środkami.
Proszę
moich czytelników o szczególną uwagę, gdy będę w uporządkowany sposób
przedstawiał te środki służące wzrostowi. Raz
na zawsze odrzućcie próżną myśl, że jeśli wierzący nie wzrasta w łasce, nie
jest to jego wina. Utrwalcie to w swoich umysłach, że wierzący, człowiek
ożywiony Duchem nie jest jakimś martwym stworzeniem, lecz istotą posiadającą
potężne zdolności i wielkie obowiązki. Niech słowa Salomona zapadną wam w
serca: „dusza pracowitych zostanie obficie nasycona” (Przysłów 13,4 UBG).
1. Jedną
z rzeczy niezbędnych dla wzrostu w łasce jest pilne korzystanie z
prywatnych środków łaski. Mam tu ma myśli takie
środki, z których człowiek musi korzystać samodzielnie, i nikt za niego nie
może z nich korzystać. Do tej kategorii zaliczam prywatną modlitwę, prywatne
czytanie Pisma Świętego, prywatne rozmyślanie i badanie samego siebie.
Człowiek, który nie dokłada starań w tych trzech sprawach, nie może w ogóle
oczekiwać wzrostu. To są korzenie prawdziwego chrześcijaństwa. Jeśli człowiek
myli się w tym, to myli się we wszystkim! Oto cała przyczyna, dla której wielu
ludzi deklarujących się jako chrześcijanie nigdy nie idzie naprzód. Są
beztroscy i niedbali, jeśli chodzi o ich prywatne modlitwy. Słabo czytają
Biblię i nie przykładają się do tego sercem. Nie poświęcają czasu na badanie
samych siebie i na spokojne przemyślenie, w jakim stanie są ich dusze.
Nie
ma sensu zamykać oczu na fakt, że żyjemy w wieku pełnym specyficznych zagrożeń.
Jest
to wiek wielkiej aktywności i dużego pośpiechu, a także krzątaniny i
podniecenia w zakresie religii. Niewątpliwie wielu biega ‘tam i z powrotem’, i
‘wzrosło poznanie’ (Daniela 12,4). Tysiące są gotowe brać udział w publicznych
zgromadzeniach, w słuchaniu kazań i we wszystkim, w czym tkwi jakaś „sensacja”.
Wydaje się, że tylko niewielu pamięta o absolutnej konieczności, by poświęcać
czas na ‘rozmyślanie w swych sercach i milczenie’ (Psalm 4,4). Jednakże bez
tego rzadko ma miejsce jakakolwiek głęboka, duchowa pomyślność. Zapamiętajmy tę
myśl! Jeśli pragniemy, by nasze dusze wzrastały, to największą
uwagę musimy zwrócić na naszą prywatną pobożność.
2. Kolejną
rzeczą niezbędną dla wzrostu w łasce jest staranność w korzystaniu z
publicznych środków łaski. Mam tu ma myśli takie
środki, które są dostępne danemu człowiekowi jako członkowi widzialnego
Kościoła Chrystusowego. Do tej kategorii zaliczam takie ustanowienia, jak
regularne nabożeństwa niedzielne, jednoczenie się z ludem Bożym we wspólnej
modlitwie i wychwalaniu Boga, korzystanie z kazań biblijnych, i z sakramentu
Wieczerzy Pańskiej. Mocno wierzę, że sposób, w jaki korzysta się z tych
publicznych środków łaski ma duży wpływ na pomyślność duszy wierzącego
człowieka. Łatwo bowiem korzystać z nich w zimny i bezduszny sposób. Fakt, że
one są nam dobrze znane, może uczynić nas niedbałymi.
