Jest wiele powodów otyłości, tak typowej dla naszej kultury. Powodem nie jest jedynie to, że jemy wiele niezdrowego jedzenia. Jesteśmy także raczej mało aktywni, nie chodzimy wiele na pieszo, nie biegamy, nie jeździmy na rowerze, itp.
Tak jak otyłość jest
często związana z tym, co wkładamy do ust, tak często jest również pochodną
naszej codziennej aktywności. Mięśnie są stworzone, by spalać kalorie, ale
jeśli tych mięśni nie używamy to jakakolwiek ilość jedzenia jest w stanie
skutkować otyłością.
Ale o wiele lepszym słowem
w analizowanym przez nas kontekście jest „obżarstwo”, a nie „otyłość”.
Dlaczego? Bo problem leży w tym, że jemy za wiele a nie w tym, ile ważymy. Jest
wiele przyczyn tego, że osoba waży za dużo (lub za mało), które nie są wcale
rezultatem obżarstwa.
Obżarstwo to pożądanie
jedzenia, które cię obezwładnia.
Tekstem Pisma Świętego,
który stanowi dla mnie wyzwanie w tej kwestii jest 1 Koryntian 6:12, w którym
Paweł mówi – odnosząc się w szczególności do jedzenia i pica – że nie pozwoli,
by cokolwiek nim zawładnęło. Paweł chce nam przekazać, że ma jednego Pana –
Jezusa Chrystusa – i nie chce żadnego innego pana nad sobą. Następnie (9:27)
Paweł mówi o umartwianiu i ujarzmianiu swojego ciała: „Raczej, surowy dla
siebie, trzymam swe ciało w ryzach, abym czasem, głosząc innym sam nie okazał
się niewypróbowany.”
Myślę, że musimy odzyskać
w znacznym stopniu zrozumienie wartości związanej z biblijną dyscypliną
wyrzekania się samego siebie i postu. A punkt widzenia wskazujący na dyscyplinę
jest taki: „Nie pozwolę, by cokolwiek mną zawładnęło”, „Ujarzmiam siebie”, „Biorę
mój krzyż codziennie”. Myślę, że powinniśmy traktować z poważaniem, wychwalać
oraz miłować biblijne nauczanie o tym, że chrześcijańskie życie to życie
zmagania się z naszymi pożądliwościami i mówienia im „nie”.
Ale łatwo powiedzieć,
trudniej zrobić, prawda?
Jak więc mam wytoczyć temu
bitwę? Uważam, że bitwa ta powinna toczyć się w przeważającej mierze nie za
pomocą słowa „nie”, ale za pomocą słowa „tak”.
Jest to niezwykle
interesujące dla mnie ilekroć Biblia używa analogii związanych z jedzeniem i smakiem
w odniesieniu do samego Boga:
„Skosztujcie i
przekonajcie się, że PAN jest dobry.” (Psalm 34:9)
„Zapragnijcie
niesfałszowanego, duchowego mleka.” (1 Piotra 2:2)
„Ja jestem chlebem życia.
Ten, kto przychodzi do Mnie, nigdy już nie zazna głodu.” (Jana 6:35)
„Hej! Wszyscy spragnieni,
przyjdźcie po wodę! Wy, którzy nie macie pieniędzy, przyjdźcie, kupujcie i
jedzcie! Tak, przyjdźcie, kupujcie wino oraz mleko! Pieniędzy nie trzeba, nie
musicie płacić! Dlaczego macie wydawać pieniądze na to, co nie jest chlebem,
ciężko zapracowany grosz na to, co nie syci? Słuchajcie Mnie uważnie, a
będziecie jeść to, co dobre, i wasza dusza nacieszy się tym, co pożywne!”
(Izajasza 55:1-2)
Jaki z tego wniosek? Otóż
taki – jeśli będziemy zadowoleni duchowym chlebem, winem i mlekiem, wtedy nasz
fizyczny głód straci swoją przewodnią siłę.
Najistotniejszym sposobem
walczenia z pragnieniami, których nie chcemy, jest doświadczenie większych
pragnień i pozwolenie, by to one nami zawładnęły.
I tu dochodzimy do
kluczowego momentu. Powiedzmy, że siedzisz teraz przy stole i jesteś bardzo
głodny. Wiesz, że gdy sobie pozwolisz, to zjesz dwie albo trzy porcje
wszystkiego, napchasz się, nabierzesz wagi i będziesz czuł się winny. Dlaczego
jesteśmy w ogóle do czegoś takiego kuszeni?
Z praktycznego punktu
widzenia, często po prostu jesteśmy znudzeni – okazuje się bowiem, że nasza
kolacja jest ostatnim interesującym zajęciem, gdy zbliża się koniec dnia.
Dlatego siedzenie przy tym stole i jedzenie daje nam poczucie satysfakcji, a
myśl, że mamy od niego odejść i powrócić do naszych codziennych zajęć wydaje
się być nużąca i nudna.
Bardzo praktycznie zatem –
poleciłbym zaplanowanie do zrobienia po kolacji czegokolwiek, co będziesz
naprawdę miał ochotę zrobić. Zdecydowanie może to być coś odnoszącego się do
duchowego życia, ale mogą to równie dobrze być jakiegoś rodzaju ćwiczenia czy odwiedzenie
znajomego.
Obżarstwo jest w wielu
przypadkach rezultatem znudzenia. Życie wydaje się nie być satysfakcjonujące
ani w jakikolwiek sposób dopingujące, relacje wydają się płytkie, praca wydaje
się nudna – ale jedzenie? Ono zawsze tam jest i ono zawsze smakuje tak dobrze.
Musimy więc rozwijać w
sobie „apetyt” na o wiele większe i lepsze rzeczy. Rzeczy, jak dobra
literatura, towarzystwo innych osób, czytanie Biblii, przebywanie wśród natury,
pracowanie i wiele innych rzeczy.
Odkryj te pozostałe
„apetyty” – znajdź inne rzeczy, poza jedzeniem, które satysfakcjonują cię. A
gdy już je odkryjesz to módl się z zapałem o nie – by je pielęgnować i
wykształcić w sobie.
John Piper
Tłumaczył: Miszael
Źródło:
http://www.desiringgod.org/interviews/how-can-i-conquer-gluttony