Regularne
powtarzanie się tego samego głosu, tych samych słów i tych samych ceremonii
może istotnie wprawiać nas w ospałość, bezduszność i nieczułość. Właśnie
w to sidło wpada zbyt wielu zdeklarowanych chrześcijan. Jeśli pragniemy
wzrastać, to musimy tu mieć się na baczności. Właśnie w tej dziedzinie często
zasmuca się Ducha Świętego, a święci ponoszą dużą szkodę. Dołóżmy starań, by z
taką samą świeżością i ochotą, jakie mieliśmy w roku naszego nawrócenia,
wypowiadać stare modlitwy, śpiewać stare pieśni, przystępować do
Wieczerzy oraz słuchać głoszenia starych prawd. Oznaką słabego zdrowia jest to,
że człowiek traci chęć spożywania pokarmów; a oznaką duchowego upadku jest
utrata naszego apetytu na środki łaski. Cokolwiek czynimy z publicznymi
środkami łaski, zawsze czyńmy to ‘z całej naszej siły’ (Kaznodziei 9,10). Jest to
sposób na wzrost!
3. Kolejną
sprawą niezbędną dla wzrostu w łasce jest czuwanie nad naszym sposobem
prowadzenia się w małych sprawach codziennego życia. Nasze
nastroje, nasza mowa, zachowywanie się w różnych relacjach naszego życia, nasz
sposób wykorzystywania czasu – na to wszystko musimy zwrócić pilną uwagę, jeśli
pragniemy dobra dla naszych dusz. Życie składa się z dni, dni są złożone z
godzin, a małe sprawy zachodzące w każdej godzinie nigdy nie są tak małe, by
chrześcijanin nie objął ich swoją uwagą. Kiedy drzewo zaczyna gnić u korzenia
lub w środku, wówczas szkody są widoczne na końcu małych gałązek. Pewien
nienatchniony autor powiada: „Ten, kto gardzi małymi rzeczami, będzie po trochu
upadał”. Świadectwo to jest prawdziwe. Jeśli innym się tak podoba, to niech
gardzą nami, nazywając nas skrupulatnymi lub przesadnie starannymi. Lecz my
cierpliwie trzymajmy się naszej drogi, pamiętając, iż ‘służymy skrupulatnemu
Bogu’, że przykład naszego Pana mamy naśladować zarówno w najmniejszych, jak i
w największych sprawach, i że musimy ‘codziennie nosić swój krzyż’, oraz każdej
godziny, zamiast grzeszyć. Musimy zmierzać do takiego chrześcijaństwa, które –
podobnie jak soki w drzewie – przenika każdą gałązkę i każdy liść naszego
charakteru, uświęcając nas całkowicie. Oto jeden ze sposobów wzrastania!
4. Kolejną
rzeczą, która niezbędna jest dla wzrostu w łasce jest ostrożność w
utrzymywaniu kontaktów towarzyskich i w nawiązywaniu przyjaźni. Być
może nic tak bardzo nie wpływa na charakter człowieka, jak kontakty towarzyskie,
jakie utrzymuje. Przejmujemy metody i usposobienie tych, z którymi żyjemy i
rozmawiamy, i niestety przynosi to więcej szkody niż pożytku. Choroba jest
zaraźliwa, lecz ze zdrowiem jest inaczej. Jeśli zatem zdeklarowany
chrześcijanin dobrowolnie obiera bliskie relacje z tymi, którzy nie są
przyjaciółmi Boga i lgną do tego świata, to jego dusza na pewno poniesie
szkodę.
Wystarczająco
trudne jest już samo służenie Chrystusowi w jakichkolwiek warunkach w świecie
takim, jaki on jest. Lecz jest to podwójnie trudne, jeśli
jesteśmy przyjaciółmi osób bezmyślnych i bezbożnych. Błędy w zakresie
zawierania przyjaźni i małżeństwa stanowią główną przyczynę, dla której
niektórzy zupełnie przestali wzrastać. „Złe rozmowy psują dobre obyczaje”; „Przyjaźń
ze światem to wrogość wobec Boga” (1 Koryntian 15:33; Jakuba 4,4). Szukajmy
takich przyjaciół, którzy pobudzać nas będą do modlitwy, czytania Biblii,
mądrego wykorzystywania czasu, troski o nasze dusze, o nasze zbawienie i o
przyszły świat. Czyż nie przyznamy, że wiele może dobrego dokonać słowo
przyjaciela, wypowiedziane w porę, i że może ono zapobiec szkodzie? To też jest
metoda wzrostu.
5. Jest
jeszcze jedna rzecz, która jest absolutnie niezbędna dla wzrostu w łasce, a
jest nią regularna i zakorzeniona wspólnota (komunia) z Panem Jezusem. Niech
nikt ani przez chwilę nie myśli, że odnoszę się tu do Wieczerzy Pańskiej.
Niczego takiego nie mam tu na myśli. Myślę natomiast o codziennym nawyku, w
którym wierzący człowiek jednoczy się ze swoim Zbawicielem, co można osiągnąć
przez wiarę, modlitwę i rozmyślanie. Człowiek może być wierzącym i opierać swe
stopy na skale, a mimo to nie żyć pełnią swych przywilejów. Można mieć „więź” z
Chrystusem, i jednocześnie nie bardzo być z Nim we „wspólnocie”. Lecz coś
takiego istnieje naprawdę.
Wydaje
mi się, że imiona i urzędy Chrystusa, wyłożone w Piśmie Świętym, nieomylnie
wskazują na fakt, iż takie zjednoczenie świętego z jego Zbawicielem nie jest
zwykłą fantazją, lecz czymś rzeczywistym.
Między
Oblubieńcem a Jego oblubienicą, między Głową a członkami Jego ciała, między
Lekarzem a Jego pacjentami, między Obrońcą a Jego klientami, między Pasterzem a
Jego owcami, między Mistrzem a Jego uczniami, na pewno istnieje nawyk częstej i
bliskiej wspólnoty, codziennego zgłaszania się po potrzebne rzeczy, codziennego
zwierzania się i wylewania naszych serc i umysłów. Zwyczaj
polegający na takim odnoszeniu się do Chrystusa jest czymś więcej niż mglistym,
ogólnym zaufaniem do dzieła, którego Chrystus dokonał dla grzeszników. Jest to
przybliżanie się do Niego i chwytanie się Go w zaufaniu, jako kochającego,
osobistego Przyjaciela. To mam na myśli mówiąc o wspólnocie (komunii).
Wierzę,
że żaden człowiek nigdy nie wzrośnie w łasce, jeśli doświadczalnie nie poznał
zwyczaju utrzymywania wspólnoty z Panem. Nie wolno nam się
zadowolić ogólną, prawowierną wiedzą, że Chrystus jest Pośrednikiem między
Bogiem a człowiekiem, i że usprawiedliwienie jest z wiary, a nie z uczynków, i
że musimy swoje zaufanie złożyć w Chrystusie. Musimy wyjść poza to.
Musimy
zabiegać o osobistą zażyłość z Panem Jezusem i odnosić się do Niego, jak
człowiek odnosi się do kochającego przyjaciela. Musimy
sobie uświadomić, że polega to na zwracaniu się do Niego w każdej potrzebie; na
rozmawianiu z Nim o każdej trudności; konsultowaniu się z Nim odnośnie każdego
naszego kroku; dzieleniu się z Nim wszelkimi naszymi smutkami; pozwalanie Mu,
by miał udział we wszelkich naszych radościach; do czynienia wszystkiego tak,
jak by On na to patrzył; i przeżywaniu każdego dnia opierając się na Nim i
szukając Go.
Tak
właśnie żył Paweł: „obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna
Bożego”; „Dla mnie życiem jest Chrystus” (Galacjan 2,20; Filipian 1,21). To
właśnie nieznajomość takiego sposobu życia sprawia, że tak wiele osób nie widzi
żadnego piękna w Księdze Pieśni nad Pieśniami. Lecz człowiek, który żyje w ten sposób, który utrzymuje stałą wspólnotę z
Chrystusem, jest właśnie tym człowiekiem – co mówię tu z naciskiem – którego
dusza będzie wrastać.
Tłumaczenie:
Szymon Matusiak
Powyższy
artykuł to wyjątek z książki Holiness, której autorem jest J. C. Ryle.
Całość (w języku angielskim) można bezpłatnie pobrać ze strony: Monergism.com.